Piłkarze z Pogorzeli znowu wylądowali na dnie ligowej tabeli. Wszystko za sprawą niedzielnej porażki w Chwałkowie. Zresztą już siódmej w sezonie. - Pierwsza połowa była całkiem niezła w naszym wykonaniu. Długimi momentami graliśmy z Sokołem jak równy z równym. Niestety błędy w obronie spowodowały, że przegraliśmy kolejny mecz i znowu jesteśmy na ostatnim miejscu. Oczywiście osobiście mi się to nie podoba. Po rundzie usiądziemy i porozmawiamy. Zobaczymy jaki pomysł na ten zespół ma trener – podkreśla prezes Lwa, Wojciech Zygner.
Miejscowi napoczęli rywala po pół godzinie gry. Zza linii pola karnego strzelał Jarosław Rejek, ale jego uderzenie zostało jeszcze zablokowane przez obrońców Lwa, piłka trafiła jednak pod nogi Bartosza Dechnika, który umieścił ją w „długim” rogu. Po zmianie stron przewaga Sokoła niepodległa dyskusji. Efektem było trafienie w 56. min na 2:0. Marcin Rejek zagrał prostopadłą piłkę do Jarosława Rejka, ten próbował minąć obrońcę gości, lecz w tej sytuacji nieco się pogubił. Futbolówka trafiła jednak do dobrze ustawionego Krystiana Jędryczki, który z bliska skierował ją do siatki. Gospodarze mieli jeszcze kilka okazji, aby podwyższyć prowadzenie, ale wynik nie uległ już zmianie. - Uważam, że wygraliśmy zasłużenie, choć w pierwszej połowie graliśmy dość chaotycznie, widać było u kilku zawodników brak czucia piłki spowodowany zaległościami treningowymi. W drugiej odsłonie więcej operowaliśmy piłką i przeprowadziliśmy kilka składnych akcji. Po ostatnim meczu w Wilkowicach, gdzie zagraliśmy piłkarsko lepiej niż dzisiaj, a mimo to przegraliśmy, zespół potrzebował wstrząsu. Dlatego przed spotkaniem z Lwem najpierw odbyliśmy męską rozmowę w szatni. Dokonałem też kilku roszad w składzie. Dziś w pierwszej jedenastce zagrali zawodnicy, którzy spędzili mniej minut na boisku w tej rundzie, jak choćby Mateusz Kłakulak i Bartosz Dechnik. Szczególnie ten drugi zostawił dziś serce na boisku i otwierając wynik przyczynił się do naszego zwycięstwa. Goście kilka razy groźnie dośrodkowywali w nasze pole karne ze stałych fragmentów gry, ale za każdym razem udanie interweniował nasz młody bramkarz Miłosz Kubiak, za co należą mu się słowa pochwały – podsumował po końcowym gwizdku trener Sokoła, Dawid Kaczmarek.
Lew po tej porażce, przy jednoczesnym zwycięstwie Wielkopolanki nad Sarnowianką, znowu pełni wstydliwą rolę „czerwonej latarni” rozgrywek.
Sokół Chwałkowo – Lew Pogorzela 2:0 (1:0)
1:0 Dechnik (31’)
2:0 K. Jędryczka (56’)
Sokół Chwałkowo: Kubiak – Kmiecik (46’ D. Krzyżosiak), Henzel, Frąckowiak, Rosik, J. Rejek, Stanisławski, M. Rejek, Ł. Krzyżosiak, Kłakulak (46’ K. Jędryczka), Dechnik (65’ Peśla)
Lew Pogorzela: Naglak – Mazurek, Stachowiak (75’ Przykota), Wiza, Nowak, Konieczny, K. Kędziora, Dorczyk, Leis, Krzyżaniak (70’ Bruder)