Lokale gastronomiczne, jak wiele innych podmiotów gospodarczych, działają w ścisłym reżimie sanitarnym – maksymalnie 30 proc. obłożenia lokalu. Obowiązuje dystans między stolikami (zajęty może być co drugi stolik, odległość między stolikami musi wynosić co najmniej 1,5 m – chyba, że znajduje się między nimi przegroda o wysokości co najmniej 1 m, licząc od powierzchni stolika). O nowych obostrzeniach poinformował 15 grudnia minister zdrowia, Adam Niedzielski. Więcej na ten temat TUTAJ.
Grzecznie pytają
We wspomniany limit nie wliczają się osoby zaszczepione, którym zweryfikowano certyfikat. I tu zaczyna się problem.
- My pytamy swoich gości, czy są zaszczepieni czy nie i oni dobrowolnie podają nam informację o posiadaniu certyfikatu – wyjaśnia Anna Przewoźna, właścicielka restauracji Loft w Gostyniu. - Z dwutygodniowego [odkąd obowiązują nowe limity – przyp. red.] doświadczenia wiemy, że to się sprawdza. Szacujemy sobie, obliczamy, czy ten limit 30 % niezaszczepionych jest przekroczony. Póki co, większość odwiedzających nas osób jest zaszczepiona.
Bardzo podobnie wygląda sytuacja w popularnym barze „Szalona Krowa” na gostyńskim rynku.
- W tygodniu mamy mało ludzi, w weekend przy rezerwacjach stolików pytamy o ilość osób zaszczepionych i niezaszczepionych i w ten sposób wyliczamy, ile jeszcze gości możemy wpuścić – tłumaczy pracownica lokalu.
W piaskowskich „Czterech Garach” większośc obiadów wydawana jest na wynos, więc problem limitów sam z siebie nie istnieje.
- Przy imprezach zamkniętych prosimy o deklaracje, ile osób jest zaszczepionych i mamy to na piśmie - tłumaczy Jagoda Jaskulska, właścicielka lokalu w Piaskach. - Akurat teraz na Sylwestra jest to ponad 90 % gości, ale zdarzało się, że musieliśmy odmawiać, bo wszyscy byli niezaszczepieni – dodała.
Jak wszyscy rozmówcy podkreślają, pytają dla własnego bezpieczeństwa, bo jak przyjdzie co do czego, w razie kontroli sanepidu czy policji to właściciel lokalu zostanie ukarany mandatem, a nie goście przy stolikach.
Brak podstaw prawnych
Właściciele lokalów gastronomicznym w powiecie gostyńskim zgodnie przyznają, że nie mają właściwie podstaw prawnych do weryfikacji zaczepień u swoich klientów.
- My nie mamy mocy prawnej, żeby sprawdzić komuś certyfikat. Możemy tylko zapytać gościa a on, zgodnie ze swoim sumieniem, udziela nam odpowiedzi – ostrożnie stwierdza jedna z restauratorek.
Wszyscy przytomnie zauważają, że póki co nie ma regulacji prawnej ani narzędzi do sprawdzania „paszportów covidowych”. Oni mają obowiązek pytać i ustalać limity, ale goście nie mają obowiązku legitymować się. W rozporządzeniu brak podstaw prawnych, które by jasno określały obowiązki właścicieli lokali gastronomicznych i sposób ich egzekwowania. Na stwierdzenie, że np. w Poznaniu są już lokale czy muzea, gdzie wpuszczane są tylko osoby zaszczepione, reagują stanowczo.
– Gostyń i okolice to mały światek, kilka miejscówek, mamy stałych klientów i raczej przez taką nadgorliwość moglibyśmy i ich stracić – zauważa anonimowo jeden z właścicieli.
Czy będą lokale tylko dla zaszczepionych?
A co, jeśli restrykcje pójdą dalej, i rzeczywiście posiadanie „paszportu” będzie wymogiem koniecznym do odwiedzenia restauracji, baru czy klubu? Już wkrótce rozpocznie się kolejny sezon pierwszokomunijny czy weselny. Jak to widzą restauratorzy?
- Miejmy nadzieje, że do tego nie dojdzie. I albo większość społeczeństwa będzie już zaszczepiona albo władze wymyślą inne zasady, by nie ograniczać naszej działalności w tym ciężkich czasach – stwierdza anonimowo inna z rozmówczyń.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.