reklama

Te podziękowania z telewizji „mogą sobie głęboko wsadzić”

Opublikowano:
Autor:

Te podziękowania z telewizji „mogą sobie głęboko wsadzić” - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Kultura

Zjedliśmy ze smakiem wielkanocne śniadanie. Było inne niż dotychczas, tak jak tegoroczne święta. Ale mogło zostać przygotowane dzięki zakupom, które najczęściej robi się w przedświatecznym tygodniu. Niektóre markety wydłużyły wtedy czas pracy - do północy, a na kilka dni przed Wielkanocą były czynne nawet całodobowo. Oprócz komfortowych i bezpiecznych warunków do zakupów, miało to także umożliwić rozłożenie ruchu w sklepach, po restrykcjach jakie w związku z epidemia koronawirusa wprowadził rząd (po 3. klientów na kasę wewnątrz sklepu).

Dla klientów z pewnością „nocki” w marketach były udogodnieniem. Tym bardziej, że w ciągu dnia do jednego z marketów, położonych w centrum Gostynia kolejki rozciągały się przez całą długość parkingu. Byli tacy mieszkańcy, którzy radzili sobie dzwoniąc do sprzedawców ze sklepu obok, aby zbadać sytuację. - Poczekaj, policzę. Zaraz ci powiem: raz, dwa, trzy... dziewiętnaście. Nie wiem, czy ty dzisiaj zdążysz zrobić te zakupy - odpowiadała koleżanka w sobotę.

W innym sklepie, należącym do sieci dyskontów kasjerka „chwaliła się” późną nocą, że siedzi za kasą już 4 noc z rzędu. Jednak mimo wszystko była pogodna, miła dla klientów. 

No właśnie, gdzie w tym wszystkim był pracownik? Wczoraj wielkopowierzchniowe markety zostały zamknięte o godz. 13.00. Kasjerki, sprzedawcy i pozostali pracownicy handlowi mogli pójść do domu i zająć się przygotowaniem do świąt, często po odespaniu nocek. Mnóstwo dla nich było podziękowań, wyrazów szacunku w reklamowych spotach telewizyjnych.

Od jednej ze sprzedawczyń dowiedzieliśmy się w ubiegłym tygodniu, że nowe decyzje wprowadzone w życie przez pracodawców przed świętami wcale im się nie uśmiechały. - Jak można tak pracować - 24 godziny sklep otwarty non stop? Albo w niedzielę dziesięciogodzinowa zmiana? Nie jesteśmy maszynami, robotami, ale zwykłymi ludźmi. I powoli jesteśmy sfrustrowane. Czyżby pazerność naszych pracodawców osiągnęła teraz szczyt? - zastanawiała się mieszkanka powiatu, pracująca w jednym z gostyńskich marketów.

Zadzwoniła rozżalona do redakcji portalu gostynska.pl. Zapytana o oficjalne podziękowania, przyznała, że najlepiej byłoby, aby w końcu ktoś spojrzał również łaskawym wzrokiem na pracowników handlu, którzy też są w grupie ryzyka.

- A to, co pracodawcy wyprawiają, to się w głowie nie mieści. Przedłużają godziny otwarcia, wydłużają godziny zmiany. Nie wiem, po co są zaostrzenia - po 3 osoby na kasę na terenie marketu, skoro chcą, żebyśmy pracowali 24 godziny na dobę, a wcześniej wydłużyli czas pracy do północy - mówiła rozgoryczona sprzedawczyni w jednej z sieci marketów. Emocje w pewnym momencie wzięły górę.

- Przed świętami przypadała niedziela handlowa. Miałyśmy pracować jako zmiana - po 8 godzin. Normalnie. Ale ostatecznie zasugerowano, aby wydłużyć ten czas do 10 godzin na jedną zmianę. Powiedziano nam, że 100 zł do pensji dostaniemy więcej. Mają nas gdzieś - mówiła rozżalona sprzedawczyni.

Przyznała, że obawia się o swoje zdrowie. Po wprowadzeniu ograniczeń, po tym, jak na terenie marketu może przebywać mniej osób, czuje się bezpieczniejsza. Jednak bardzo boli ją chęć zysku i pazerność pracodawców.

- Jesteśmy zwykłymi kobietami, które mają rodziny, dzieci, mamy jeszcze chęć życia, mimo tych zabezpieczeń, jakie są. Nie jesteśmy maszynami, robotami, ale zwykłymi ludźmi. Nie wiem, czy chęć zysku właścicieli sklepów osiągnęła teraz szczyt? Może powinni się obudzić? Niektórzy wykupują reklamy w telewizji, z podziękowaniami dla pracowników, jeszcze inny pracodawca mailowo je wyśle. Ale to można sobie „głęboko wsadzić” - stwierdziła sprzedawczyni w imieniu swoim i koleżanek.

Ubolewa, że do kierownika czy bezpośrednio do pracodawcy nie może pójść, aby powiedzieć swoje zdanie na temat wprowadzanych zmian, które jej zdaniem są „mocnym naciąganiem struny”. Grozi to utratą posady.

- Usłyszę natychmiast: „dziękujemy bardzo, mamy 10 osób na pani miejsce”. Tego się boimy. Jesteśmy w stanie poświęcić dla pracy bardzo dużo. Kocham to, co robię, ale jestem też człowiekiem - dodała.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE