Dwuletnia dziewczynka, uczestniczka drogowego zdarzenia, z otarciem naskórka na głowie, powinna zostać w szpitalu na obserwacji. Tak stwierdzili rodzice. Lekarz specjalista uznał, że nie ma wskazań, aby dziecko pozostawiać na chirurgii.
W poniedziałek 4 lutego, 26-letnia kobieta przejeżdżała samochodem przez Kościuszkowo. W aucie, w foteliku, jechała też dwuletnia dziewczynka. Nagle opel insignia, na prostym odcinku drogi kierująca straciła panowanie nad pojazdem i - stroną auta, gdzie siedziało dziecko - uderzyła w przydrożne drzewo. Szyba w drzwiach wyleciała. - Poduszki w oplu się pootwierały, kurtyny się pootwierały - opisali w raporcie policjanci, którzy pracowali na miejscu zdarzenia (PATRZ GALERIA). Dwuletnia dziewczynka została zraniona w głowę. Właściwie było to tylko niewielkie otarcie naskórka na czole. Ratownicy medyczni karetką przewieźli ją do szpitala w Gostyniu. Ambulans jechał do szpitala bez sygnałów.
W gostyńskiej lecznicy dziecko zbadał specjalista chirurgii dziecięcej Włodzimierz Krzewiński, który nie widząc wskazań do leczenia szpitalnego, dał zalecenia co do postępowania z otarciem. Rodzice otrzymali też skierowanie do poradni chirurgii dziecięcej na następny dzień. Podczas kontroli specjalista ponownie stwierdził tylko otarcie naskórka na czole. Rodziców mimo wszystko zaniepokoiła taka decyzja. Byli zdziwieni, że nie wykonano zdjęcia rentgenowskiego ani tomograficznego głowy. Twierdzili, że następnego dnia po kolizji dziecko było bardziej senne.
- W przychodni lekarz w ogóle jej nie dotknął, popatrzył z daleka. I doradził mamie, aby ocierała ranę wacikiem. Wizytę kontrolną wyznaczył na 15 lutego, jeśli będzie taka potrzeba. Jeśli nie - w ogóle mamy nie przyjeżdżać - mówił zaniepokojony tata dziecka.
Wątpliwości zatroskanych rodziców, co do stanu zdrowia córki jeszcze bardziej wzrosły w pępowskiej przychodni. Mama (kierująca pojazdem) odwiedziła gabinet lekarza rodzinnego. Lekarka Danuta Kazubek zbadała kobietę, która - jak się okazało - dobrze się czuła. Zobaczyła też dziewczynkę.
- Zapytałam, czy dziecka nie pozostawiono na obserwacji w szpitalu? Bo mama przyszła z nastawieniem, aby dostać skierowanie na tomografię komputerową, chyba ktoś jej w domu powiedział, że dziecko powinno to mieć zrobione - tak to odebrałam. Mała była żywa, chodziła po krzesłach - wyjaśniła lekarka. Wypisała jednak skierowanie do gostyńskiego szpitala. W ten sposób następnego dnia po wypadku, ponownie rodzice z gm. Pępowo spotkali się z chirurgiem Włodzimierzem Krzewińskim.
Nie było to miłe spotkanie, ale dość głośne, w izbie przyjęć. Rodzice, być może z troski o dziecko, zarzucali lekarzowi, że poprzedniego dnia nie wykonał żadnych badań dziecku. - Zrobili awanturę najpierw pielęgniarkom, że dziecko wczoraj nie było zbadane, co jest kłamstwem i oszczerstwem. Opis badania jest w odpowiedniej książce w izbie przyjęć. A oni wykrzykiwali, że w ogóle nie byli zbadani - ani mama, ani córka - opowiadał lekarz.
Widząc, że mają skierowanie od lekarza rodzinnego, doktor Krzewiński przyjął dziecko na oddział chirurgii dziecięcej. Zrobił to na życzenie matki, bo tak chciała. Mała spędziła jedną noc w gostyńskiej lecznicy.
- Dziwię się, bo zazwyczaj rodzice chcą być jak najdalej od decyzji pobytu w szpitalu w sytuacji, kiedy nie ma takiej potrzeby. Skoro stan dziecka jest bardzo dobry, nie ma żadnych wskazań medycznych do leczenia, wykonania badań obrazowych, a również do obserwacji, to po co narażać dziecko na stres związany z pobytem w szpitalu? - zastanawiał się chirurg Włodzimierz Krzewiński.
Rodzice usłyszeli, że poza otarciem naskórka nic innego dziecku nie jest. Specjalista nie stwierdził również żadnego krwiaka w miejscu urazu, co sugerowała matka. Jednak wykonano obowiązkowe badania i dodatkowo zdjęcie RTG czaszki, które nic nie wykazało.
Jeśli chodzi o niegrzeczne zachowanie ojca i babci dziecka w stosunku do chirurga, Włodzimierz Krzewiński zastanawia się nad dalszym postępowaniem.
- Nie może być tak, aby lekarza obrzucano kłamstwami, że nie zbadał dziecka w dniu wypadku, w szczególności, że awantura odbywała się na Izbie Przyjęć, w obecności innych pacjentów, a zachowanie ojca i babci było bardzo agresywne i aroganckie. Takie co najmniej niewłaściwe zachowanie tych osób mogą potwierdzić zarówno świadkowie, jak i nagrania z monitoringu - powiedział chirurg.