Artykuł opublikowany w numerze 14/2016 Życia Gostynia
Z polskich sklepów zniknęła golonka peklowana. To przysmak, którym od pokoleń delektują się mieszkańcy zwłaszcza w Wielkopolsce i na Śląsku. Smakołyku nie można sprzedawać, ponieważ zdaniem urzędników Unii Europejskiej jest niezdrowa, bo zawiera sól peklującą. Wielkopolscy rzeźnicy chcą interweniować w Ministerstwie Rolnictwa, napisali też już w listopadzie odwołanie do Unii Europejskiej. - Czekamy na decyzję, że ten produkt zostanie zachowany. Na razie nie możemy golonki peklowanej produkować, ze względu na unijne rozporządzenie, które mówi, że nie wolno do mięsa dodawać tej soli, a golonkę zaliczono do mięsa, chociaż jej się przecież na surowo nie spożywa – wyjaśnia Józef Konarczak, właściciel firmy „Konarczak” z Pogorzeli. Kiedy można spodziewać się rozwiązania? Nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że służby, np: weterynaryjne, rozpoczęły kontrole w zakładach produkujących golonki. – Jak to zwykle w Polsce, wszystkie służby są nadgorliwe. Myślałem, że kontrole zostaną zawieszone do czasu rozpatrzenia odwołania. Okazuje się, że niestety nasze służby wchodzą, sprawdzają. To jakieś nieporozumienie, golonka była od iluś setek lat robiona w Polsce i nagle nie wolno. Klienci nie mogą zrozumieć, dlaczego? – mówi Józef Konarczak.
To jakaś głupota
W niektórych sklepach pojawiły się informacje, że produktu nie będzie, aż do czasu rozpatrzenia odwołania. – To jakaś głupota. Przez tyle lat jedliśmy golonkę peklowaną i nic się nie działo. Teraz Unia nam zakazuje. Jakim prawem? – to komentarze klientów. Co o zakazie sądzą właściciele barów, restauracji, w których golonka jest podawana? - Nie uważam, że jest szkodliwa. od dziesiątek lat mięso jest peklowane i szynki się pekluje przed jedzeniem. Nie wiem, kto to wymyślił. Nie wiem, czy ma zielone o tym pojęcie. Naszym sztandarowym daniem jest golonka po bawarsku, nie wymaga peklowania – mówi Franciszek Żak, właściciel baru w Gostyniu.
Nie można grillować
Sól peklująca zawiera azotyny i azotany. Urzędnicy w Brukseli stwierdzili, że takie mięso jest szkodliwe dla zdrowia, kancerogenne, czyli może powodować raka. Po zakazie niektóre firmy wędliniarskie próbują zrobić, coś innego - wykorzystać sól bez tych środków, ale efekt nie jest taki, jakiego oczekują klienci. Nie ma się co dziwić, ponieważ peklowanie, to proces technologiczny, polegający na działaniu solanki lub mieszanki peklującej na mięso. „Jego efektem jest utrwalanie barwy, wytworzenie charakterystycznego smaku i zapachu mięsa oraz przedłużenie trwałości produktu poprzez hamowanie wzrostu bakterii chorobotwórczych i gnilnych” – tak informuje Wikipedia. Okazuje się, że nie ma konsekwencji w działaniu Unii, bo w jednym produkcie używania soli zabroniła, a w innych nie - na przykład w wędlinach. – Nie powinno się takich wyrobów peklowanych, czego ludzie w Polsce nie przestrzegają, obrabiać na grillu. Natomiast w przypadku golonki, nic nie szkodzi, ponieważ jest gotowana. Nie pyta się o zdanie fachowców, tylko jedzie się do Brukseli i później takie sprawy się dzieją – wyjaśnia Józef Konarczak. Jak wielu innych producentów, ma nadzieję, odwołanie zostanie uznane i golonka wróci do sprzedaży. – To niepotrzebne zamieszanie. Podobnie było z wędlinami, które najpierw dostały certyfikaty w Unii Europejskiej, a później okazało się, że ich nie można wędzić – przypomina właściciel firmy.
Golonka produktem regionalnym?
Na razie więc golonek peklowanych w sklepach nie ma i nie wiadomo, kiedy się pojawią. – Będziemy próbowali zrobić coś zastępczego, użyć innych preparatów, ale to już pewnie nie będzie to samo. Nie wyobrażam sobie tego, że golonek peklowanych nie będzie. Myślę, że problem zostanie rozwiązany - przyznaje Józef Konarczak. Zwłaszcza, że to właściwie produkt regionalny. Golonka sprzedaje się głównie w Wielkopolsce. Bez niej i kapusty nie może się odbyć Sylwester, a na Śląsku golonka i piwo, to sztandarowe danie podczas Barbórki. Firma z Pogorzeli produkowała miesięcznie około 2 ton golonki, a tylko w ciągu tygodnia przez końcem roku, nawet 5 ton. Można sobie wyobrazić, jakie ilości golonki peklowanej produkują zakłady w całej Wielkopolsce, skoro jest ich około 300. – Będziemy naciskać, powiem szczerze, że mamy problem z dostępem do władz decydujących. 7 maja spotykamy się z głównym lekarzem weterynarii. Wysłaliśmy pismo o zawieszenie tych kontroli do czasu rozpatrzenia odwołania. Zobaczymy, co się uda w tej sprawie załatwić – zapewnia Józef Konarczak. I dodaje, że kolejny wniosek, jakie będzie napisany, to ten o uznanie golonki produktem regionalnym.
Kontrole są
W Polsce nadzór nad zdrowiem ma oczywiście Ministerstwo Zdrowia, dalej Główny Inspektorat Sanitarny. Zakłady zaczęły kontrolować służby weterynaryjne, czy inspekcja handlowa. Gostyński Sanepid kontroli w sklepach nie prowadzi. - Z reguły dostajemy informację, że należy coś priorytetowo potraktować i sprawdzać, czy gdzieś w obrocie się nie znajduje. Natomiast w ostatnim czasie nie kontrolowałyśmy sklepów mięsnych – wyjaśnia Ewa Ulanicka, dyrektor Powiatowej Państwowej Stacji Sanitarno – Epidemiologicznej w Gostyniu. Kontrole w zakładach prowadzi natomiast Powiatowy Inspektorat Weterynarii w Gostyniu. Nie stwierdzono w żadnym golonek peklowanych.
Oni już je robią
Tym, którzy za golonką tęsknią pozostaje kupić świeżą w sklepie i przyrządzić w domu, wykorzystując peklosól. – Boję się tylko jednego. W Polsce prawo nie traktuje podmiotów równo. Szara strefa, która funkcjonuje, tylko czeka na takie sytuacje. Jeśli czegoś nie ma, oni już to robią. Trzeba chylić czoła przed naszą panią weterynarz powiatową, która jest bardzo zaangażowana w zwalczanie takich patologii – podkreśla Józef Konarczak.