Gostyńscy radni "wyczuli pismo nosem"
Tematem zainteresowali się gostyńscy radni na wspólnym posiedzeniu komisji edukacji, kultury i spraw społecznych oraz komisji rozwoju gospodarczego i promocji, jakie odbyło się 8 marca. Przy okazji omawiania projektu uchwały, dotyczącej zmian w gminnym budżecie członkowie rady miejskiej dowiedzieli się, że zapisano w nim 150 000 zł z przeznaczeniem na poniesienie kosztów ewentualnego postępowania sądowego do jakiego prawdopodobnie będzie musiało dojść - przy okazji starań o zwrot gruntów - gdyby GSM nie zaakceptowała propozycji gminy.
Nie ma mowy o konflikcie gminy Gostyń i spółdzielni mieszkaniowej
Włodarze nie mówią w tym przypadku o konflikcie pomiędzy gminą Gostyń a spółdzielnią mieszkaniową. Burmistrz Jerzy Kulak przyznaje otwarcie, że chce sprawę załatwić polubownie i dojść do porozumienia, odzyskując gminne tereny, które zostały przekazane spółdzielni w ramach użytkowania wieczystego.
Na tym gruncie GSM miała stawiać bloki
Sprawa ciągnie się już półtora roku, a zaczęła się, gdy do urzędu miejskiego wpłynęło pismo z GSM, w którym przedstawiciele spółdzielni poprosili o wyznaczenie dojazdu do pewnej działki w okolicy os. Słonecznego i ul. Górnej w Gostyniu. Z dokumentu wynikało, że GSM zamierza grunt sprzedać. Burmistrz Jerzy Kulak zainteresował się tym, prosząc o wyjaśnienia urzędników z dłuższym stażem pracy i większym doświadczeniem. Okazało się, że gmina Gostyń była kiedyś właścicielem działek, do których spółdzielnia chce wyznaczyć dojazd.
- Kilkadziesiąt, może 30 lat temu przekazano teren GSM w użytkowanie wieczyste, by w przyszłości powstały kolejne bloki przy ul. Górnej. Taki plan miała realizować spółdzielnia. W umowie ze spółdzielnią był wyraźny zapis, że ziemia może być wykorzystana tylko pod budowę bloków, ale okazało się, że zamiary spółdzielni są inne - wyjaśniał Jerzy Kulak podczas posiedzenia komisji.
GSM zwlekała z podjęciem decyzji półtora roku
Gdy burmistrz zorientował się, o co chodzi w sprawie, pojawiła się obawa, czy w przyszłości władze nie zostaną oskarżone o działanie na szkodę gminy.
- Wyznaczamy dojazd, dajemy możliwość „uruchomienia” tego gruntu, ale mamy wiedzę, że spółdzielnia nie będzie budowała tam bloku tylko sprzeda działki warte kilka milionów złotych - mówił Jerzy Kulak.
Korzystając z porady prawników, burmistrz spotkał się z przedstawicielami GSM. Ci prosili, by samorząd gminny wstrzymał się z działaniami i dał im czas na przeanalizowanie sytuacji.
- Trochę byliśmy zbywani w moim odczuciu. Rozmowy na ten temat trwały półtora roku. Wciąż jesteśmy w tym samym punkcie. Nie możemy i nie chcemy już dłużej czekać. Wysłaliśmy w tym roku pismo do GSM, daliśmy miesiąc na zajęcie stanowiska - mówił Jerzy Kulak.
Zarząd spółdzielni mieszkaniowej poprosił o spotkanie, które miało odbyć się w tym tygodniu. Burmistrz podczas posiedzenia komisji przekazał radnym, że celem gminy nie jest rozprawa sądowa.
- Sprawa jest jednoznaczna. Wskazują to wszyscy nasi prawnicy i przedstawiciele klubów radnych, którzy też byli w nią zaangażowani. Zapisy umowy są jasne - spółdzielnia może przeznaczyć grunt tylko na jeden cel, a na pewno nie może go sprzedać - tłumaczył radnym włodarz gostyńskiej gminy.
Gmina Gostyń ma kompromisowe rozwiązanie
Samorząd patrzy przychylnie na GSM, gdyż na przestrzeni 30 lat spółdzielnia, która dysponowała gruntem, ponosiła pewne koszty, chociażby płacąc podatek od nieruchomości.
- Co kilka lat przycinki były realizowane. Być może wyliczymy te koszty, które poniosła z powodu utrzymania gruntu i jakoś je zrekompensujemy w ramach porozumienia - przedstawiał zamierzenia wobec spółdzielni Jerzy Kulak.
Gmina Gostyń zaproponowała zarządowi GSM rozwiązanie kompromisowe - jeśli dojdzie do porozumienia stron i bez udziału sądu gmina odzyska teren, to być może wykonane zostaną pewne prace na rzecz spółdzielni.
- Mówiliśmy o lepszym zagospodarowaniu przestrzeni, która znajduje się na granicy terenów gminnych i tych, należących do GSM - tłumaczył Jerzy Kulak.
Sprawa sądowa w ostateczności. Jest 150 tys. zł
Tak czy inaczej, prawnicy doradzający gostyńskim włodarzom uważają, że w sądzie gmina ma spore szanse na odzyskanie ziemi, której - ich zdaniem - spółdzielnia sprzedać nie może.
- Gdyby trzeba było udać się do sądu, kwota 150 tys. zł jest wpłatą zabezpieczającą. Gdybyśmy przegrali, tracimy tę kwotę. Według naszych prawników z urzędu mamy ok. 90% szansy, że wygramy w sądzie. Wtedy nie dość, że ta kwota zostanie zwrócona, to jeszcze odzyskamy ziemię - wyjaśnił kwestię zapisu w budżecie Grzegorz Skorupski, zastępca burmistrza.
Jerzy Kulak z kolei zdecydowanie dał do zrozumienia, że jest zdeterminowany i nie chce dłużej czekać ze względu na plany wobec tej części miasta, w której znajduje się grunt. Gmina nie chce dopuścić do tego, by GSM dorobiła sie na ziemi, która nie jest jej własnością.
- Ten rejon Gostynia rozwija się dość intensywnie. Za chwilę będziemy mieli komunikacyjnie rozwiązany problem dojazdu. Powstaje łącznik, który jest w sąsiedztwie terenu i trzeba sensownie zaplanować ten grunt, a na pewno nie można pozwolić na to, żeby spółdzielnia go sprzedała. Uzyska wtedy pieniądze za gminny grunt - wyjaśnial radnym Jerzy Kulak. - To już wiemy od prawników, że nie może tak zrobić. A skoro ma takie plany, to powinniśmy doprowadzić do tego, że grunt z powrotem stanie się naszą własnością i gmina będzie rozporządzać nim, jako swoją ziemią - dodał
Poparł go przewodniczący Rady Miejskiej w Gostyniu Mirosław Żywicki.
- Uczestniczyłem w spotkaniach. Uważam, że jeśli grunt nie został wykorzystany tak, jak powinien zgodnie z umową, to powinien wrócić do zasobów gminy - powiedział.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.