Z miłości do rysunku powstał pomysł na biznes. Studio tatuażu było spełnieniem jego marzeń. Są zlecenia, których się nie podejmuje (tatuaże na palcach, czy wizyty osób niepełnoletnich, nawet za zgodą rodziców), są też takie, który wykonywał przez wiele godzin i które potęgowały nieco więcej stresu. Jakub Kiszel prowadzi z żoną studio Abuk Tattoo w Pogorzeli. - Dopiero tutaj zacząłem się spełniać – mówi.
W styczniu minął rok, odkąd studio istnieje, chociaż pierwsze tatuaże powstawały 7-8 lat temu, w domowym zaciszu. - Pierwszy, jaki miałem, to nic nie znaczące wzorki. Wtedy panowało takie przekonanie – nie ważne, co przedstawia tatuaż, ważne, że jest – mówi Jakub Kiszel, właściciel salonu tatuażu Abuk Tattoo. Uczył się na bracie, na sprzęcie „przypominającym profesjonalny”. - Do dzisiaj poprawiam te tatuaże – śmieje się. Pasja do rysowania zaczęła się dużo wcześniej, jeszcze w szkole podstawowej. Jakub Kiszel patrzył na obrazki z książek i starał się je powtórzyć. Wychodziło całkiem nieźle. Mówi, że do rysowania trzeba mieć jakiś dar, ciężko się tego wyuczyć. Inaczej jest z tatuowaniem, które polega na odbijaniu od wzoru. Swój biznes traktuje bardziej jako pasję. - Mogę powiedzieć bez ogródek, że marzenia się spełniają. Trzynaście lat pracowałem jako handlowiec, zacząłem się spełniać dopiero, gdy otworzyliśmy z żoną studio – przyznaje tatuażysta.
Większość klientów, stanowią kobiety. Zwykle proszą o „detale” - piórka, znaki nieskończoności, gwiazdki, w zależności od aktualnej mody. Czasem dodają inicjały, daty, imiona (najczęściej dzieci). - Może raz w karierze zdarzało mi się tatuować komuś imię drugiej połówki – stwierdza właściciel Abuk Tattoo. Mężczyźni częściej decydują się na duże motywy. Najczęstszą częścią ciała, na której powstają tatuaże, są ręce. Sporadycznie zdarzają się miejsca bardziej intymne. Najtrudniejszym zadaniem dla tatuażysty z Pogorzeli, były portrety. - Jestem z nich zadowolony, aczkolwiek, gdy już wykonam pracę, to nadchodzą myśli, że coś można było zrobić lepiej. Portrety są ryzykowne, robi się je ze zdjęcia, które nie zawsze odzwierciedla daną osobę – wyjaśnia.
W studiu pomaga mu żona Małgorzata, która bierze na siebie rozmowy z klientami, umawianie terminów i kontakt z interesantami.
Małżeństwo wyjaśnia, że ceny z studiu zaczynają się od 100 zł. - Tatuaż, to niejednokrotnie spełnienie marzenia. Nie jest to rzecz niezbędna do życia, więc gdy niektórzy zaczynają się targować, jest to trochę nieuzasadnione – mówi Małgorzata Kiszel. Mąż dodaje, że szczegółowe wyceny odbywają się indywidualnie. Tym bardziej dziwi się, że nie każdy po takim zabiegu, docenia wartość dzieła i nie pamięta o pielęgnacji. - Zawsze powtarzam: to twoje ciężko zarobione pieniądze. Ten tatuaż nie jest na miesiąc, nie na dwa, on ma cię zdobić, a nie szpecić – podkreśla M. Kiszel.
Zdaniem Gosi i Jakuba, każdy wiek jest dobry, na takie szaleństwo. Mają klientów 60+ i podziwiają ich nastawienie do życia. - Miejmy nadzieję, że też tacy właśnie będziemy, zamiast siedzieć w fotelu i narzekać – śmieje się kobieta. Co odpowiedzieliby osobom, które mówią „na starość będziesz żałował”? - Nie wiemy, kto z nas doczeka tej starości. Dlaczego mamy sobie odmawiać wszystkiego, co ma nas cieszyć? Każdy ma inne podejście do życia – stwierdzają.
Cały artykuł znajdziesz w bieżacym Życiu Gostynia.