reklama

Zawsze jest potrzebna młoda, świeża krew

Opublikowano:
Autor:

Zawsze jest potrzebna młoda, świeża krew - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości

Artykuł opublikowany w numerze 04/2017 Życia Gostynia

Pomysł kadencyjności chce przeforsować rządzące Prawo i Sprawiedliwość. Wójt, burmistrz, starosta, marszałek i prezydent mieliby rządzić maksymalnie przez dwie kadencje. Nowości w ordynacji miałyby obowiązywać już w wyborach w 2018 roku. Co sądzą o takiej zmianie włodarze powiatu gostyńskiego?

Ludzie powinni sami decydować

- Generalnie jestem za utrzymaniem obecnego sytemu, przecież wójta można w każdej chwili odwołać, robiąc mu referendum, jeżeli jest kiepski i tworzy jakieś koterie. Druga sprawa, że ludzie powinni jednak sami decydować, kto nimi rządzi, kto jest radnym, wójtem, a nie politycy w Warszawie – puentuje wójt Pępowa Stanisław Krysicki. Jego opinia należy do obiektywnych, sam nie jest już zainteresowany fotelem wójta, zamierza zakończyć swoją pracę i nie startować w kolejnych wyborach. Stanisław Krysicki przyznaje jednak, że wszystko ma swoje plusy i minusy. - Minusy są takie, że pewnie wielu chętnych się nie znajdzie do piastowania tych urzędów, wiedząc, że za 8 lat, nie będą mogli startować, bo co dalej? Nie mają zabezpieczenia, że potem wrócą do zawodu, do pracy, nikt im tego nie zagwarantuje. Wielu mówi, że trzeba przewietrzać te środowiska, bo się tu podobno, jakieś koterie tworzą. Może, są takie gminy, gdzie coś takiego ma miejsce, ale nie jest to powszechne – stwierdza Stanisław Krysicki. Według włodarza Pępowa, kandydat na wójta, czy burmistrza będzie się bardzo głęboko zastanawiał, czy porzucić swoje dotychczasowe życie zawodowe. Dodaje, że zmiana spowoduje, że obywatel, który ufa wójtowi, nie będzie miał możliwości przedłużenia dobrej passy dla gminy, bo będzie musiał oddać głos na kogoś innego. – Niestety, to do tego doprowadzi, że będzie dobry włodarz, a trzeba będzie z niego zrezygnować, ci którzy mogliby jeszcze porządzić skutecznie gminą, będę musieli odejść - zauważa. Jego zdaniem, niedopuszczalne jest, aby prawo działało wstecz. – A więc ci, którzy już byli lub są wójtami, nie mieli teraz prawa startowania. Czemu posłowie nie mają takiego ograniczenia? – pyta retorycznie. Dodaje, że wójta, burmistrza kontrolują radni, komisja rewizyjna RIO, wojewoda. – Generalnie, z tego, co widzę, nasze kochane partie polityczne, za wyjątkiem PSL, wszystkie są właściwie za PiS, nawet PO. Jak to się skończy? Kadencyjność wprowadza, bo rządząca partia ma większość i w programie sobie to napisała. Do tego mówi się o tym, że partie polityczne będą miały większe możliwości wystawiania swoich kandydatów, eliminując w pewnym sensie tzw. komitety obywatelskie, które zakładają często radni, czy burmistrzowie startując w wyborach. Upartyjnienie widać wyraźnie, to jest rzeczą już niedobrą – przyznaje Stanisław Krysicki.

Skupia się na pracy

Jerzy Kulak burmistrzem Gostynia jest drugą kadencję. Jak zapewniał w swojej pierwszej kampanii wyborczej, dokładnie tylko dwie kadencje miał pracować na rzecz miasta. Później stery miał przejąć ktoś inny. Teraz już jednak o tym nie wspomina. Trudno mu się dziwić, skoro mieszkańcy go wybierają. Co sądzi o pomyśle PiS? - Mieszkańcy gminy Gostyń powierzyli mi funkcję burmistrza na drugą kadencję i teraz skupiam się właśnie na tym, by najlepiej jak potrafię pracować dla gostynian. Trudno odnosić się do pomysłów znanych z doniesień medialnych. Jeśli natomiast rząd zdecyduje się na zmianę przepisów dotyczących samorządów na pewno będę respektował obowiązujące prawo – odpowiada sucho burmistrz Gostynia. Jakie zdanie w sprawie ma starosta powiatu gostyńskiego Robert Marcinkowski? W proponowanych rozwiązaniach dostrzega zalety i wady. Ograniczenie kadencji może działać pozytywnie w zakresie wzmocnienia potencjału społeczeństwa obywatelskiego i zwiększenia udziału mieszkańców w sprawowaniu władzy. Główny argument przeciwko ma dla niego charakter bardzo praktyczny. - Sprawując z woli mieszkańców ważne funkcje społeczne, nie można skupiać się na administrowaniu i załatwianiu bieżących spraw, ale przede wszystkim na realizacji pewnej wizji lidera. Wizja jest oparta na strategii, która wymaga czasu. Pytanie, czy w ciągu dwóch stosunkowo krótkich, czteroletnich kadencji można zrealizować poważne projekty społeczne i inwestycyjne? Moim zdaniem okres 8 lat może być zbyt krótki. Mało tego, już dziś można zauważyć, że zanim lokalny lider zacznie wprowadzać zmiany, zamiast koncentrować się na ważnych wyzwaniach, musi myśleć o kolejnych wyborach. Uważam, że trzeba szukać rozwiązań pośrednich, np. z jednej strony ograniczając liczbę, lecz z drugiej wydłużając długość kadencji do 6 – 7 lat, tak jak w części rozwiniętych demokracji zachodniej Europy – wyjaśnia starosta. Jak dodaje, odnosi wrażenie, że ograniczenie kadencyjności bardziej będzie służyć interesom partii niż obywateli. - Jestem przeciwnikiem przenoszenia wielkiej polityki do małych ojczyzn. Tu musi się liczyć mieszkaniec, a nie linia partii. Jak wielu samorządowców reprezentuję lokalny komitet, nigdy nie należałem do partii. Trzeba oczywiście z nimi współpracować, ale na szczeblu lokalnym nie ma potrzeby tak dużej identyfikacji z konkretną grupą polityczną. Niestety, ograniczenie kadencyjności może to zmienić – zauważa.

Burmistrz nie rządzi sam

Burmistrzowi Borku Wlkp. Markowi Rożkowi odpowiada projekt kadencyjności, jeśli wynosił będzie dwa razy po 5 lat. – Uważam, że 10-letnia kadencja burmistrza jest wystarczająca. Powinna nastąpić po tym czasie zmiana. To wystarczy, aby zakończyć schedę przejętą po poprzedniku, następnie wprowadzić przez ten czas na właściwe tory gminę. Co tu dużo dodawać, każdy ma prawo mieć swoje zdanie. Poglądy są różne. Niektórzy burmistrzowie twierdzą, że jak już dobrze rządzą, to mają rządzić dalej. Każdy człowiek po jakimś czasie się wypala. Moje zdanie może się kłócić ze zdaniem wielu osób – stwierdza. Dodaje, że burmistrz nigdy nie rządzi sam, ale przy pomocy określonej grupy ludzi. – Ma swoje pomysły, ale jak każdy człowiek po jakimś czasie one się wyczerpują i zawsze jest potrzebna młoda, świeża krew. Kiedyś byłem zwolennikiem, że powinny to być 3 kadencje, po 4 lata, ale jeżeli mają być dwie po 5 lat, to też uważam, że źle nie jest. Nie jestem do stanowiska przywiązany. Miałem swoje cele do zrealizowania, swoje pomysły, właśnie to robię. Mam swój zawód i po skończeniu pracy wrócę do niego, a dopóki starczy mi energii będę pracował – mówi Marek Rożek.

Duże zamieszanie

Z kolei wójt Wiesław Glapka stanowczo twierdzi, że dwie kadencje, to za krótko, nawet, gdyby miałoby to być łącznie 10 lat, aby zrealizować swoje zamierzenia. - Pierwszą kadencję, jeżeli ktoś zupełnie z zewnątrz przyjdzie, to niemal całą będzie się pewnych rzeczy uczył. Zostanie mu ta druga, w której pewnie zacznie już myśleć, gdzie pójdzie do pracy. Wydaje mi się, że należałoby zostawić decyzję jednak wyborcom, bo jeżeli ktoś nie będzie się sprawował na stanowisku, to go po prostu więcej nie wybiorą, a jeżeli jest w tym dobry, to wybierają na wiele kadencji – twierdzi wójt gminy Piaski. Zauważa, że takich przykładów w Polsce jest wiele, np: w Gdyni, gdzie Wojciech Szczurek swoją funkcję pełni od 1998 roku. Również w Piaskach wójt Zenon Norman rządził kilka kadencji. Zastąpił go Wiesław Glapka, długoletni sekretarz gminy. – Wydaje mi się, że wyborcy najlepiej wiedzą, czy kogoś wybrać, czy nie. Uważam, że zrobi się bardzo duże zamieszanie. Może być tak, że będą decydować się na start w wyborach ludzie, którzy będą chcieli zrobić krótką karierę, ale nie do końca przysłużą się danej gminie, czy miastu – zauważa wójt. Czy kadencyjność nie wpłynie na to, że rozpłynie się odpowiedzialność za to, co dzieje się w samorządach? – Dokładnie tak. W gminach są pewne inwestycje, działania długofalowe. Jeżeli ktoś poważnie traktuje stanowisko, musi myśleć nie tylko o tym, co będzie za dwa lata, za 5 lat, ale nawet za 10, czy 15 lat, bo kwestie czy budowy kanalizacji, jakiś dużych inwestycji, które pochłaniają setki tysięcy, a często nawet miliony złotych, to są plany dalekosiężne. Człowiek, który z góry wie, że będzie tylko 10 lat maksymalnie na stanowisku, nie będzie myślał takimi kategoriami, będzie myślał dniem dzisiejszym, a to najgorsze, co może być w samorządzie – przyznaje Wiesław Glapka.

Wymuszona zmiana

Piotr Curyk, burmistrz Pogorzeli stwierdza, że pytać się o kadencyjnośc włodarza, który stanowisko piastuje już trzecią kadencję, to tak, jakby pytać, czy woli być piękny, bogaty i zdrowy, czy chory i biedny. - Odpowiedz jest oczywista. W większości gmin w Polsce liderzy, którzy kierują społecznościami robią to od wielu lat. Ja sam pierwszą kadencję musiałem się uczyć, mimo że byłem sekretarzem parę lat. Człowiek zupełnie z zewnątrz zaczynając drugą kadencję, tak naprawdę, zaczyna orientować się w rzeczy i trochę rządzić. Taka wymuszona zmiana nie będzie służyć dobremu działaniu. Mieszkańcy i tak mają atrybut w ręku, mogą, co 4 lata wybrać burmistrza i radnych, których sobie życzą. Zmiana, to też ograniczenie ich możliwości wyborczych – mówi Piotr Curyk. Powtarza sugestie poprzedników, że kandydat musi liczyć się z porzuceniem dotychczasowej pracy, do której często nie ma powrotu. - Po tych 8 latach musi odejść, niezależnie, czy dobrze, wybitnie nawet rządził gminą. Prezydent państwa ma zapewnioną emeryturę po skończeniu drugiej kadencji. Rzecz powinna dotknąć wszystkich: senatorów, posłów i wszystkich liderów partyjnych – mało by, kto został z obecnych. Wydając taką ustawę sam organ stanowiący niech pomyśli o sobie – zauważa burmistrz. Dodaje, że życie polityczne wymaga pewnego doświadczenia kierowania zespołem, poznania środowiska gminy, jej specyfiki, zakładów pracy, środowisk wiejskich. - To wymaga czasu i zaufania. Tego się nie buduje w ciągu pół roku, to trwa często latami. Liderami zostają osoby, które działały wcześniej w różnych organizacjach i przez to zostały zauważone przez mieszkańców – przyznaje włodarz. Krótko sprawę komentuje Jacek Widyński, burmistrz Ponieca. – Jeśli ustawy wejdą w życie, jesteśmy od ich wykonywania. Nie będę się wypowiadał za mieszkańców, społeczeństwo. Byłoby niemoralne twierdzenie, że ktoś się nie nadaje na to stanowisko. To społeczeństwo będzie wybierało i każdy kandydat musi się poddać tej ocenie – mówi. 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE