- W Polsce, gdy przejedziemy osiem godzin to już mamy praktycznie pokonaną trasę z północy na południe lub centrum kraju. W Chinach to jest zwykła wycieczka, osiem godzin zanika w tej ogromnej przestrzeni - mówiła podróżniczka. Również bogactwo aromatów, które na każdym kroku, czy to na ulicach Pekinu lub Szanghaju, czy dużo mniejszych miejscowościach drażniły zmysły mieszkanki Krobi było czymś, co na zawsze będzie się dziewczynie kojarzyć z azjatyckim krajem.
- Niepowtarzalność smaków i zapachów. Jest to coś, czego nie potrafiłam odtworzyć po powrocie do domu - zdradzała globtroterka. O swoich przeżyciach i wrażeniach z dziesięciomiesięcznego pobytu krobianka opowiadała w trakcie wystawy fotograficznej połączonej z prezentacją zorganizowanych w Gminnym Centrum Kultury i Rekreacji imienia Jana z Domachowa Bzdęgi w Krobi.
W jaki sposób 24-latka trafiła w odległe rejony świata? Przed jakim zadaniem została postawiona tuż po przyjeździe do stolicy Chin? Jak Chińczycy podchodzą do obcokrajowców?
Tego dowiesz się w najbliższym wydaniu "Życia Gostynia".
Czytaj także: o potrójnym szczęściu, które przyszło na świat