Zapraszają wyłącznie starsze osoby. Wręcz bezczelnie i nachalnie dzwonią na telefon stacjonarny, informując o pokazach, na których będzie można się przebadać gratis, wykryć dolegliwości i zobaczyć jak działa „wszystkoleczące”, cudowne urządzenie.
Artykuł opublikowany w nr 21/2014 “Życia Gostynia”
- Pani informowała, że odbędą się darmowe badania dla osób powyżej 55 roku życia. Tłumaczyła, że chodzi o kręgosłup i układ kostno-stawowy. Pomyślałam, że dotyczy to osteoporozy, więc zgodziłam się - opowiedziała mieszkanka Krobi, która doskonale wpisała się w wymagany wiek. Otrzymała numerek i datę badania. Nie wytrzymała na spotkaniu, kiedy okazało się, że znowu chodzi o urządzenia leczące diodami i po prostu wyszła. - Nie byli zachwyceni - komentowała później.
Z zapraszającymi przedstawicielami firmy jest taki problem, że jeśli ktoś odmówi, to dzwonią na ten sam numer dopóty, dopóki telefonu nie odbierze małżonek lub inna osoba. Musi być w wieku emerytalnym. Na ostatnie spotkanie, które 16 maja odbyło się w sali kina „Szarotka”, miały przyjść osoby w wieku „55 plus”, chociaż dzwoniąca przez telefon o wiek nie pytała. Dzięki temu numerek przydzielono Krzysztofowi z Krobi. Ma 52 lata, ale przedstawicielka firmy stwierdziła nawet, że osoba towarzysząca może być młodsza. A ponieważ był wcześniej na podobnym pokazie, na którym emerytom „wciskano” cudowne biostymulatory, za które trzeba zapłacić od 5100 do 6000 zł, zadzwonił do redakcji naszego tygodnika. Uznał, że proceder z naciągaczami należy wreszcie przerwać. A jeśli się nie uda, to przynajmniej uprzedzić mieszkańców gminy Krobia, aby nie wierzyli w biostymulatory czy rezonatory biofotonowe, które mają być „lekiem na całe zło”. I aby nie podpisywali żadnych umów, pisanych drobnym druczkiem. - Będzie pani mogła wejść ze mną. Nie sprawdzają dowodów, tylko przydzielone numerki - mówił.
Za młodzi
Przed pokazem udaje nam się ustalić, że firma, która zamówiła salę w krobskim kinie nazywa się Medic Splendor i siedzibę ma w Poznaniu. W internecie są informacje, że zajmuje się od wielu lat sprzedażą „prestiżowych produktów wellness, spa oraz fitness”, a urządzenia, które oferuje to „najwyższej jakości masażery”. Czyżby tym razem chodziło o coś innego? Spotkanie odbyło się w małej salce kina „Szarotka”. W holu czekali już zaproszeni, a przedstawiciele firmy przygotowywali się w środku. W pewnym momencie wyszła kobieta, pochodziła po korytarzu i usiadła przy jednym ze stolików. Jak się później okazało, bacznie obserwowała oczekujących. Po kilku minutach pojawiła się druga kobieta i poprosiła o dowody osobiste. Nie wszyscy goście byli na to przygotowani, niektórzy zdążyli pójść do domu po dokumenty.
- Pani to chyba za młoda jest - usłyszałam, kiedy chciałam przedstawicielce handlowej okazać swój dowód. - Pani nie może wejść. Tylko osoby powyżej 55 roku życia - dodała kobieta. A spoglądając na dokument mojego rzekomego „brata”, dla którego miałam być osobą towarzyszącą powiedziała: - Pan też nie wejdzie, ma pan tylko 52 lata.
Mieszkaniec Krobi próbował wyjaśnić powstałe zamieszanie: - To dlaczego osoba, która zapraszała, mówiła, że to spotkanie dla osób plus 50? Nikt mnie nie pytał o wiek. I zgodziła się, aby weszła młodsza osoba towarzysząca. Organizatorzy spotkania stwierdzili, że wobec „niedawno zatrudnionej” telefonistki zostaną wyciągnięte konsekwencje, bo „tak nie może być”. Po chwili od młodego mężczyzny z ekipy przedstawicieli handlowych usłyszeliśmy, że owszem, możemy zostać przebadani, ale... - Obawiamy się, że firma przyśle państwu rachunek. Badanie kosztowałoby około 250 zł. Mamy w kontrakcie zaznaczone, że wiek badanych ma być powyżej 55 roku życia -powiedział jeden z organizatorów spotkania. Dociekliwy mieszkaniec Krobi pytał, czy to koszt badania, czy wejścia na spotkanie? - Zapłaci pan za badanie. Najczęściej firma wysyła rachunek pocztą. My też, jako firma, musimy płacić za te badania osób poniżej 55 roku życia, też ponosimy koszty. Ogólny koszt to 650 zł, 400 zł jest refundowane - usłyszeliśmy kolejną nowinkę po krótkiej naradzie przedstawicieli handlowych. Refundowane przez kogo? NFZ? O, nie. Tutaj, po krótkiej naradzie przedstawiciele handlowi powołują się na pozyskane środki z Unii Europejskiej. - To są badania refundowane przez klinikę, gdzie my zdobyliśmy na nie dotacje unijne - stwierdziła jedna z kobiet. Co to za klinika? Dowiadujemy się, że nazywa się Henex. - Ze względu na to, że wyszły teraz afery z tym, że ludzie próbowali sprzedawać na wszelkich pokazach urządzenia, mamy bezwzględny zakaz przyjmowania osób poniżej 55 roku życia, które muszą być informowane o schorzeniach. Są też młodsze osoby badane, ale my nie gwarantujemy, że te schorzenia, które wyjdą w wyniku, będą długotrwałe - padło niejasne wyjaśnienie. Jeszcze podała informacje, że firma mieści się w Czechach, a dokładne badania organizmu przeprowadzane są metodą TRD. - Później nie zapisujemy leków - zarzekała się jedna z pań. A czy na spotkaniu oferowane są lecznicze urządzenia? Po krótkim wahaniu, a raczej konsternacji, kobieta odpowiedziała: - W sumie w tej chwili nie mamy terapii.
Stany zapalne na czerwono
Z relacji mieszkańców gminy Krobia, którzy weszli do sali wynika, że nie był to typowy pokaz, podobny do tych, jakie odbywały się w mieście wcześniej. Organizatorzy spotkania puścili „film propagandowy”. W tym czasie po kolei badali obecnych jakimś urządzeniem „wyjętym z ładowarki”. Wcześniej kobiety musiały zdjąć żakiety, a mężczyźni marynarki. Dowiedzieli się, że jest to wynalazek jakiegoś Polaka z Czech. - Kazali nam odczekać chwilę, zanim poprosili, żebyśmy się rozebrali. Chodziło o wyrównanie temperatury ciała. Z ładowarki pan wyjął jakieś urządzenie i wyjaśniał, że wzdłuż kręgosłupa będzie tym poruszał. Pytał, czy nas coś boli. Mówił, że to urządzenie na czerwono pokazuje, gdzie są stany zapalne - opowiada mieszkanka Krobi, która nie pozwoliła do końca się zbadać.
Schowali urzadzenia
Mieszkaniec Ciołkowa, który na korytarzu rozmawiał z „młodszymi” przyznał, że odniósł wrażenie, jakby jego i żony chcieli się szybko pozbyć. - Wzięli nas jako pierwszych. Widocznie ta kobieta, która przed spotkaniem wyszła z sali, obserwowała nas, słyszała, że rozmawiamy z panią - relacjonuje zaproszony na pokaz. Organizatorzy mówili, na co ma pomóc urządzenie, podkreślali, że jest to produkt, który ma jeszcze zezwolenie na rozprowadzanie w Polsce. - I to wszystko. Co mnie zdziwiło - nie podali nazwy firmy, jaką reprezentują, ani z jaką współpracują. Nie chwalili się urządzeniami za bardzo, ale widziałem, jak jedna z kobiet ten rezonator niosła - to był prawdopodobnie Minimedic 2000 GI - opowiada mężczyzna Ciołkowa. Twierdzi, że jednej kobiecie próbowali „wcisnąć” rezonator bio-fotonowy. - Jak to się skończyło, nie wiem. Dwie osoby, które zobaczyły o co chodzi, wyszły od razu. Mnie i małżonce nawet nie zaproponowali, abyśmy coś kupili. Kiedy wchodziłem do salki, to zauważyłem, że kilka tych urządzeń leżało na wierzchu, Natomiast po badaniach, kiedy podszedłem do stolika i mężczyzna zaczął ze mną omawiać moje dolegliwości, to już tych aparatów nie było. Musieli czegoś się wystraszyć i je schować. Takie wrażenie odniosłem.
Wystraszyli się?
Czyżby „młodsi” uczestnicy, chcący dostać się na pokaz, zaniepokoili organizatorów? Skoro sprzedaż biostymulatorów czy innych cudownych urządzeń leczących schorzenia za pomocą jest legalna, dlaczego nagle aparaty, które są rzekomo „lekiem na całe zło” zniknęły z pola widzenia obecnych na pokazie? Dlaczego nie padła konkretna nazwa firmy, którą reprezentowali organizatorzy spotkania? Skąd 2 różne firmy - inna wynajęła salę na pokaz, a dla innej rzekomo organizatorzy spotkania zdobyli środki unijne? Czyżby pseudourządzenie medyczne, jakim jest rezonator biofotonowy to była kolejna „ściema”? Na pokazach emerytom oferuje się go za cenę od 5 zł do 6 tys. zł. W internecie oferowany jest już za ok. 1 900 zł.
Kilka osób z gminy Krobia zdecydowało się na zakup biostymulatorów podczas pokazu, który odbył się w krobskim kinie w listopadzie 2013 r. Wtedy organizatorzy otwarcie poinformowali, jaką firmę reprezentują. Chodziło o Mat Medic.
68-letni mężczyzna z gminy Krobia tak relacjonuje to jesienne spotkanie: Najpierw kazali wyłączyć telefony komórkowe. Tłumaczyli, że jak będą nas badać, to komórki mogą zakłócać fale magnetyczne. No i „prześwietlali”. Zaczęli od głowy, poprzez oskrzela, przesuwali urządzenie w dół. Po kolei mówili na co jestem chory. Zaskoczyli mnie, kiedy zapytali: „w tym wieku nie ma problemów z prostatą?” A tego akurat byłem pewien, bo co roku się badam. Tym mnie przekonali. To urządzenie miało być lekiem na wszystko. Niektórym przymierzali je, tłumaczyli, jak to działa. Zgodziłem się kupić. Należało wpłacić zaliczkę, więc dałem 100 zł. Najpierw mówili, że koszt urządzenia to 2 500 zł, że w rzeczywistości jest ono znacznie droższe, ale koszt został obniżony dzięki środkom pozyskanym z Unii Europejskiej. Rata miała wynosić 144 zł, przez 36 miesięcy. W pierwszej chwili człowiek nie myśli, ile to naprawdę będzie kosztować. Dopiero w domu zorientowałem się, co to za kwota. Przy mnie 3 osoby brały 3 to urządzenie. Od razu dostawaliśmy do wypełnienia formularze umowy, także kredytowe.
Na szczęście ci mieszkańcy nabyli „cudowny sprzęt” poza siedzibą firmy i mogli - w ciągu 10 dni - zwrócić towar. Urządzenie trzeba było zawieźć osobiście do siedziby w Poznaniu. Jeśli sprawę w swoje ręce wziął krewny „naciągniętych” osób (syn, córka), musiał mieć upoważnienie emerytów. - Bez problemu wszystko udało się załatwić. Umowy, także kredytowe zostały zerwane. Oddali nam papiery. Po pewnym czasie oddano również wpłaconą zaliczkę, pomniejszoną o kwotę opłaty za przekaz pocztowy - opowiada syn jednego z mieszkańców, który zdecydował się kupić biostymulator.
Jak do sprawy podchodzi były pracownik firmy Minimedic, który rozprowadzał niegdyś rezonatory biofotonowe 2000 GI?
Kiedy zaczynałem się tym zajmować, to firma wchodziła na polski rynek. Fantastycznie. Spotkaliśmy się z facetem, który to skonstruował. On nam wszystko wyjaśnił. Po pół roku firma się rozpadła, każdy poszedł w swoją stronę. Chodziło o pieniądze. Cześć została oszukana. Od tej pory na rynku pojawiło się kilka firm. Czy teraz urządzenia są rozprowadzane legalnie, czy mają certyfikat CE? Na pewno ktoś ma, ale czy wszystkie urządzenia i wszystkie firmy działają legalnie? Tego nie jestem w stanie dziś powiedzieć. Na temat firmy Henex nie wypowiadam się, bo to nie są pozytywne odpowiedzi (...). Nie jestem w stanie dziś powiedzieć, która firma dzisiaj działa na polskim rynku legalnie i która sprzedaje certyfikowane urządzenia. Zdarzało się, że po kilku dniach one „wysiadały”. Należy uważać, firm jest kilka. Wciskają, że Unia Europejska dopłaca do urządzenia ileś tysięcy złotych. To nieprawda, żadna Unia, do żadnego prywatnego urządzenia nie dopłaci. A aparat oryginalny jest fantastyczny...