"W zeszłym roku jeszcze chodziłam o balkoniku..."
Pani Krystyna urodziła się i wychowała w Kunowie. Mieszka z córką Iwoną, która od urodzenia jest osobą niepełnosprawną umysłowo. Do niedawna kunowianka, pomimo zaawansowanego wieku, była w stanie sprostać codziennym czynnościom.
- W zeszłym roku jeszcze chodziłam o balkoniku, dawałam sobie radę. Ale złamałam rękę, miałam ją usztywnioną, a teraz siedzę na wózku - tłumaczy 75-latka.
DALSZA CZĘŚĆ ARTYKUŁU POD ZDJĘCIEM - KLIKNIJ, żeby PRZECZYTAĆ REPORTAŻ
Najpiękniejszy wieczór od niepamiętnych czasów
Szczęśliwie, jak sama mówi, trafiła na „wspaniałe opiekunki” ze Spółdzielni Socjalnej "Arka" w Gostyniu, które przyjeżdżają do jej 46-letniej córki. Dzięki nim mogła spędzić wyjątkowe urodziny, podczas których, między innymi, spotkała dawno niewidzianą koleżankę.
- Jedna opiekunka przyjechała już rano, przywiozła torcik i wyszykowała Iwonkę do domu pomocy. Później opiekunka, która teraz już właściwie się nami nie zajmuje, ale przyjeżdża do sąsiada, wyszykowała w pokoju. Stoliki, sałatki, placek, naczynia - relacjonuje mieszkanka Kunowa.
Jednocześnie dzięki opiekującym się nią paniom, Krystyna Sierant miała także okazję odnowić znajomość z długo niewidzianą koleżanką.
- Okazało się, że mama jednej z opiekunek mieszkała kiedyś po sąsiedzku, ale w wieku 10 lat wywędrowali do Gostynia. 64 lata się nie widziałyśmy. Więc zrobiłam takie spontaniczne spotkanie - dwie koleżanki z mojego rocznika oraz dwie razem z tej opiekunki mamą. Co się naśmiałyśmy i nawspominałyśmy, do dzisiaj nie mogę dojść do siebie - wyznaje jubilatka.
"Nikt nie zwraca uwagi, ile opiekunki muszą poświęcić w swojej pracy"
Dla mieszkanki Kunowa, z racji wieku coraz mniej samodzielnej taka opieka, którą określa nawet „przyjaźnią” bardzo wiele znaczy.Kilka tygodni temu przeczytała na łamach gostynska.pl i „Życie Gostynia” artykuł o opiekunce, która zaniedbywała swoją podopieczną i być może stanie za to nawet przed sądem - WIĘCEJ DOWIESZ SIĘ KLIKAJĄC ZDJĘCIE PONIŻEJ.
Ten reportaż natchnął ją do pewnej refleksji.
- Nie chcę nikogo oskarżać, osądzać, ani usprawiedliwiać. Chciałam tylko powiedzieć, że nikt nie zwraca uwagi, ile opiekunki muszą poświęcić w swojej pracy, jaki to jest dla nich wielki wysiłek, często kosztem własnych rodzin. Ja, dzięki nim, spędziłam razem z córką najpiękniejszy wieczór od niepamiętnych czasów, wśród przyjaciółek i sąsiadek z młodzieńczych lat - stwierdza Krystyna Sierant.
KLIKNIJ GRAFIKĘ, żeby PRZECZYTAĆ REPORTAŻ
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.