Pogorzelscy piłkarze ciągle znajdują się w kiepskim położeniu. Lew potrzebuje punktów jak ryba wody. W sobotnie popołudnie team Jerzego Andrzejewskiego podreperował swój dorobek o jedno „oczko”. Mimo wszystko jest to cenna zdobycz, bo przywieziona z trudnego terenu.
Smaczku dodaje fakt, że goście do remisu doprowadzili w 93 minucie spotkania. Zatem tym bardziej do osiągniętego rezultatu należy podchodzić z szacunkiem. O podziale punktów zadecydował rzut karny. – Nie było co dyskutować, ręka w polu karnym gospodarzy była ewidentna - wyjaśnia prezes Lwa, Wojciech Zygner. Jeszcze chwilę wcześniej dobrze dysponowana Korona zwycięstwo miała w kieszeni. Wystarczył ułamek sekundy. Marcin Nowak podchodząc w doliczonym czasie do rzutu karnego, wziął cały ciężar odpowiedzialności na siebie. Piłkarz Lwa nie pomylił się, wyszarpując tym samym cenny punkt. – Mecz kończyliśmy jednego zawodnika mniej, bowiem w 80. min już po wyczerpanym limicie zmian boisko z kontuzją opuścił Waldek Kowalewski – podkreśla prezes Zygner.
Korona Wilkowice – Lew Pogorzela 2:2 (1:1)
1:0 Leciejewski (20’)
1:1 Dorczyk (40’)
2:1 Bajer (55’)
2:2 M. Nowak k. (90’)
Lew Pogorzela: Naglak – Mazurek, K. Kędziora, Stachowiak (80’ Andrzejewski), Szczepaniak, Krystkowiak, Dorczyk (75’ Konopka), M. Nowak, Mich. Curyk (50’ Kowalewski), Tobiasz Nowak (50’ Przybyszewski)