Normy się jednak nie sprawdzają

- Przy dużych opadach zawsze mnie zalewa. Mam już spore straty. 15 -20 wiśni jest już do wycięcia, gdyż każde takie zanurzenie drzewa w wodzie powoduje, że marnieją. To jest spowodowane wymoknięciem - mówi właściciel sadu przy ulicy Odrodzenia w Krobi. - Kiedyś było tam już tak dużo wody, że dzikie kaczki lądowały, zaczęły sobie robić taki mały staw - dodaje. Jak twierdzi, zalewane są również użytki po drugiej stronie drogi. A zdarzały się lata, że przy tej ulicy, woda wdzierała się nawet do piwnic.

Sytuacja magistratowi jest znana. Są już pomysły na rozwiązanie problemu. Burmistrz Krobi, Sebastian Czwojda zaznacza, że taki stan istnieje od kilku lat. Kiedyś przy polach był rów, który następnie został zabudowany w celu użytkowania rolniczego. Następnie założono dreny, które jednak okazały się niewystarczające. - Dzisiaj, zdaniem specjalistów, z którymi rozmawiałem, problemy są związane z tym, że przepustowość drenu uniemożliwia odprowadzenie wód z wcześniejszej części rowu i kanalizacji deszczowej. Dlatego woda rozlewa się na sąsiednie pola - wyjaśnia Sebastian Czwojda. W ubiegłych latach były prowadzone prace związane z przetkaniem całego systemu drenarskiego. - Okazało się, że nawet udrożnienie drenu nie rozwiązuje problemu w sytuacji wysokich opadów. Dren ma zbyt małą przepustowość - dodaje burmistrz Krobi. Dlatego gmina chce podjąć rozmowy z właścicielem pola, przy którym zabudowano rów, aby ponownie go odtworzyć. Zmniejszy to jednak obszar uprawowy, dlatego, na takie rozwiązanie konieczna będzie akceptacja właściciela. - Moim zdaniem niezbędne jest udrożnienie tego systemu, w taki sposób jak kiedyś, czyli otwartego rowu. W tej chwili, jest kwestia tego, czy uzyskamy to poprzez rozmowy i negocjacje, czy będzie trzeba podjąć inne środki prawne. Od tego uzależniony jest sposób dalszego działania - wyjaśnia burmistrz. (gabi)