Artykuł opublikowany w numerze 3/2015 Życia Gostynia
Jako jeden z gostyńskich listonoszy, mam codzienną okazję do spotykania wielu mieszkańców naszego miasta. Dla niejednego z nich, jestem osobą, z którą można się podzielić ciekawą informacją, historią lub zwierzyć się z problemów dnia codziennego. Jedną z ciekawszych historii jaką usłyszałem, a którą chciałbym się z Państwem podzielić, są życiowe losy Stanisława Szymańskiego- członka ruchu oporu, żołnierza, a także utalentowanego piłkarza i cenionego filatelisty.
Historia pana Stasia
Urodził się w Gostyniu 6 listopada 1927 roku jako drugi syn ślusarza Michała i Józefy z domu Eitner. Mieszkali przy ulicy Zielonej – dom nie zachował się do czasów współczesnych. Jego brat Leonard był 2 lata starszy – został później księdzem.
Wyjazd do Francji
W 1930 roku wraz z bratem i matką wyjechali do Francji, gdzie już od pewnego czasu pracował w kopalni jego ojciec. Zamieszkali w miasteczku Carvin koło Lille. W okresie międzywojennym miała miejsce duża fala migracji do tego kraju, która spowodowana była trudną sytuacją ekonomiczną Polski i dużymi stratami ludnościowymi Francuzów w I wojnie światowej. Warto wspomnieć, iż do dziś mieszka tam tysiące osób pochodzenia polskiego, które są potomkami dawnych górników. Ich życie nie odbiegało znacząco od innych polskich rodzin, które związały swój los z pobytem na obczyźnie. Rodzice przywiązywali sporą uwagę, aby synowie byli wychowywani w polskim duchu. Oprócz obowiązkowej nauki w szkole francuskiej, Stanisław i Leonard uczęszczali również do szkoły polskiej. Po ukończeniu zawodowej szkoły górniczej Stanisław był zatrudniony w kopalni jako pomocnik górnika i pomocnik geodety na dole. To właśnie we Francji rozpoczęła się przygoda młodego Stasia z piłką nożną, której poświęcił później wiele lat swojego życia, a która stała się jego wielką pasją. Miał 12 lat, gdy zaczął grać. - Inni chłopacy uganiali się za dziewczynami, natomiast on za piłką – wspomina świadek tamtych dni pani Cecylia Gil. W 1944 roku został wybrany na najlepszego juniora Francji Północnej w sezonie 1943/44.
Wybuch wojny
Mimo młodego wieku we wrześniu 1943 roku zasilił szeregi sformowanej we Francji Polskiej Organizacji Walki o Niepodległość, gdzie należał do grupy, której zadaniem były działania dywersyjne oraz sabotaż obiektów. Specjalizowali się w zadaniach kurierskich – ulotki, broń, radia, wykrywaniu i obserwowaniu wyrzutni V1 i V2 oraz wysadzaniu mostów i torów kolejowych. Po wyzwoleniu północnej Francji został żołnierzem Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie i znalazł się w I korpusie gen. Maczka, który prowadził działania na terenie Belgii i Holandii. Jako młodociany został wycofany do Szkocji do obozu rekruckiego, gdzie został później przydzielony do Junaków przy obozie wychowania pancernego. W Wielkiej Brytanii ukończył szkołę podoficerską piechoty i został odkomenderowany do IV Dywizji 4 batalionu CKM gen. Glabisza. Zdemobilizowany 22 kwietnia 1947 roku. Za udział w walkach II Wojny Światowej został uprawniony do noszenia medalu „The War Medal 1939/45”. Powrócił do Francji, gdzie zaczął pracować w cukrowni w Courier. Naturalnie, nie zapominał o grze w piłkę.
Powrót do Polski
W sierpniu 1948 roku wraz z rodzicami wrócił do Polski, do Gostynia, i zamieszkali w domu babci Józefy przy ul. Leszczyńskiej 20 (obecnie Powstańców Wielkopolskich). Niemal natychmiast po osiedleniu w Gostyniu rozpoczął grę w tutejszej Kani, gdzie szybko przylgnęło do niego przezwisko „Francuz”. Już wkrótce przeniósł się do Kolejarza Leszno (późniejsza Polonia Leszno), z którym wszedł do II ligi (1951 rok), aby w niedalekiej przyszłości ponownie zawitać w gostyńskim klubie i rozpocząć pracę trenerską z seniorami i juniorami. Trenował również kręglarstwo w Starcie Gostyń. - Poznałem go w latach 60. Jako szesnastolatek grałem w drugiej drużynie Kani Gostyń, a on przeszedł do nas z Polonii Leszno jako trener i zawodnik. Pracę z pierwszym zespołem zaczął od odważnego wprowadzenia wielu młodych zawodników, miedzy innymi mnie. Umożliwił nam zdobywanie dorosłych piłkarskich szlifów u boku doświadczonych piłkarzy. W późniejszych latach, gdy grałem już w najlepszej wówczas drużynie w Wielkopolsce - Olimpii Poznań, to często i serdecznie wspominaliśmy „Francuza” Szymańskiego z chłopakami, którzy przyszli do nas z Polonii Leszno – Heniem Wielgoszem, Wacławem Domagałą i Rysiem Marcinkowskim. Trenera Szymańskiego pamiętam jako dobrego trenera, ale przede wszystkim wspaniałego człowieka, który zawsze służył dobrą radą, słowem i uśmiechem. Takim pozostanie w mojej pamięci – mówi Czesław Wojciechowski, były piłkarz i trener.
Życie w powojennej Polsce
Jako jeden z byłych żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie był ciągle na cenzurowanym. Władze komunistyczne patrzyły na nich zawsze ze sporą podejrzliwością. – Życia nie ułatwiał mu też jego zadziorny charakter – przyznaje po latach małżonka, Irena Szymańska. – Między innymi z tego powodu musiał zmieniać miejsce zatrudnienia. Nie chciał chodzić na obowiązkowe pochody pierwszomajowe i na wybory. Raz nawet specjalnie po niego przyjechali. Cały czas szedł pod prąd. Nawet do lekarza nie chciał chodzić! Gdy po latach zgłosił się do przychodni, to nawet nie mieli założonej jego karty – wspomina żona. Pracował w Pleszewskiej Fabryce Aparatury, Pallasie, PZU, PZGS i francuskiej firmie CIFAL, która budowała kondensownię mleka w Gostyniu – przydała się tam jego znajomość francuskiego. W 1982 roku przeszedł na emeryturę. Razem z małżonką, którą poznał w 1948 roku, wychowali czterech synów.
Zbieranie znaczków
Rozpoczęło się od klasera ze znaczkami, które otrzymał w prezencie… jego syn. Jako, iż obdarowany nie wyrażał większego zainteresowania podarunkiem, sam zaczął tworzyć kolekcję. W styczniu 1960 roku wstąpił do gostyńskiego Koła Polskiego Związku Filatelistów. W latach 60. prowadził wspólnie ze Stanisławem Piotrowiakiem koło młodzieżowe. Był sekretarzem zarządu w latach 1973-74 oraz członkiem komisji rewizyjnej w latach 1985-86. Wystawiał swoje zbiory na wystawach i pokazach filatelistycznych. Za swą pracę na rzecz filatelistyki otrzymał wiele wyróżnień i dyplomów uznania m.in. odznaki honorowe Polskiego Związku Filatelistów ( brązową 1973, srebrną 1990 i złotą 1999 ). – Był bardzo sumienny, punktualny i koleżeński. Zawsze mogliśmy liczyć na jego pomoc. Prawdziwy pasjonat filatelistyki – wspomina Andrzej Dudek, prezes gostyńskich filatelistów.
***
Stanisław Szymański zmarł 20 grudnia 2006 roku. - Ja i mąż byliśmy swoistymi przeciwnościami. Ja dużo mówiłam, a on głównie słuchał. Ja lubiłam tańczyć, a mąż nie chciał i nie umiał. Wydaje mi się, iż on chyba zawsze lepiej czuł się we Francji, którą po wojnie kilkakrotnie jeszcze odwiedziliśmy. W Polsce, chyba nie do końca potrafił odnaleźć swoje miejsce – kończy wspomnienia o mężu pani Szymańska.