reklama
reklama

Profesor Sportu z Gostynia, czyli jak Mirek Prętkowski zmiótł z planszy rywali w pilotażowym turnieju w Warszawie

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Sport Kim jest 36-letni rodowity gostynianin, który gładko przeszedł przez eliminacje turnieju „Profesor Sportu” w internetowym portalu meczyki.pl, by w finale bez najmniejszych wątpliwości wyautować przeciwnika i zdobyć pierwszą w historii profesorską statuetkę?
reklama

Mirek Prętkowski urodził się i mieszka w Gostyniu, jest jednym z czworga rodzeństwa, w tym trzech braci. Od niedawna szczęśliwy mąż Ewy, która przyjechała do Gostynia aż z Łodzi. Skromny, sympatyczny, posiadający imponująca wiedzę o sporcie. Pracuje w jednej z gostyńskich firm jako operator maszyny. Studiował socjologię, która jednak nie była dobrym wyborem. Wprawdzie nie chciał wspominać o problemach z jąkaniem we wczesnych latach życia, jednak biorąc pod uwagę stres, jakim był niewątpliwie trzykrotny udział w eliminacjach turniejowych w Warszawie - jego zwycięstwo smakuje szczególnie.

Od 30 lat pasjonuje się sportem

„El Profesor”, jak nazywają go teraz koledzy to pasjonat sportu od dziecka. Jako młody chłopak miał taki moment, że śledził każdy sport, każde mistrzostwa, zarywał noce. Na początku, zwłaszcza jeśli chodzi o historię sportu, korzystał z książek, almanachów, opracowań. Kiedyś, pod koniec lat 90-tych, głównym źródłem wiedzy Mirka była telegazeta. Dopiero wraz z rozwojem internetu, kanałów sportowych i innych udogodnień uzyskał nieograniczony dostęp do wszelkich wydarzeń sportowych. 

- Moje pierwsze wspomnienie sportowe to rok 1992, igrzyska olimpijskie w Barcelonie i Andrzej „Jusko” Juskowiak (także gostynianin), który został królem strzelców turnieju – wspomina świeżo tytułowany „profesor sportu”. - Dla 7-latka było to niezapomniane przeżycie, te emocje, duma i nadzieje na złoto.

Biega, jeździ i trenuje

Mirek nie jest tylko teoretykiem sportu, zagrzebanym w wynikach i tabelach. Ciężko jest wymienić wszystkie dyscypliny, których spróbował. Od zawsze miłośnik piłki nożnej, jednak do podstawówki chodził do SP nr 1, gdzie królowała siatkówka, więc ją także opanował i przez kilka lat grał w Kani Gostyń. 

- Moim niedoścignionym wzorem był zawsze wuja Grzegorz Lisiecki, który trenował piłkę nożną właśnie w Kani – dodaje zwycięzca turnieju.

Sam Mirek nie załapał się na kadrę żadnego z miejscowych klubów, jednak zawsze grał ze starszymi kolegami i od kilkunastu lat odnosi z nimi sukcesy w amatorskich ligach czy w piłce halowej. Poza tym uprawia bieganie, ale nie takie rekreacyjne. W pewnym momencie, jako nastolatek zapragnął „popełnić” maraton i jak zaplanował, tak zrobił.

- W 2013 r.  wystartowałem w biegu w Poznaniu i ukończyłem go i to z satysfakcjonującym wynikiem poniżej 4 godzin – wspomina.

Po roku powtórzył sukces i przerzucił się na inne zajęcia. Z bratem pogrywa w tenisa, ale to już raz w tygodniu, towarzysko. Lubi też jazdę rowerem, zaczynał od tradycyjnego „górala”, jednak same wypady tu i ówdzie z kolegami mu nie wystarczyły, bo jego ulubioną trasą jest ta pod górę. Zawsze jest skoncentrowany na zdobywaniu najwyższych celów.

Wygrywa dla siebie, wygrywa dla innych

- Jeśli już mówimy o szczytach, to 9 lat temu zdobyłem Rysy, częściowo biegiem – dodaje ze śmiechem. Jest to o tyle istotne, że przez wiele lat miał lęk wysokości, ale po letniej karierze pomocnika dekarza u innego krewnego opanował strach.

Poza tym młody mężczyzna morsuje, wraz ze znajomymi z Klubu Morsów Niedźwiedź  Gostyń zalicza kolejne sezony na jeziorze w Cichowie i okolicach. Ważne jest też dla niego regularne oddawanie krwi w akcjach wyjazdowych organizowanych w gostyńskim Hutniku.

- Czasami nie trzeba wygrywać, można się podzielić z innymi, chociażby darem krwi, by mieli szanse w walce z chorobą czy kalectwem – przekonuje.

Nie da się wiedzieć wszystkiego?

- Jest tyle dyscyplin, tyle wydarzeń każdego dnia, że nikt nie jest w stanie tego ogarnąć – dodaje ze śmiechem rozmówca. - Musiałem dokonać pewnych wyborów.

W jego karierze kibica sportowego pierwszym wyborem było kolarstwo. Oglądał Tour de France po kilka godzin dziennie. Potem, oczywiście piłka nożna, którą trenuje i kibicuje do dziś. Interesuje się również historią sportu, zna na wyrywki wyniki i rekordy letnich i zimowych olimpiad. Już jako 18-latek próbował sił w Mistrzostwach Polski Wiedzy Sportowej w Dzierżoniowie koło Wrocławia. Najwyżej udało mu się osiągnąć tam trzecie miejsce.  Napędzany ciekawością i dobrymi wynikami, zgłaszał się do kolejnych turniejów. I tak trafił do Warszawy w czerwcu 2022 r., gdzie w świetle fleszy odpowiadał na pytania z przeróżnych dziedzin sportu.

Zdeklasował rywali

Do pierwszego z trzech etapów turnieju „Profesor sportu” zorganizowanego przez popularny portal www.meczyki.pl łącznie zgłosiło się prawie 400 osób, a do studia zaproszono 180 uczestników, którzy w ciągu 5 minut odpowiadali na losowy zestaw 30 pytań. Spośród nich wyłoniono 25 osób z  najlepszymi czasami odpowiedzi i współczynnikiem błędu, podzielono ich na 5 grup po 5 zawodników. Mirek bez problemów został liderem pierwszej grupy.

- Najwięcej trudności miałem w drugim etapie – przyznaje rozmówca. - O ironio, potykałem się na mojej ulubionej dyscyplinie, piłce nożnej.

Presja 10 sekund na odpowiedź powodowała, że znając prawidłowe nazwisko czy datę, zaczynał zastanawiać się nad nią i czasem „przekombinował”. Natomiast już w finale seria bezbłędnych odpowiedzi i zachowania wszystkich „żyć” ustawiła go w bezpiecznej opozycji do pozostałych uczestników, którzy przy okazji popełnili błąd taktyczny i walczyli pomiędzy sobą, zostawiając go na bezpiecznej pozycji. W ostatecznej rozgrywce zmierzył się z Dawidem Stelmaszczykiem ze Śliwnicy na Podkarpaciu, który poległ na wydawałoby się trywialnym pytaniu o Katarinę Witt.

Wszyscy czekali na finał

Tydzień temu, 15 sierpnia wyemitowano na kanale portalu emisję finału premierowego sezonu "Profesora Sportu", pierwszego teleturnieju z wiedzy o sporcie w Polsce, którego celem było wyłonienie największego eksperta z tej dziedziny. Uczestnicy rywalizowali o nagrody o łącznej puli 100 tys. złotych, które zostały ufundowane przez zakłady bukmacherskie Fortuna. Mirek Prętkowski był jednym z 5 uczestników finału i jedynym, który opuścił studio z dwoma czekami i statuetką.

- Zawsze mówiłem, że na sukces składa się 70 % wiedzy, 20 % opanowania i nastawienia się i te najważniejsze 10%  szczęścia – podkreśla ze spokojem. - Zachowałem zimną krew i się opłaciło.

Za wygranie jednego z 5 półfinałów otrzymał 10 tys. złotych, a za wygranie turnieju pokaźny czek na sumę 50 tys. zł. Co zrobi z wygraną? 

- Najpierw muszę zobaczyć te pieniądze na koncie, potem się zastanowię - zastrzega.

Poza gratyfikacją finansową to także wielka satysfakcja z „ogrania” chociażby takich tytanów turniejów, jak 70-letni emerytowany notariusz z Kluczborka, który od 26 lat niezmiennie wygrywa Mistrzostwa , a w pierwszej edycji turnieju portalu meczyki.pl nie przeszedł nawet eliminacji.

Sam Mirek podkreśla, że ten tytuł „Profesora” nie jest adekwatny. Owszem, wie sporo, ale zawsze ma ten niedosyt wiedzy. Odmiennego zdania są jego koledzy z facebookowej Grupy Miłośników Piłki Nożnej „Lubimy Futbol”, którzy stawili się w ostatni piątek, 19 sierpnia w lokalnym barze, by wspólnie świętować sukces gostyniaka.

- Jakbyśmy mieli rozdzielić między siebie role smerfów, Mirek na pewno byłby Marudą – żartowali.

Jak wyglądał finał pilotażowego turnieju "Profesor Sportu", możecie obejrzeć poniżej:

 

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama