Baciary w Gostyniu - dwa koncerty jednego dnia
Początkowo 12 listopada 2022 r. planowano jeden koncert pełen góralskiej muzyki i podhalańskiego folkloru, ale kiedy dzięki portalom społecznościowym, a także za sprawą „poczty pantoflowej” wieść o tym wydarzeniu się rozeszła, telefony w „Hutniku” dosłownie się urywały, mieszkańcy pytali o bilety, rezerwacje, zamawiano je „garściami”. Już we wrześniu na pierwszy koncert płatnych wejściówek zabrakło. Organizatorzy tak kombinowali, że „załatwili” drugi występ znanej i bardzo lubianej góralskiej kapeli, jeszcze tego samego dnia. W przypadku drugiego występu z kupnem biletów zainteresowani też musieli się spieszyć – na kilka tygodni przed koncertem już ich nie było. W sumie sprzedano blisko 700 biletów wstępu.
- Jak za dawnych czasów – można by powiedzieć, spoglądając na salę widowiskową „Hutnika”.
Pękała w szwach – na jednym i drugim występie.
Zespół Baciary - jak powstała góralska kapela?
Co można powiedzieć o gościach? Zespół Baciary powstał na Podhalu w 2002 roku. Założyli go Andrzej i Janusz Body. Liderem kapeli jest Janusz. Poza tym śpiewa i gra na gitarze basowej. Sęk w tym, że jego wyuczony zawód nie ma zupełnie nic wspólnego z tym, co robi. Jest kucharzem, ale - jak zazwyczaj mówi w wywiadach - już od najmłodszych lat lubił grać. Nigdy nie uczył się gry na instrumentach w szkole muzycznej, jednak w wolnych chwilach grywał z bratem.
- Nasza mama nie była z tego zadowolona - nawet nam zabraniała grać, bała się, że nie będziemy pracować, tylko baciarować. Z czasem gra i śpiewanie stały się moją pasją: początkowo podśpiewywałem przy pracy – zwłaszcza, gdy pracowałem jako szef kuchni. Potem zacząłem z kolegami tworzyć zespół i tak powstały Baciary. W dzień pracowałem w kuchni, wieczorami grywałem z zespołem – powiedział Janusz Body na platformie pociagdokariery.pl.
Kapela błyskawicznie zyskała sławę dzięki nowoczesnemu podejściu do grania, jaki prezentują „muzykanci”. Górale z kapeli, dzięki nowoczesnym aranżacjom z dużą dozą góralskiej nuty, „ożywili” czasami już zapomniane melodie, śpiewane dawno temu przez dziadków czy rodziców.
Koncert Baciarów w Gostyniu - stare melodie w nowych aranżacjach na góralską nutę
Jest taki uwtór „Ballada o łysych”.
- Czterech łysych się zebrało, rolkę papy ukraść chciało. Lecz daleko nie uciekli, bo aniołki ich przywlekli. O bela, bela belamari, belamari, belamari i już – taki jest tekst mniej więcej.
Tę piosenkę znajdziecie w śpiewnikach weselnych. Królowała na biesiadach, zabawach i przyjęciach może ze 30 lat temu. Wówczas był to ulubiony utwór zarówno gości, jak i zabawiających ich zespołów, bo "pod nogę". Muzycy z Baciarów tak zaczarowali tę piosenkę, że kiedy publiczność słyszy pierwsze takty, zaczyna bawić się na całego. W Gostyniu też tak było. Mieszkańcy usłyszeli jeszcze inne szlagiery: "Jak się bawią ludzie", "Żyje się raz", "Góraleczka", "I znowu nieprzespana noc". Poza tym górale zabawiali publiczność anegdotami „z życia rodzinnego” i dowcipami. Za wszelką cenę chcieli w Wielkopolsce wyswatać Staska lub Jaśka, kłócili się kto jest „lider”, a może „liter” w zespole...
- Uwaga! Ręce w górę. Syćkie dziewcyny piscom - padła komenda w gwarze góralskiej.
Co robiły panie na widowni? Żywiołowo reagowały i posłusznie piszczały, a do tego krzyczały najgłośniej, jak tylko potrafiły.
- A teraz syscy panowie rycom - wydawał polecenie inny z muzyków.
Panowie gwizdali, krzyczeli, ale... w tej bitwie wygrała damska część widowni. Była głośniejsza.
Baciary w Gostyniu - publiczność nie dawała za wygraną, chciała bisów
Górale dali czadu, a obecni na koncercie bawili się na całego. Nogi same rwały się do tańca, niektóre osoby znalazły kawałek podłogi by poszaleć w rytm muzyki. Uczestnicy imprezy, którym w sali, pomiędzy rzędami krzeseł, to się nie udało, postanowili tańczyć w holu.Jeden z górali widząc, jak dziewczyny „piscom”, zeskoczył ze sceny i podszedł do pięknych i rozbawionych kobiet, by je wyściskać i przytulić.
- Och jakże chciałbym, ujrzeć dziewczynę, tę którą kocham w moim śnie. Och jakże chciałbym mieć ją przy sobie i czule szeptać Kocham Cię, I love you. O Królowo moich marzeń. O Królowo moich snów. Może kiedyś cię zobaczę, może kiedyś ujrzę cię znów – zagrała kapela.
Przednia zabawa ze zbójnikami z Podhala trwała kilkadziesiąt minut. Publiczność z Wielkopolski nie zamierzała rozstawać się z góralami, wielokrotnie prosząc o bis. Muzycy i wokaliści z Baciarów nie śmieli odmówić uczestnikom koncertu.
TUTAJ ZOBACZYSZ relację z koncertu w hołdzie Krzyśkowi Klenczonowi.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.