Gmina Borek Wlkp. przyjęła odmienną od dotychczasowych formułę obchodów Narodowego Święta Niepodległości. Część oficjalna w formie patriotycznej manifestacji nie różniła się od tych, w których społeczność gminy miała okazję brać udział w poprzednich latach - CZYTAJ TUTAJ. Był jednak dodatkowy punkt programu - odsłonięcie odnowionej i fachowo zakonserwowanej figury Matki Boskiej Niepokalanie Poczętej, królującej na rynku.
Po zakończeniu podniosłych uroczystości burmistrz Borku, Janusz Sikora zaprosił borecką społeczność na rodzinny piknik plenerowy, który nomen omen przygotowano z jego inicjatywy.
- Życzę miłego popołudnia na rynku. Bawcie się dobrze - zwrócił się do obecnych, pokazując stoiska ustawione na specjalnie wyodrębnionym do zabawy placu.
Pierwszy sygnał do niepokoju. Część mieszkańców boreckiej gminy uciekła zaraz po hymnie
O tym, że spora część uczestników podniosłej uroczystości wcale nie zamierzała spełnić życzenia burmistrza, mogło świadczyć zamieszanie na targowisku, gdzie pozostawiono kilkadziesiąt samochodów. Tuż po zakończeniu oficjalnej części obchodów tłum ruszył z rynku w tamtą stronę. Słychać było tylko trzaskanie drzwiami, odpalone silniki. Kilka minut wystarczyło, żeby targowisko opustoszało.Rodzinny, patriotyczny piknik tanecznym krokiem otworzyli mali uczestnicy sekcji artystycznej MGOK w Borku Wlkp. Dla niektórych dzieci był to pierwszy występ przed dużą publicznością, w plenerze.
- Oni swoje zaangażowanie w niepodległościowe świętowanie wyrażają radosnym tańcem i piosenką „Kocham cię, Polsko!” - zapowiedziała Justyna Chojnacka, dyrektorka ośrodka kultury.
Strefa pokazowa i wystawiennicza, ze stoiskami przygotowanymi przez pasjonatów historii, powstała na ulicy, którą specjalnie na okoliczność święta zamknięto dla pojazdów. Część kulinarną urządzono po sąsiedzku, przy ratuszu. Tam można było poczęstować się grochówką strażacką. Dzięki aktywności pań z kół gospodyń wiejskich gminy Borek Wlkp. (Strumiany, Jeżewo, Leonów, Trzecianów, Zalesie, Borek Wlkp., Bruczków, Celestynów, Skokówko) dla uczestników przygotowano świąteczne wypieki, w tym rogale, których nie można sobie odpuścić w dniu św. Marcina.
Kiedy tylko jedzenie zniknęło, z rynku zniknęli też piknikujący
Po występach dzieci, ci którzy pozostali na rynku, ruszyli w stronę stoisk z atrakcjami kulinarnymi. Korzystali ze słodkich rarytasów, a także pysznej zupy podawanej z kotła przez strażaków-ochotników oraz ciepłych napojów. To zrozumiałe - tegoroczna aura okazała się niezbyt łaskawa - było pochmurno i przenikliwie zimno. Niestety, większość z uczestników patriotycznego pikniku plenerowego tam już pozostała. Znalazło się miejsce do siedzenia i zjedzenia, a do stoisk z „darmową łychą” ustawiały się kolejki.
- Bierz i jedz, szybko. Później to już nic nie zostanie - zachęcali się wzajemnie najbardziej zainteresowani.
Jednak, kiedy tylko porcje się skończyły, a ciastka zniknęły z wystawionych talerzy, posileni mieszkańcy rozeszli się do domów. Zaangażowani w przygotowanie strefy gastronomicznej mieli dużo szczęścia, że piknikujący w plenerze borkowianie w ogóle ich zauważyli i posmakowali przygotowane specjały.
Jedzenie za darmo, goście z Warszawy przyjechali na darmo
Natomiast do strefy, gdzie członkowie Centrum Promocji Kultury z Warszawy, prezentowali tradycje staropolskie i pokaz broni, zajrzało niewiele osób. Dorosłych ciągnęły tam przede wszystkim dzieci, zainteresowane przejażdżką zdalnie sterowanym czołgiem po macie oraz turniejem strzeleckim do tarczy, urządzonym w namiocie.Tymczasem był także pokaz tańców: oberka, kujawiaka i innych. Do tzw. chodzonego konferansjer, ubrany w żołnierski mundur generała, bezskutecznie próbował zachęcać uczestników pikniku. Nawoływania trwały kilkanaście minut. Ludzie, owszem, przechodzili, zerknęli kątem oka na tańczącą parę, ale zmierzali ku stoisku z dymiącym piecem. Tam też serwowano jedzenie - była okazja na własnoręcznie wałkowanym cieście upiec minipizzę. Wreszcie do nauki chodzonego zgłosiły się panie z ludowego zespołu oraz harcerze. Utworzono trzy pary, nędznie, ale przynajmniej można było zaczynać.
Kiedy generał - konferansjer chcąc zapowiedzieć kolejną atrakcję odwrócił się w stronę rynku, zobaczył pusty plac.
- O! Widzę, że impreza nam się trochę rozpłynęła - powiedział.
Niedużą frekwencję podtrzymywali laureaci konkursu fotograficznego, przygotowanego przez stowarzyszenie ekologiczne oraz ich rodzice, czekając na ogłoszenie wyników. Do losowania konkursowej nagrody - bonu dla uczniów gminnych placówek oświatowych, zaplanowanego na godz. 14.00 pozostała szczęściara Julia Gruszka, która odpowiadając prawidłowo na pytania, zdobyła 1000 zł dla klasy 3c z ZSP w Borku Wlkp.
W ten sposób pierwszy plenerowy piknik patriotyczny w Borku, zaplanowany na kilka godzin, zakończył się po niecałej godzinie (trafniej będzie - borecka społeczność sama imprezę zakończyła). Wystawców z Warszawy pocieszali sprzątający teren organizatorzy, którzy zatańczyli z nimi chodzonego.
Cóż można powiedzieć... Borecka impreza to przerost formy nad treścią? Społeczność zapomniała o szacunku dla organizatorów i innych instytucji, zaangażowanych w przygotowanie plenerowego pikniku?
I jeszcze podsłuchane przy stoiskach: herbata ważniejsza od hymnu
Kiedy większość uczestników uroczystości patriotycznej przystąpiła do wspólnego odśpiewania "Mazurka Dąbrowskiego", jedna z kobiet podniesionym głosem zaczepiła obsługującą stoisko z ciepłymi napojami. Zapytała, dlaczego nie nalewa herbaty, przecież jej jest zimno.
Gospodyni stoiska zwróciła uwagę, że w tej chwili jest śpiewany hymn Polski i to nie jest dobry moment na rozlewanie napojów. Nawiązując do tytułu artykułu: jak grochem o ścianę. Od hymnu ważniejsza okazała się herbata.