Pamiętamy, w jaki sposób jeszcze dwa lata temu, podczas pandemii koronawirusa, mleko znikało z półek sklepowych. Tymczasem może dojść do sytuacji, kiedy mleko i produkty mleczne w sklepach w ogóle się nie pojawią. Platforma Porozumienia Mleczarskiego, w której skupione są związki i organizacje, a także przedsięborstwa branży mleczarskiej obawia się, że przez kryzys energetyczny może dojść do mlecznej katastrofy. Przedstawiciele zakładów mleczarskich przestrzegają przed przerwaniem procesów produkcyjnych, poważnymi stratami finansowymi zakładów oraz - w konsekwencji - brakiem mleka na rynku.
Plan wprowadzenia ograniczeń w poborze energii i gazu ziemnego
Spółdzielnie oraz firmy mleczarskie potwierdzają, że otrzymały pisma od dostawców prądu i gazu, z których wynika, że ci ostatni mają zamiar wprowadzić plany ograniczeń w poborze energii „do poziomów niepozwalających na utrzymanie produkcji, magazynowania, a nawet funkcjonowania przyzakładowych oczyszczalni ścieków”. Taki jest scenariusz dla spółdzielni mleczarskich i innych przetwórców mleka, gdyby spełnił się plan dostawców, dotyczący ograniczenia zużycia gazu i energii do 30%. Niektórzy zarządzający firmami twierdzą, że czasy, kiedy media (prąd, gaz, wodę) dostarczało państwo, już minęły. Mimo wszystko niepokój w branży mleczarskiej rośnie...
W sklepach zabraknie mleka? W porozumieniu biją na alarm
Platforma Porozumienia Mleczarskiego, w skład której wchodzą: PFHBiPM, Polska Izba Mleka, Krajowy Związek Spółdzielczości Mleczarskiej, Krajowe Stowarzyszenie Mleczarzy oraz prywatni przetwórcy, w imieniu przedstawicieli branży mlecznej, ogłosiła alarm i apeluje do rządu o pilne działanie.
- Ograniczenie dostaw energii i gazu to byłaby tragedia w samym przetwórstwie, nie mówiąc o produkcji - podkreśla Leszek Hądzlik, prezydent PFHBiPM, uzasadniając nagłośnienie sprawy.
Firmy mleczarskie twierdzą, że w planowaniu ewentualnych ograniczeń w dostawach prądu czy gazu nie bierze się pod uwagę specyfiki tej gałęzi przemysłu.
- Mleko nie może czekać kilku dni na przetworzenie, zaś produkty gotowe do magazynowania nie mogą czekać bez określonego poziomu dostaw nośników energii - tłumaczą mleczarze.
Mleko to szczególnie wrażliwy produkt
W wystosowanych pismach przedstawiciele branży mleczarskiej argumentują, że wprowadzenie dobowych i godzinowych maksymalnych ilości poboru gazu ziemnego dla zakładów mleczarskich, może w praktyce zagrozić nie tylko możliwości przerobu mleka surowego. Skutkiem mogą być również uszkodzenia linii produkcyjnych. Według nich już 2-3 dni problemów z dostawami energii mogą oznaczać prawdziwą katastrofę.
- Nagłe i drastyczne ograniczenie dostawy gazu ziemnego do zakładu przerobu mleka może skutkować uszkodzeniem linii produkcyjnych, których nie da się szybko naprawić po przywróceniu dostaw gazu lub zwiększeniu dostarczanego gazu ziemnego. W konsekwencji grozi to utratą płynności finansowej, a nawet upadłością zakładu mleczarskiego - czytamy w petycji wystosowanej do obozu rządzącego.
Platforma Porozumienia Mleczarskiego pisze o skutkach przerwania procesów produkcyjnych: będzie to związane z niedoborem wyrobów na rynku i poważnymi stratami finansowymi dla zakładów.
Nie można zatrzymać produkcji mleka przez krowy
Branża mleczarska zaznacza, że firmy mają zdolności przerobu mleka dostosowane do ilości skupowanego na bieżąco mleka. Podkreśla również jak szczególnie wrażliwym produktem jest mleko w zakresie „maksymalnego czasu jego przetworzenia na produkty do konsumpcji lub półprodukty”, zwracając uwagę, że pod wieloma względami produkcja mleka znacząco odróżnia się od innych.
- Nie możemy zatrzymać lub przełożyć wytwarzania mleka przez krowy. W żadnym gospodarstwie, gdzie hodowane jest bydło ręcznie nikt krów już nie doi. Proces ten odbywa się mechanicznie. U krów z wymieniem pełnym mleka zaczęłyby pojawiać się choroby, wpłynęłoby to negatywnie na dobrostan zwierząt - wylicza prezydent Leszek Hądzlik. - Żywiec może być przetrzymywany w gospodarstwach rolnych czy zakładach, bo nie dojdzie do istotnej utraty jego jakości - dodaje.
Zauważa, że przy ograniczeniach w dostawach energii i gazu straty poniosą rolnicy, od których surowiec po prostu nie będzie odbierany, gdyż nie mają oni możliwości przerwania produkcji, a możliwości magazynowania mleka są niewielkie. Wtedy pojawi się problem, co zrobić z taką ilością niewykorzystanego mleka. Wylać na ulicę...
- Jak go zutylizować? Obawiamy się, że konsekwencje takiej sytuacji dla środowiska naturalnego mogą być opłakane - czytamy w piśmie ZPPM.
Zakłady mleczarskie apelują o zapewnienie stabilności dostaw energii
Pisma zostały wysłane do Henryka Kowalczyka - ministra rolnictwa i rozwoju wsi oraz Jacka Sasina - wiceprezesa Rady Ministrów. Przedstawiciele branży mleczarskiej proszą o podjęcie kilku pilnych i stosownych działań w celu uniknięcia wskazywanych zagrożeń. Działania miałyby dotyczyć zapewnienia stabilności dostaw gazu ziemnego i energii elektrycznej do zakładów produkcyjnych.W petycji reprezentanci branży mleczarskiej piszą:
"(...) Prosimy Pana Premiera o:
- Zmianę w rozponądzeniu Rady Ministrów z dnia 17 lutego 2021 roku w sprawie sposobu i trybu wprowadzania ograniczeń w poborze gazu ziemnego w taki sposób, aby wyłączyć spod jego obowiązywania zakłady przetwórstwa mleka
- objęcie zakładów przetwórstwa mleka systemem infrastruktury krytycznej, jako kluczowych dla funkcjonowania polskiej gospodarki i dla bezpieczeństwa żywnościowego Polski
- spowodowanie, aby Polska Spółka Gazownictwa zakwalifikowała zakłady mleczarskie do odbiorców chronionych nie podlegających ograniczeniom w 10, 11 i 12 stopniu zasilania.
- Ten alarm ma uzmysłowić decydentom, którzy będą rozdzielać gaz lub energię, że należy do tego podejść rozsądnie. Nie wyobrażam sobie, żeby mleczarstwo nie było w tak zwanej strategiczności państwa. Występujemy o to, by nie obowiązywały nas ograniczenia: o podjęcie pilnych kroków zapewniających, że ewentualne ograniczenia w przypadku zakładów produkcji mlecznej będą stosowane w ostatniej kolejności - tłumaczy Leszek Hądzlik.
Branżę mleczarską irytuje brak odzewu i podjęcia działań
Wcześniej branża mleczarska apelowała już do rządu o zmiany w przepisach, które nie skutkowałyby ograniczeniem dostaw energii do zakładów przetwórczych. Polska Izba Mleka, wspólnie z organizacjami reprezentującymi inne sektory przetwórcze, od początku pandemii w 2020 roku apelowała o wprowadzenie mleczarstwa do infrastruktury krytycznej.
- Musimy zapewnić ciągłość odbioru surowca od rolników i dostarczyć Polakom żywność. Dziś potrzeba zapewnienia nam stałych dostaw gazu i prądu staje się jeszcze bardziej wyraźna. Jeśli zabraknie nam tych mediów, zabraknie nam żywności, a rolnicy będą wylewać mleko, także przed Sejmem - mówiła cytowana przez portal "Wieści Rolnicze" Agnieszka Maliszewska, dyrektor biura Polskiej Izby Mleka.
Branża mleczarska sama zaproponowała kilka rozwiązań. Mimo apeli organizacji sektor rolno - spożywczy, w tym sektor mleka, nie został objęty tymi regulacjami. Żadnej odpowiedzi rządu nie ma rownież w opisywanym przypadku.
- Po tym, jak to nagłośniliśmy, na razie nie ma odzewu. Irytuje nas brak reakcji. Rząd twierdzi, że do sytuacji kryzysowej nie dojdzie. Nie mamy stuprocentowej gwarancji, jesteśmy raczej zaniepokojeni. Rząd nie podejmuje aktywnych działań, by objąć ochroną naszej gałęzi przemysłu i apel będziemy ponawiać - mówi Leszek Hądzlik, zaznaczając że niepokój się nasila, a w sprawie coraz głośniej wypowiadają się już prywatni przedsiębiorcy należący do czołowych przetwórców mleka.
Zarząd Spółdzielni Mleczarskiej w Gostyniu: Nie ma co robić tragedii
Stefan Stachowiak, zastępca prezesa Spółdzielni Mleczarskiej w Gostyniu w rozmowie z dziennikarką portalu gostynska.pl nie ujawnił jednoznacznie, czy zakład otrzymał pismo ostrzegające przed ograniczeniami w poborze energii czy gazu. Uspokaja, że gostyńskiej spółdzielni ograniczenie produkcji mleka i jego przetworów nie grozi.
- Jako zakład mamy podpisane umowy z dostawcami energii elektrycznej i gazu. Z tego co wiem, mamy dostawy zagwarantowane. Nikt nie umie przewidzieć, co się wydarzy w istniejącej sytuacji geopolitycznej. Póki co, sytuacja w naszej spółdzielni jest stabilna. Nie chciałbym przekazywać, że jest tragedia i tak dalej. Skutki ewentualnego kryzysu odczuje większość przedsiębiorstw produkcyjnych (...). We wszystkich umowach z dostawcami energii istnieje zapis, że w przypadku blackout’u czy ograniczeń mocy w dostawie energii istnieje możliwość wprowadzenia stopnia ograniczeń konsumpcji energii. Z umowy wynika, że coś takiego może się wydarzyć, ale tylko wtedy, kiedy nie ma możliwości wyprodukowania lub dostawy określonej ilości energii - tłumaczy Stefan Stachowiak.
TUTAJ przeczytasz o problemach z cukrem w Gostyniu i okolicy. Z kolei TUTAJ piszemy o dodatku węglowym.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.