Wyjeżdżał peugeotem z Tesco z zakupami, ale na drodze zachowywał się podejrzanie. Ktoś z kierowców zadzwonił po policję. Chciał być na pogrzebie teściowej, ale przez własną głupotę, w kajdankach, w radiowozie dotarł na KPP w Gostyniu.
Dziś po godz. 10.00 z parkingu przy markecie Tesco w Gostyniu wyjeżdżał peugeot. Kierowca skręcał w kierunku miasta, ale coś mu nie wyszło. O mały włos nie uderzyłby w samochód, nadjeżdżający od strony Leszna.
- Jechaliśmy „krajówką”, przywaliłby nam niedługo. Wystraszyliśmy się. Niebezpiecznie jechał, zakręty mu nie wychodziły. Nie można było tego puścić płazem. A niechby kogoś potrącił, chociażby na „pasach’? - opowiadają pasażerowie seata leona.
Młody kierowca seatem wracał z dziadkami z Pożegowa. Widząc, jak dziwnie zachowuje się kierowca peugeota, że jedzie zygzakiem po drodze, postanowił sprawdzić, dokąd zmierza auto. W tym czasie dziadek zadzwonił po policję. Okazało się, że podejrzany kierowca dojechał do Brzezia i zatrzymał się przy posesji niedaleko świetlicy. Tam dojechał radiowóz.
Policjantki z wydziału ruchu drogowego KPP w Gostyniu wysłuchały zeznań świadków. A kierowcy peugeota przyłożyły do ust urządzenie do pomiaru stężenia alkoholu w wydychanym powietrzu. I pojawił się wynik pierwszego testu - 1,38. W sumie 45-letni mężczyzna z gminy Piaski (tymczasowo zamieszkujący w Brzeziu) miał około 3 promile alkoholu. Nie umiał nawet prosto chodzić. Został zatrzymany za to, że prowadził samochód w stanie nietrzeźwości, skutego kajdankami odwieziono go do KPP w Gostyniu. - Idealne zachowanie świadków. Bardzo dobrze, że zadzwonili po policję. Trzeba było sprawdzić, co spowodowało, że kierowca nieporawidłowo porusza się po drodze samochodem. Tak należy robić dla bezpieczeństwa - pochwaliła sierżant Edyta Ratajczak.
Znajomi mężczyzny twierdzili, że wybiera się na pogrzeb do teściowej. Już tam nie trafi. Policja zatrzymała mu prawo jazdy.