Artykuł opublikowany w numerze 29/2016 Życia Gostynia
Jest położną, studiuje, pracuje w szpitalu. W sierpniu wyrusza do Kenii. Razem z szesnastoma innymi studentami będzie wolontariuszką w szpitalu w Mutomo i sierocińcu w Nyumbani.
W ślad za polskimi młodymi ludźmi do Kenii, drogą morską wysłane będą kontenery wypełnione tonami sprzętu medycznego. Kenijskie dzieci dostaną trampki (pokolorowane przez ich rówieśników w Poznaniu) i odzież. Wszystko to dzięki projektowi “Leczymy z Misją”, który jest inicjatywą studentów Uniwersytetu Medycznego Poznaniu. Jego celem jest organizacja wyjazdu do Afryki i wsparcie miejscowych szpitali – przez pracę wolontariuszy i wysyłkę specjalistycznego sprzętu medycznego. Do szpitali w Muthale i Mutomo dwukrotnie trafi zespół wolontariuszy, którzy spędzą w Kenii po 6 tygodni. Wśród nich jest 22-letnia Monika Cyprian z Gostynia. W ubiegłym roku inicjatywę zorganizowano po raz pierwszy. Młodzi ludzie zebrali 4 tony sprzętu o wartości 250 000 zł! Wszystko trafiło do Kenii. W tym roku pomoc ruszyła ponownie. Wolontariusze razem z Fundacją Harambee pozyskali dodatkowo fundusze na budowę pompy wodnej.
Organizują wszystko sami
Monika jest położną, ale nadal kształci się na studiach magisterskich właśnie na Uniwersytecie Medycznym w Poznaniu. Od dwóch miesięcy pracuje w leszczyńskim szpitalu na oddziale położniczo-porodowym. To jej pierwsza praca. - Jest dla mnie takim przygotowaniem praktycznym do wyjazdu do Kenii – mówi. Do Afryki wyruszy w połowie sierpnia. Przyznaje, że powodów do wyjazdu ma sporo. - Szczerze mówiąc, kiedy deklarowałam do udziału, nie myślałam tylko o pomocy komuś. Brałam też pod uwagę, czym ten wyjazd będzie dla mnie. Wydaje mi się, że aby tam pomóc, ja muszę być do tego mocno przekonana i być w stanie nieść tę pomoc – zauważa. Monika podkreśla, że “Leczymy z Misją”, to pomysł studencki. - W zeszłym roku trójka chłopaków z drugiego roku lekarskiego wpadła na taki pomysł. Zebrali pieniądze, sprzęt i pojechali po raz pierwszy. W tym zrobili drugą edycję, ogłosili nabór, zgłosiło się około 70 osób. Przeszłam rekrutację i dostałam się. Jedziemy 20 - osobową ekipą do Kenii, w tym 17 studentów. Dzielimy się na 2 turnusy, pracujemy w dwóch szpitalach i sierocińcu. Pierwsi wolontariusze pojechali w lipcu. Naszym zadaniem jest wspieranie przede wszystkim pracy ludzkich rąk, bo jest tam niedobór pracowników w stosunku do potrzeb – wyjaśnia Monika. Rolą wolontariuszy będzie również pomoc w obsłudze dostarczonego sprzętu, praca na oddziałach i edukacja personelu w zakresie podstawowych procedur medycznych. Każdy z uczestników wziął udział w cyklu szkoleń medycznych (z zakresu położnictwa, ginekologii, pediatrii i neonatologii). Każdy uczestniczył w kursie języka suahili oraz warsztatach, które pomogą im w kontakcie z lokalną społecznością. Gostynianka dodaje, że oferta “Leczymy z Misją” miała wiele plusów. Po pierwsze wolontariusze nie musieli ponieść nakładów finansowych. Po drugie czas wyjazdu, to 6 tygodni. – Często wyjazdy misyjne są bardzo długie i trudno je pogodzić ze studiami, a my jedziemy w wakacje – zauważa studentka. Po trzecie, wolontariusze znają się, wiedzą z kim jadą, dokąd. A najważniejsze jest to, że studenci sami tworzą od A do Z całą wyprawę i jej charakter.
Pokonali wiele przeszkód
– Fajną rzeczą, którą robimy jest to, że zbieramy sprzęt i dostarczamy do Afryki. Tak naprawdę porwaliśmy się trochę z motyką na słońce. Nie wiedzieliśmy do końca, ile jest formalności, ile spraw trzeba załatwić, żeby można było to dokonać. Ale okazało się, że mając mniejsze doświadczenia, można pokonać wiele przeszkód. Nie ograniczała nas bariera strachu, ogromu obowiązków – przyznaje Monika. W ubiegłym roku wolontariuszom udało się zebrać i wysłać 4 tony sprzętu. W tym roku lista też jest pokaźna: przenośny aparat USG, respiratory, ultrasonograf, kardiomonitor, pompy insulinowe, fotel dentystyczny, lampy na salę operacyjną, kilkanaście kartonów sprzętu jednorazowego użytku, 5 łóżek porodowych, 6 łóżek szpitalnych. Wojewódzki Szpital Zespolony w Lesznie podarował dwa łóżka hydrauliczne do transportu i mycia pacjentów. - Mnie najbardziej osobiście cieszą łóżka porodowe, które “wyjechały” ze szpitala na Polnej w Poznaniu. Widziałam wcześniej salę porodową w Mutomo – to były dwie kozetki, teraz mamy 5 łóżek porodowych – uśmiecha się położna. Studenci zbierali sprzęt sami, chodząc od drzwi do drzwi i prosząc. Najwięcej podarowały poznańskie szpitale. - To sprawnie działający sprzęt. Dla nas ważne jest, aby był prosty w obsłudze, mało awaryjny, żeby sprawdził się w tamtych warunkach – podkreśla. Sprzęt załadowano już na kontener, popłynie do Kenii droga morską. Na turnus Moniki przypadnie czas, kiedy dotrze do Afryki i trzeba będzie go rozdzielić na dwa szpitale i sierociniec. Oprócz tego do Kenii dostarczona będzie prawie tona butów dla dzieci i drugie tyle ubrań. Dostaną je dzieci z sierocińca Nyumbani. Mieszka tam 1 500 dzieci osieroconych głownie na skutek epidemii HIV. Opiekuje się nimi jedna pielęgniarka! – Jedziemy tam, aby stworzyć zaplecze medyczne i skontrolować stan zdrowia dzieci. Głównym problemem było to, że nie mają butów. Zrobiliśmy zbiórkę w Poznaniu i mamy tonę tenisówek i innych nowych butów. Pokolorowały je dzieci, więc są naprawdę fajne – mówi Monika.
Dar dla mieszkańców
Wolontariusze z Polski zawiozą ze sobą niezwykły dar. Z fundacją Harambree zebrali pieniądze na budowę pompy wodnej. W rejonie Muthale jest tylko jedno jezioro. Często przychodzą do niego osoby z miejsc oddalonych nawet o kilkanaście kilometrów. Dla wielu to całodzienna wyprawa po wodę dla całej rodziny. Niestety, nie jest to woda czysta. – I daleko jej do tej, którą my możemy cieszyć się w naszych domach. Ponadto w porze suchej jezioro wysycha, co dotyka wszystkich żyjących tam ludzi, a przede wszystkim miejscowy szpital, do którego jedziemy – wyjaśnia Monika. Ciągłe problemy z brakiem wody powodują, że pracownicy szpitala zbierają deszczówkę, którą najpierw odkażają chlorem, a później rozdzielają ją według najpilniejszych potrzeb. Dlatego Polacy postanowili coś z tym zrobić. Pompa będzie niedługo zamontowana.
Odhacza sprawy na liście
Wyjazd coraz bliżej. Monika czuje pozytywną motywację. Poddaje się ostatnim szczepieniom. - Odhaczam tylko sprawy na liście, które już zrobiłam. Więc to jest taka adrenalina i mobilizacja, bo już mało czasu zostało. Uczucia mam różne. Próbuję sobie jakoś wyobrazić, jak tam będzie, ale myślę, że dopóki tam nie dotrę, nie potrafię. Myślę, że to nie są warunki, które my umiemy sobie wyobrazić. Realia będą zaskakujące – przyznaje Monika. W szpitalu misyjnym Mutomo, w rejonie Kitui, położna chce się skupić na rzeczach związanych z położnictwem, choć pomagać będzie we wszystkim. W placówce, na którą przypada 100 000 pacjentów jest trójka lekarzy. Nie mają specjalizacji, są medykami od wszystkiego. – Jedziemy po to, żeby pomóc, odebrać część obowiązków. Chcemy stworzyć całą bazę lekarską, dokumentację, żeby mieli na czym pracować, chcemy też szkolić – wylicza położna. Personel pielęgniarski wymaga szkoleń z zakresu udzielania wykwalifikowanej pomocy medycznej, oceny stanu pacjenta, użycia, np. EKG. – Koledzy dostarczyli tam w ubiegłym roku pierwszy ultrasonograf, a przecież u nas każda ciężarna ma kilka razy wykonane takie badanie. W Kenii metody diagnostyczne są naprawdę ograniczone. Lekarze i pielęgniarki dużo wiedzą w teorii, ale nie mają jak wykorzystać tego w praktyce. Chętnie też korzystają z przekazanej im wiedzy. Do dziś piszą do kolegów, że robią pewne rzeczy tak, jak ich nauczyli – mówi Monika. Studentom udało się nawiązać kontakty z lekarzami, którzy zdeklarowali się wspierać ich drogą internetowo-telefoniczną. W trudniejszych przypadkach, wymagających konsultacji, mogą liczyć na wsparcie specjalistów z Polski, dzięki wykorzystaniu telemedycyny.
Słoneczko i księżyc
Młoda kobieta przed wyjazdem jest pełna energii. – Wydaje mi się, że wrócę już nie taka sama. Nabędę doświadczeń, których nie jestem w stanie tutaj w żaden sposób zdobyć. Mam nadzieję, że pozwolą mi one w przyszłości inaczej podejść do pacjenta. U nas medycyna w zupełnie inny sposób funkcjonuje. W Kenii, jak mówiłam, nie ma diagnostyki. Trzeba z pacjentem rozmawiać, żeby się czegoś dowiedzieć, a i tak kontakt często jest utrudniony. Często problem jest, aby zastosowali się do lekarskich zaleceń. Więc trzeba prostym językiem wytłumaczyć, na przykład, jak brać tabletki – narysować słoneczko – to rano i księżyc – wieczór. Tego na uniwersytecie się nie nauczę – zauważa Monika. Anegdota opowiadana przez Polaków, którzy byli w Kenii opowiada o pacjencie, który po kilku dniach od wizyty u lekarza wrócił, informując, że niestety, ale tabletki nie działają. Okazało się, że miał narysowane słoneczko i księżyc, ale niebo było zachmurzone, nie było słońca, więc pacjent tabletek nie brał. Jaka Monika wróci z Kenii i jakich doświadczeń nabierze? Obiecała, że opowie.
Możemy im pomóc na Polak Potrafi!
“Leczymy z Misją”, to inicjatywa tworzona w całości przez studentów. Tegoroczne działania stanowią drugą edycję projektu. W związku z rozszerzeniem projektu i zaangażowaniem większej liczby studentów potrzebują dużego wsparcia finansowego na pokrycie wszystkich kosztów związanych z wyjazdem.
Znaczną część środków udało się wolontariuszom już zebrać. Pokryli koszty wysyłki kontenera oraz biletów lotniczych. Wciąż jednak brakuje środków na wyjazd drugiej grupy. Koszty związane ze szczepieniami, pobytem na miejscu, profilaktyką przeciwmalaryczną i lekami przekraczają studenckie możliwości.
Wydatki szacują następująco:
6 000 złotych- leki przeciwmalaryczne
10 000 złotych- 6 tygodniowy pobyt na miejscu nocleg, wyżywienie, transport, wydatki bieżące
6 000 złotych - szczepienia i wyposażenie apteczki
Studentom brakuje jeszcze ok. 22 000 złotych od pełnego powodzenia projektu
Na zebranie tej kwoty mają czas do 9 sierpnia. Wolontariusze będą wdzięczni na przekazanie na pobyt w Kenii każdej złotówki.
Aby udzielić wsparcia wystarczy dokonać wpłaty na stronie “ Polak Potrafi” pod adresem https://polakpotrafi.pl/projekt/wolontariat-medyczny-w-kenii?utm_source=index.
Więcej informacji o “Leczymy z Misją” można znaleźć na fanpeage’u na facebooku https://www.facebook.com/leczymyzmisja/.
Impulsem do założenia Fundacji Harambee Polska była podróż kilku wolontariuszy do Kenii. Niesamowita wyprawa, która pokazała jak ogromne są potrzeby mieszkańców Afryki Wschodniej, przerodziła się w chęć niesienia pomocy i poprawienia warunków życia tam panujących. Historia fundacji zazębiła się z historią szpitala Muthale w 2013 roku, gdy doktor Jacek Pytel wraz ze swoim synem Wojtkiem, studentem medycyny, udali się do szpitala na zaproszenie tamtejszego biskupa, Anthony’ego Muherii. Pierwsi Polacy spędzili w szpitalu ponad miesiąc, przeprowadzając operacje, przyjmując pacjentów i starając się zrozumieć specyfikę tego miejsca. Bardzo szybko doszli do wniosku, że szpital potrzebuje znacznie bardziej kompleksowej pomocy niż ta, którą mogli oni zapewnić przez miesiąc swojego pobytu na miejscu. Intensywne poszukiwania rąk do pracy zaowocowały zaangażowaniem w projekt trójki studentów Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu: Wojtka, Marcina i Mikołaja. Wspólnymi siłami skompletowali oni kontener pełen sprzętu medycznego, o szacowanej wartości ćwierć miliona złotych, który został wysłany drogą morską do szpitala, diametralnie zmieniając jakość opieki medycznej na miejscu. Wojtek, Marcin i Mikołaj również odwiedzili szpital, pracując tam przez ponad dwa miesiące w 2015 roku, podczas których pogłębili relacje między naszą Fundacją a Muthale. W tym roku nasza działalność objęła kolejny szpital misyjny w regionie Kitui – szpital Mutomo. Tam jedzie Monika Cyprian.
szpital Muthale – 100 000 ludzi 3 lekarzy
szpital Mutomo – 10% noworodków w Kenii umiera
sierociniec Nyumbani – 1 500 dzieci osieroconych głównie na skutek epidemii HIV 1 pielęgniarka
4 tony sprzętu o wartości 250 000 zł – tyle udało się zebrać rok temu. Wszystko trafiło do Kenii