reklama

Żona chce dożywocia

Opublikowano:
Autor:

Żona chce dożywocia - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości

Dożywocia i 100 000 złotych odszkodowania dla siebie i trójki dzieci, chce żona Leszka K. od oskarżonego o zabójstwo jej męża Jarosława W.

Artykuł opublikowany w numerze 51/2014 Życia Gostynia

Przed poznańskim sądem okręgowym rozpoczął się proces gostyniaka Jarosława W. Przypomnijmy, tragedia wydarzyła się ostatniego dnia sierpnia, około godziny 15.00 przy ul. Mieszka I. W salonie gier spotkało się dwóch mężczyzn: 33-letni Leszek K. i 46-letni Jarosław W. Doszło do krótkiej wymiany zdań. W ruch poszły noże. Leszek K. zmarł w szpitalu.

Rany cięte i kłute

Akt oskarżenia odczytał prokurator Bogdan Zygmunt. Oskarżył Jarosława W. o to, że 31 sierpnia w Gostyniu, w celu bezpośredniego pozbawienia życia Leszka K., co najmniej sześciokrotnie, w nieustalonej kolejności zadał mu nożem rany cięte oraz kłute. - Czym spowodował u niego ranę ciętą szyi o długości 17 centymetrów, przecięcie mięśnia obojczykowo - mostkowo sutkowego lewego, ranę okolicy podobojczykowej i ramienia lewego o długości łącznej 21 cm, ranę ciętą kłutą, dochodzącą do opłucnej lewej, ranę kłutą opłucnej lewej o długości 2 centymetrów w pierwszym międzyżebrzu, ranę ciętą kłutą uda lewego o długości 6 centymetrów, ranę kłutą szyi o długości 2 centymetrów, a uderzał go nadto narzędziem tępokrawędzistym, pięścią lub stopą w klatkę piersiową oraz brzuch, które to obrażenia doprowadziły do jego zgonu 1 września o godzinie 2.10 – wyliczał prokurator.

Nie przyznaje się

Oskarżony nie przyznał się do zarzucanego mu czynu, nie chciał składać żadnych wyjaśnień i odpowiadać na pytania. Zarzut aktu oskarżenia zrozumiał. Sąd postanowił odczytać zeznania Jarosława W. złożone w postępowaniu przygotowawczym. Przesłuchiwany był 10 listopada. – Jedynie, co chcę oświadczyć w tej sprawie to, że nie pamiętam zdarzeń z 31 sierpnia. Pamiętam jedynie, że po zakończeniu nocnej zmiany w hucie wszedłem na stację paliw. Tam zakupiłem 100 lub 200 gram wódki mięta i limonka, który to alkohol od razu spożyłem. Później poszedłem na cmentarz na grób mojego ojca i mamy, później wszedłem do „Żabki” na rynku, gdzie nabyłem kolejny alkohol w ilości 200 gram, który piłem po drodze. Z tego, co sobie przypominam, wszedłem do kolegi, który mieszka przy hotelu. Nie wiem, o której wyszedłem, pamiętam już to jak przez mgłę. Nie wiem, o której dotarłem do salonu gier. Przypominam sobie jakąś sprzeczkę z K., który próbował mnie wygonić z tego miejsca. To wszystko. Nic więcej nie potrafię powiedzieć o tej sprawie – zeznawał w listopadzie. Jarosław W. podtrzymał wyjaśnienia i nie chciał nic dodać.

Za 15 minut wrócę

Pierwszego dnia procesu przesłuchano kilku świadków, w tym żonę zmarłego i pracownika salonu gier. Wezwano również siostrę oskarżonego, jednak kobieta odmówiła składania zeznań i opuściła salę. Natomiast żona nieżyjącego Leszka K. zrelacjonowała ostatni dzień, jaki spędziła ze swoim mężem. Około godziny 11.00 byli na spacerze z najmłodszym 3-miesiecznym dzieckiem. Dwoje starszych było w kościele. Później poszli do domu na niedzielny obiad. Około 14.00 przyszedł do ich domu kolega Leszka K. z dziewczyną na kawę. - Później mąż poszedł go odprowadzić. Jak wychodził z domu, powiedział „Za 15 minut wracam”. Około 16.00 dzwoniłam do męża, bo mieliśmy iść na kawę do mojej mamy. Sygnał był, ale mąż nie odpowiadał. Za jakiś czas przyszli znajomi i powiedzieli, że męża ciężko rannego wzięła karetka do szpitala. Pojechałam do szpitala, był na izbie przyjęć, później wzięli go na salę operacyjną, cały czas był nieprzytomny. Już do samego końca z mężem nie rozmawiałam – mówiła gostynianka. Sędzia dopytywał, czy Leszek K. używał noży? Kobieta stwierdziła, że miał jeden mały wielkości noża do warzyw, ale nosił go tylko do pracy. Feralnego dnia narzędzie było w domu. Nóż ich syn znalazł w kuchni na mikrofalówce i zatrzymał sobie, jako pamiątkę po ojcu.

Mąż nie pił często

Odczytano zeznania żony zmarłego. Wyjaśniała w nich, jak wyglądał dzień 31 sierpnia, a także opisywała sytuację rodziny. Małżeństwem byli od 2002 roku, mieli troje dzieci. – Mąż był praktycznie jedynym żywicielem rodziny. Od lipca 2014 roku jestem na zasiłku rehabilitacyjnym. Po śmierci męża te pieniądze 1 060 złotych netto miesięcznie są naszym jedynym źródłem utrzymania. Mój maż nie miał żadnych wrogów, nikt nigdy mu nie groził. Byliśmy zwyczajną rodziną. Jeżeli chodzi o W. zarówno ja, jak i mój mąż nie utrzymywaliśmy z nim żadnych bliższych kontaktów. Znałam go jedynie z widzenia, mieszkał na tym samym osiedlu, co my – zeznawała. Jej zdaniem, mąż był człowiekiem raczej spokojnym, nigdy nie był skory do awantur, czy bijatyk. Kobieta poprosiła sąd, aby zasądził na jej rzecz i trójki dzieci odszkodowanie. Sędzia dopytywał, w jakiej wysokości? Najpierw podała 20 000 złotych. Za moment zmieniła zdanie. - 100 000 złotych. Wiem, że tyle nie dostanę, ale dzieci są małe, chodzą do szkoły. Najwięcej potrzebuje ten mały, ma skazę białkową, musi mieć inne mleczko – tłumaczyła. Sędzia dopytywał, czy dzieci bardzo przeżyły śmierć ojca? – Bardzo. Kiedy mąż zmarł o 2.00 w nocy przyjechałam do domu z jego siostrą, dzieci nie spały, a na drugi dzień poszły na rozpoczęcie roku do szkoły. Trzeba normalnie żyć – stwierdziła kobieta. Sędzia dopytywał, jak teraz czują się dzieci, czy nadal bardzo przeżywają stratę taty? - Teraz już tak nie bardzo, bo mają zajęcia swoje. Córka chodzi na mażoretki, to te dziewczynki, co pałeczkami wymachują, syn trenuje karate, jutro na turniej wyjeżdża. Najmłodszy w ogóle nie będzie taty pamiętał, jedynie ze zdjęć i opowiadań – przyznała. Gostynianka stwierdziła, że od stycznia chce wrócić do pracy do zakładu stolarskiego, gdzie zarabiała 1 400 złotych. Podkreślała, że mąż dawał pieniądze na utrzymanie domu, opiekował się dziećmi, jak tylko miał chwilę wolnego. Adwokat oskarżonego pytał, czy Leszek K. pił feralnego dnia alkohol? - Od rana nie pił, tylko w tym salonie gier. W szpitalu powiedzieli, że miał 2 promile alkoholu. Mąż nie pił często, tylko w weekendy czasami. W salonie gier nie bywał często, nieraz wleciał po pracy zobaczyć, co się dzieje, bo miał tam kolegów, nie grał w ogóle hazardowo – odpowiadała na pytania mecenasa.

Straszny widok

Ważnym świadkiem, którego przesłuchanie trwało najdłużej był pracownik salonu gier, który 31 sierpnia był właściwie jedynym świadkiem tragicznych wydarzeń. – Trudno mi do tego wracać, bo tam naprawdę straszny widok. Leszek K. pojawił się wcześniej, niż oskarżony. Z tego, co słyszałem od Leszka, to wylał Jarosławowi W. przed salonem denaturat. Potem oskarżony przyszedł drugi raz z denaturatem i powiedział, że ma go przyszykowanego na policję. Leszek wziął denaturat, wyszedł z budynku i znów go wylał, wrócił zrobił łyka piwa, poszedł do ubikacji, a oskarżony za nim. Siedziałem przy stoliku i usłyszałem głuchy huk, uderzenie. Poszedłem do ubikacji, widziałem, jak oboje się szarpali. Oskarżony trzymał Leszka jedną ręką za szyję, chwilę go trzymał i puścił. Wróciliśmy na salon – wyjaśniał. W międzyczasie Leszek K. zamówił taksówkę, chciał odwieźć znajomego do szpitala. – Widziałem, jak oskarżony skakał po masce samochodu. Po jakimś czasie Leszek wrócił, siedzieliśmy i rozmawialiśmy. Po jakimś czasie wyszedłem przed budynek i widziałem, że oskarżony biegnie. Wszedłem do środka i powiedziałem, że W. leci w tę stronę. Leszek powiedział: „Spokojnie, ja sobie dam z nim radę” – opisywał świadek. Mężczyźni zaczęli się szarpać. Pracownik salonu wezwał ochronę i wyszedł przed budynek. - Oskarżony chwycił Leszka za klapy. Myślałem, że dadzą sobie po razie i na tym się skończy. Nie widziałem żadnych uderzeń. Jak wróciłem do środka, widziałem, że oskarżony leży, a Leszek na nim siedział. Powiedział, że mam wziąć z ręki oskarżonego nóż. Siedział na nim okrakiem tak, że oskarżony miał ręce podgięte pod pośladkiem Leszka. Parę razy pociągnąłem, wyjąłem nóż i odrzuciłem – relacjonował mężczyzna. Pracownik salonu podał Leszkowi K. bluzę, aby przyłożył sobie do rany i wezwał pogotowie. - Wyszedłem i nikogo w pobliżu nie było, za jakiś czas ktoś się pojawił, przybiegł. Leszek już się przewrócił. Oskarżony wydostał się spod niego i zaczął go kopać leżąc. Wyciągnąłem oskarżonego przed budynek i trzymałem do czasu przyjazdu policji i ochrony. Czekaliśmy na pogotowie dosyć długo – opowiadał. Jarosław W. groził również trzymającemu go pracownikowi salonu. – Może z nerwów to robił? Nie wiem. Na pewno był w szoku – mówił. Sędzia dopytywał, czy świadek widział, co dzieje się w salonie, kiedy mężczyźni się szarpali, a on wyszedł na zewnątrz. Drzwi były otwarte. - Nie słyszałem, co tam się dzieje, żadne odgłosy nie dochodziły. Też mogło być tak, że się pogodzili – stwierdził. Dodał, że był jedynym świadkiem drugiej szarpaniny. – Nie wiem skąd w ręku W. znalazł się nóż z długim ostrzem, najprawdopodobniej musiał ten nóż mieć przy sobie, nie widziałem, aby zadawali sobie uderzenia nożem – zeznawał. Prokurator dopytywał, czy pracownik bał się wejść do salonu podczas bójki? – Bać się raczej nie bałem, tylko ze słów Leszka byłem pewien, że sam da radę – odpowiedział.

To był spokojny człowiek

Wśród przesłuchanych osób był również znajomy oskarżonego, który widział go tego dnia rano. – Nawet w złych snach bym nie pomyślał, że Jarek może coś takiego zrobić. To był spokojny człowiek, pieniądze mi pożyczał. Byłem w domu tego dnia, on mnie zawołał. Widziałem, że jest pod wpływem alkoholu, mówiłem, że ma iść do domu – opowiadał. Według niego Jarosław W. po alkoholu zachowywał się dobrze, nie był agresywny. - Pierwszy raz w życiu był tak pobudzony. Nie mógł usiedzieć. Mówiłem, żeby poszedł do domu, powiedział, że nie ma domu. Coś mi się zdaje, że w tej pracy może coś nie tak. Co z niej przychodził, coraz częściej sobie popijał, był znerwicowany, co tam się działo, nie mam pojęcia – przyznał kolega oskarżonego. Podczas pierwszej rozprawy przesłuchano również policjantów z gostyńskiej komendy. Łącznie przed sądem zeznawało 7 osób.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE