- Wszystko zaczęło się dość spokojnie, podobnie jak przeziębienie. Objawy nie były aż tak niepokojące. Osłabienie, stan podgorączkowy i lekki ból głowy. Postanowiłem położyć się w łóżku i nie wychodzić, jeśli nie było ku temu potrzeby. Po dwóch dniach gorączka podskoczyła za granicę 38,5 stopnia - wspomina Mateusz.
W jego przypadku to był zaledwie wstęp do choroby. Później było tylko gorzej. W kulminacyjnym momencie nie był w stanie podnieść się z łóżka. Jak wyglądają historie młodych gostyniaków, którzy pokonali COVID-19? Kilka osób w wieku do 30 lat podzieliło się z nami swoimi historiami. Zgodnie twierdzą, że koronawirus to nie bujda, ale każdy przechodzi go inaczej.
Jeszcze kilka miesięcy temu nie było problemu z ustaleniem źródła zakażenia. Dziś przypadków jest o wiele więcej. Już nie wiadomo, czy przechorowaliśmy tego wirusa? Kto nas zaraził? Czy duszący kaszel był jego oznaką, czy może inną infekcją dróg oddechowych? - Na początku października byłam lekko przeziębiona, czułam „zawalone” zatoki, nie miałam smaku. Czytałam pełno artykułów. Czułam, że wariuję, że przypisuję sobie koronawirusa - relacjonuje Kasia z Gostynia. Nie miała kaszlu, kataru. Po czasie dowiedziała się, że bliska jej osoba otrzymała pozytywny wynik testu. Do dziś nie ma pewności, czy już przechorowała „koronę”.
Silniejsze objawy miał Mateusz. Zaczęło się niewinnie, od stanu podgorączkowego i lekkiego bólu głowy. Zaczął się martwić, gdy temperatura sięgała 39 st. C.
- Czułem się słaby, bolała mnie głowa, męczył uporczywy kaszel. Nie straciłem smaku i węchu, ale zdecydowanie straciłem apetyt. Ciągle jednak myślałem, że to tylko grypa - opisuje.
Temperatura nie odpuszczała. Po kilkunastu telefonach (i kilku godzinach), udało mu się umówić na teleporadę w gostyńskiej przychodni. Lekarz skierował go na test na obecność wirusa. Wynik pozytywny. Na tym etapie choroby do objawów dołączyła tzw. grypa jelitowa. Kolejny dzień spędził w łóżku, przyjmując przepisane lekarstwa. Ból głowy się nasilał, a gorączka wieczorem wzrastała do 39 st. C. - Bałem się, że może się pogorszyć i mogę trafić do szpitala - wspomina.
Agnieszka podejrzewa, że „załapała” wirusa od swojego narzeczonego, który przyniósł go z pracy. Zaczęło się od bólu wszystkich mięśni.
- Kilka dni pociłam się całą noc, cały czas towarzyszyły mi dreszcze i osłabienie. Jednego wieczoru termometr pokazał 39,7 st. C, a ja nie mogłam podnieść się z łóżka - wspomina.
Do wysokiej temperatury dołączył duszący kaszel i trzydniowa utrata węchu.