reklama

Mieszkańcy Dąbrówki Grodnicy mówią "NIE" fermie bydła. Przerażają ich smród gnojowicy i padliny, choroby oraz obrzydliwe muchy

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościBoją się chorób i wirusów, jakie mogą dotknąć ich zwierzęta, nie chcą uciążliwego smrodu i much w swoich wioskach. Mieszkańcy Grodnicy i Dąbrówki (gm. Borek Wlkp.) protestują przeciwko budowie i funkcjonowaniu dużej fermy bydła w sąsiedztwie. Są zbulwersowani, gdyż ich zdaniem, gospodarstwo rozbudowuje się nielegalnie.
reklama

Mieszkańcy dwóch sołectw w boreckiej gminie nie byli świadomi, że w sąsiedztwie ich działek i posesji rozrasta się ogromna ferma bydła. Wiedzieli, że część dużego gospodarstwa w Dąbrówce, które prowadził przedsiębiorca z Borku, została sprzedana innemu potentatowi z powiatu jarocińskiego. Nie zdawali sobie jednak sprawy jak szybko postępują prace na odkupionym terenie, który - według nich - może mieć powierzchnię kilkunastu hektarów. Nie mieli pojęcia, że za betonowym płotem, pod niedawno postawionymi wiatami, znajduje się już bydło. Twierdzą, że sprowadzono tam około 1200 sztuk byków. 

- W tej starej części jest około 4 500 sztuk bydła. Najbardziej obawiamy się chorób i smrodu. Boimy się chorób, bo oni mogą tu przywieźć wraz ze zwierzętami wszystkie choroby i wirusy świata. A byki przywożą z róznych stron. Wtedy zablokują nasze hodowle, nasze gospodarstwa. Mogą przywieźć chorobę niebiskiego języka, bo wirus BVD [Wirusowa biegunka bydła (BVD) jest wysoce zakaźną chorobą, prowadzi do bezpłodności i poronień - przyp. red.] też prawdopodobnie przywieźli. Jeśli bydło traci odporność, przestają działać leki i możemy zawieźć zwierzęta do Bakutilu  - krzyczy jeden z gospodarzy z Grodnicy. 

reklama

 

Choroby łatwo się przenoszą - pojazd z bydłem wjeżdża na fermę i wyjeżdża na asfalt, po tych śladach przedzie któryś z naszych rolników swoim traktorem i już ma wirus u siebie w gospodarstwie - dodaje inny mieszkaniec.

 

- Obrzydliwe będą roje much, zarazki i smród - podsumowuje sołtys Grodnicy Ewa Zimlińska.

Zapewnia, że obawy mieszkańców o to, że byki będą stały w śmierdzącym błocie nie są przesadzone. Żaden rolnik z okolicznych miejscowości nie chce firmie z Goliny sprzedawać słomy, bo właściciel fermy po porstu im nie płaci.

Przy takich ilościach zwierząt - jak nam przekazano ma tam być docelowo 12 tysięcy byków, hodowla na głęboką ściółkę, firma musiałaby mieć 120 tysięcy. balotów słomy. To jest nierealne - ci z Goliny nie mają swojej ziemi - zwraca uwagę rolnik z Grodnicy. 

reklama

Mieszkańcy Dąbrówki i Grodnicy podkreślają, że chcą żyć w bezpiecznej okolicy, w której nie musieliby martwić się, że woda będzie skażona. Ostatnio zwrócili uwagę na smród, jaki unosi się z przydrożnych rowów (podczas gorących dni dał im się szczególnie we znaki). Poza tym zaniepokoił ich rozmach, z jakim realizowana jest inwestycja, która ich zdaniem jest nielegalna. Podejrzane wydawały się samochody ciężarowe, które bez przerwy przejeżdżały przez bramę dużego gospodarstwa. 

O tym, jak bardzo i szybko ferma w Dąbrówce się rozbudowała nie mieli pojęcia również boreccy urzędnicy. Włodarz gminy Marek Rożek potwierdził ostatnie przypuszczenia mieszkańców - nie było mowy o tym, że w Dąbrówce powstanie ferma bydła.

reklama

- W lipcu z gminy firma uzyskała jedynie decyzję o warunkach zabudowy pod budowę 7 wiat, które miały służyć jako miejsce składowania sprzętu rolniczego i maszyn. Nie była wymagana decyzja środowiskowa w tym przypadku. Taki dokument jest wymagany tylko wówczas, kiedy miałoby to dotyczyć hodowli czy chowu zwierząt, a w tym przypadku wniosku o coś takiego nie było - taką informację społeczność dwóch sołectw usłyszała od burmistrza Borku.

Kierownik nie miał nic ciekawego do powiedzenia

W środę, 7 września mieszkańcy zebrali się przed bramą wjazdową dużej fermy w Dąbrówce. Wyszedł do nich kierownik gospodarstwa w Dabrówce, przedstawiciel firmy, od którego jednak niewiele się dowiedzieli. Zapewniał ich, że inwestycja jest legalna, powstaje za zgodą władz gminy. Nie przedstawił jednak żadnych dokumentów na potwierdzenie tych słów. Na potrafił wyjaśnić również, dlaczego z rowów unosi się odór. 

- Mówił o wodach opadowych, wpierał mi, że stąd ten nieprzyjemny zapach, ale deszczówka nie śmierdzi. To gnojowica - zaznaczyła sołtys Grodnicy.

Sołtys Grodnicy mówiła o samowoli, jaką urządza inwestor, rozbudowując fermę - chodziło o zniszczone pola, przez które na miejsce budowy dojeżdżają ciężarówki. Wtórowali jej pozostali mieszkańcy, przypominając, że wiaty miały być ochroną dla sprzętu rolniczego, a nie byków. 

- Nic mi o maszynach rolniczych nie wiadomo - mówił przedstawiciel firmy z Goliny.

Kierownk rozbudowy fermy w Dąbrówce próbował wmówić mieszkańcom, że wycieki, które widać na betonowym płocie to pozostałości po poprzednim właścicielu. Ostatecznie sam zaproponował spotkanie w szerzym gronie - z mieszkańcami, a nawet burmistrzem. Ustalono termin "za dwa dni".

Przedstawiciele inwestora nie dotarli do gminy Borek

9 września przed świetlicą wiejską w Grodnicy odbyło się zebranie mieszkańców dwóch sołectw z burmistrzem. Obecni liczyli na to, że przyjedzie również przedstawiciel spółki - właściciela terenu, na którym powstaje ferma. Chcieli usłyszeć jego zdanie w tym temacie, oczekiwali wyjaśnień.

- Z Goliny mieli do nas przywieźć dokumenty, jako dowód, że inwestycja na jest samowolą budowlaną. Pół godziny przed spotkaniem otrzymałam informację od kierownika, że inwestor, właściciel fermy wyjechał za granicę i nikt nie przyjedzie. W tak wielkiej firmie nie ma ludzi, którzy mogliby go reprezentować - wyjaśniła sołtys nieobecność oczekiwanych gości. 

Na piątkowe zebranie z mieszkańcami przyjechał burmistrz Borku Marek Rożek. Wyjaśnił, jakie kroki dotychczas podjęła gmina, kiedy zorientowano się, co dzieje się za betonowym płotem w Dąbrówce.

Inwestycja jest na uboczu - za starym zakładem jednego z boreckich przedsiębiorców - bardzo dobrze ukryta z jednej strony jest las, daleko od drogi krajowej nr 12. Zauważyłem powstający płot dopiero kilka dni temu.  Ale tam pracują ludzie, którzy są mieszkańcami okolicznych miejscowości. Nie widzieli, że coś się dzieje? Dopiero sygnał dostałem w środę - mówił Marek Rożek.

Burmistrz przekonywał mieszkańców, że po sygnałach, jakie otrzymał od Ewy Zimlińskiej - sołtysa Grodnicy, oględziny terenu dookoła fermy przeprowadzili pracownicy boreckiego urzędu. Przypuszczenia mieszkańców okolicznych wiosek się potwierdziły - urzędnicy zastali rowy zanieczyszczone gnojowicą. 

Ta firma tak działa. W Mszczyczynie też stawiano wiaty, miało być na słomę. Stoi tam teraz bydło, depczą wszystko. Nikt się nie przejmuje tym, że padlina tam leży w błocie kilka dni. Tutaj jest niebezpieczeństwo takie, że głowa boli - powiedziała Ewa Zimlińska, sołtys Grodnicy.

Odezwał się też inny mieszkaniec.

- Wcześniej pracowałem w zakładzie u naszego lokalnego przedsiębiorcy. Na starej części gospodarstwa były wybiegi do byków, na pola. Jak zobaczyłem teraz zdjęcia, po zmianie właściciela, byłem zaskoczony - dlaczego na tych polach są już wiaty z bykami? To jest ciekawe. Bo przecież budują nową część, na której są fundamenty pod kolejne wiaty. Chodzi o ilość. To jest ciekawe - zastanawiał się mężczyzna.

Ktoś z zebranych w Grodnicy poinformował, że w Dąbrówce ma powstać ferma na 12 tysięcy byków. Skąd o tym wie? 

- Kierownik i pracownicy gospodarstwa, ci od inwestora nam przekazali - usłyszeli obecni.

 

Zamiast maszyn na fermie w Dąbrówce stoją byki

Burmistrz Borku zapewniał, że decyzja o warunkach zabudowy jaką wydała gmina dotyczy budowy wiat, pod którymi plnowano umieścić sprzęt rolniczy, maszyny, nawozy. Wtedy, jak zaznaczył włodarz, nie jest wymagana decyzja środowiskowa. Żeby nie być gołosłownym Marek Rożek pokazał mieszkańcom dokumenty - decyzje o warunkach zabudowy oraz decyzje środowiskowe, które przed laty wydawał wojewoda na planowane inwestycje w Dąbrówce. Większość z nich nigdy nie zostala zrealizowana (biogazownia, wieża widokowa, chlewnia) 

- Była decyzja środowiskowa, wydana kilkanaście lat temu, na chlewnię, która nigdy nie powstała - mówił burmistrz Borku.

Zapewnił, że gdy tylko dowiedział się, że firma prawdopodobnie nie ma pozwolenia na budowę, gmina powiadomiła o sytuacji w Dąbrówce inspektora nadzoru budowlanego. 

- Mogę przypuszczać, że inwestycja została zrobiona nielegalnie, dlatego skierowałem również pismo do WIOŚ w Poznaniu, delegatura w Lesznie. Wnioskuję o podjęcie kontroli w związku ze stwierdzeniem zanieczyszczeń rowów w obrębie wsi Dąbrówka oraz do Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego w Gostyniu o podjęcie kontroli ze względu na trwające prace budowlane na działkach w obrębie Dąbrówki - powiedział burmistrz Marek Rożek.

Przekonywał mieszkańców, że dalsze działania są w rękach tych dwóch instytucji. Mówił o swoich przypuszczeniach - jego zdaniem nadzór budowlany wstrzyma inwestycję.

Mogę tylko powiedzieć, że w sytuacji kiedy okazuje się, że inwestycja jest nielegalna - nadzór budowlany wydaje rozporządzenia, by uregulować kwestię legalności inwestycji. Przypuszczam, że po wstrzymaniu, każe uzupełnić dokumenty. Czyli inwestor musi uzyskać decyzję środowiskową, a według mojej wiedzy i w obecnej sytuacji z pewnością nowi właściciele gospodarstwa tej decyzji nie uzyskają - po pierwsze gmina Borek Wlkp. nie posiada odpowiedniej ilości wody, żeby mogła na taką ilość zwierząt w ogóle taką decyzję podpisać. Po drugie - oczywistą rzeczą jest, że podczas konsultacji społecznych mieszkańcy taką decyzję by oprotestowali. Przypuszczam, że procedury będą trwały kilka, może kilkanaście tygodni, ale ostatecznie sprawa trafi pewnie do prokuratury. Do prokuratora sprawę zgłasza nie burmistrz, ale inspektor nadzoru budowlanego - wyjaśniał mieszkańcom Marek Rożek.

Sołtyska Grodnicy podkreślała, jak wszyscy mieszkańcy, że rozbudowa gospodarstwa w Dąbrówce to samowola budowlana. Jaka instytucja może sprawdzić, czy za płotem stoi wiata na maszyny, czy zamiast tego założono już poidła i wpędzono bydło? 

Nawet - z wiedzy którą posiadam - te wiaty nie mają prawa tam stać, gdyż nie mam pozwolenia na ich budowę ze starostwa powiatowego. Decyzja o warunkach zabudowy to inaczej określenie, jakie warunki należy spełnić, żeby można było coś wybudować. A pozowlenie wydaje już Starostwo Powiatowe w Gostyniu - mówił burmistrz Borku.

Włodarz przypomniał, że decyzję o warunkach zabudowy dla inwestycji związanej z budową wiat gmina wydała dla 2 działek. Dla pozostałych złożone są wnioski o wydanie warunów zabudowy, a postepowanie administracyjne jest w toku.

Jeśli ktoś składa wniosek w konkretnym temacie, na przykład na budowę wiaty, gdzie będzie stał sprzęt rolniczy, nie mogę z góry zakładać, że on jest przestępcą, że mnie oszuka. Mogę to wiedzieć, ale jeśli nie wydam mu decyzji, wtedy skieruje sprawę do SKO i nakazem będą musiał to zrobić - wyjaśniał burmistrz. Rożek. - Leżą w urzędzie 3 kolejne wnioski na działki, które już właściwie zabudowali. Od gminy właściciel nie dostanie decyzji o warunkach zabudowy, bo widzimy, że sa rozpoczęte dzialania i mam podstawę, by domówić  - dodał.

Inwestycja w Dąbrówce powstawała w ukryciu?

Violetta Jańczak, mieszkanka Borku, inicjatorka ekologicznych działań w Borku Wlkp. dopytywała, czy gmina dopełni wszelkich formalności po to, by podobne sytuacje nie zadrzały się w miejscach, gdzie dawniej funkcjonowały PGR, na terenach które są przejmowane?

Betonowanie teraz to jest strzał w kolano. Zwłaszcza w gminie, w której stepowieje ziemia, jest susza. Mam wrażenie, że cała nasza Wielkopolska zmienia się teraz w zagłębie ferm. Kiedy jedzie się wzdłuż i w poprzek Polski - jak sie wjeżdża do Wielkopolski - to jest bulwersujące.W jakim tempie powstała ta inwestycja? Trzy miesiące - nie mieliście żadnych instrumentow, żeby to zatrzymać? - dopytywała Violetta Jańczak.

Burmistrz Rożek zapewnił, że we wnioskach dotyczących wydania warunków zabudowy nie było mowy o hodowli bydła.

- Płot betonowy do wysokości 2,20 m postawić sobie może każdy i nikt nie może mu zabronić - mówił borecki włodarz. - Nie popełniliśmy żadnego błędu, nie zaniedbaliśmy niczego. Wszystkie kroki, które należało podjąć, zrobiłem. Teraz pozostaje mi z mieszkańcami pójść i wyprowadzać byki. Nic więcej już zrobić nie mogę. W kwestii prawnej wszystko już poszło - przekonywał włodarz.

Violetta Jańczak, ambasadorka działań ekologicznych w boreckiej gminie, znana z tego, że zrobi wszystko by ratować przyrodę i naturalne środowisko, nie ustępowała.

Jestem zaskoczona, zdruzgotrana - nie tylko ja, ale ludzie, którym bliska jest nasza lokalna przyroda - powiedziała.

Borecki włodarz zauważył, że nie jest w stanie zatrzymać inwestycji, "która w ukryciu powstała w ciągu kilku tygodni".

Dlatego zapytałem - mieszkańcy nie wiedzieli, że takie coś powstaje? Kiedy tylko takie wieści do mnie doszły, podjąłem wszelkie działania i myślę, że w ciągu kilku najbliższych dni - będzie tutaj przedstawiciel wojewódzkiego inspektoratu ochrony środowiska - uspokajał burmistrz Borku Wlkp.

 

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama