Znikające rowy i zwężające się dróżki polne to zmora wielu gmin. To, co często jest na mapie, ma się nijak do rzeczywistości. Zmiany chce pępowski magistrat. - Rowy nie zniknęły nagle w ostatnim czasie, a zaorywane były systematycznie od 10, 30 a może 40 lat - stwierdził Stanisław Krysicki, wójt Pępowa. Temat samowolnego przekształcania na pola rowu należącego do pasa drogowego, jest coraz częściej podejmowany. Zwłaszcza przy okazji remontu dróg i kłopotów z podmakaniem gruntów, jak na przykład w Pasierbach. Zaistniała potrzeba wykopania tam 400 metrów rowu. Na konieczność odtwarzania rowów przy drogach Stanisław Krysicki zwraca uwagę od momentu, gdy objął fotel wójta. - I się męczę cały czas. W niektórych gminach jest problem na ogromną skalę, bo nic nie robią. A my systematycznie odkopujemy rowy melioracyjne i drogowe. Polepsza się stan, ale żeby uzyskać zadowalający efekt, jeszcze potrzeba wiele lat. Są to zaległości kilkunastoletnie i tego nie da się od tak odtworzyć - powiedział włodarz. Jego zdaniem świadomość dotycząca konieczności istnienia cieków jest wśród rolników coraz większa. Ale czasami nie może zrozumieć niektórych właścicieli gruntów. Więcej w obecnym wydaniu "Życia". (doti)
Kłopot z zaoranymi rowami
Opublikowano:
Autor: Redakcja
Przeczytaj również:
Wiadomości
Polecane artykuły:
wróć na stronę główną
ZALOGUJ SIĘ
Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM
e-mail
hasło
Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE