Kilkanaście bochenków chleba, kilogramy mięsa, torby wyładowane długoterminowymi produktami spożywczymi. Armagedon. Mieszkańcy Gostynia i okolic w ciągu ostatnich trzech dni sporo czasu spędzili w sklepach i marketach na zakupach. Błyskawicznie znikały cukier, mąka, makarony, ryż, przyprawy, majonez (niektóre zakupy za 500 zł i więcej), a poza tym papier toaletowy, środki dezynfekujące.
- Dziś już nie było takich tłumów, ale we wtorek i środę z koszyków się wysypywało. Po 3, 4 siatki wynosili. Szaleństwo jakieś. Po co tyle towaru? - opowiadał w czwartek mężczyzna z budki z kurczakami pieczonymi na rożnie, stojącej przed jednym z gostyńskich marketów. - Od znajomych pracownic słyszałem, że wczoraj i przedwczoraj market potroił dzienny obrót dodał.
W czwartek i piątek gostynianie rzucili się też na świeże mięso. Wczoraj o 10.00 zabrakło już towaru w dziale mięsnym znanej sieci marketów. Klienci czekają, kiedy tylko dowiozą towar (zazwyczaj jest po 2, 3 godzinach) informacja płynie SMS-owo lub telefonicznie, po czym ustawiają się w kolejce. Nie zdają sobie sprawy, jak ryzykują w związku z zarażeniem się koronawirusem. Tak dzieje się w marketach "Dino" nie tylko w mieście, ale prawie we wszystkich miejscowościach w sąsiedztwie. Mięso z lodówek klienci wykupili już w środku tygodnia. Pozostały tylko ryby, które wykupowano wczoraj.
W piekarniach i innych sklepach mieszkamcy Gostynia i okolic kupują po 10-12 bochenków chleba. Co dalej z tym robią? Tłumaczą, że do zamrażarki wkładają.
- Całą siłę tego szaleństwa biorę na swoje barki. Inne piekarnie z Gostynia i okolic w ciągu dnia chleba nie dopiekają, a ja już trzeci dzień z kolei mam takie zamieszanie. Dopiekam chleb ponad stan, zostawiam i ryzykuję, bo nie wiem, co w ciągu dnia będzie. Wczoraj (w czwartek - przyp. red.) musiałem upiec 250 chlebów dodatkowo. To jest bardzo dużo - relacjonuje Roman Ciążyński, współwłaściciel „Piekarni Ciążyńscy”, jednej z bardziej znanych w powiecie gostyńskim.
Musi ściągać do zakładu pracowników albo pracuje wraz z bratem. W ciągu dnia piekarnia funkcjonuje normalnie.
- Jeśli właściciele sklepów, do których dostarczam chleb zgłoszą mi zapotrzebowanie do godz. 10.00 to jestem w stanie dopiec chleb. Wczoraj z bratem piekliśmy. To był kulminacyjny dzień, ale dziś już widzę, że też będzie zamieszanie. Sam od rana dowożę chleb po wioskach - wyjaśnia Roman Ciążyński.
Zapewnia mieszkańców, że pieczywa w piekarniach „Ciążyński” nie zabraknie. Nawet umieścił post na facebook’u piekarni w tej sprawie. Uspokaja klientów.
- Nasi dostawcy zagwarantowali nam ciągłość dostaw. Towar potrzebny do upieczenia chleba mam. Wczoraj wyprodukowałem, upiekłem więcej bochenków, ryzykując. Ale czy się na tym „nie przejadę”? Nie wiem - mówi piekarz.
Roman Ciążyński przyznaje, że najbardziej obawia się tego, co będzie, kiedy mieszkańcy zaczną wyciągać chleb z zamrażarek. - Nie będę wiedział, ile upiec. Kiedyś w końcu to muszą zjeść. Po tym całym zamieszaniu przyjdzie krach. Narobię się, ale na półkach później zostanie. A u nas musi wszystko schodzić na bieżąco, musi być świeże. To kosztuje - mówi współwłaściciel piekarni.
Również w innej znanej piekarni „u Marszałka” szaleństwo. Rekord jednorazowych zakupów w tym gostyńskim sklepie - 12 bochenków chleba. - To korona-świrus - mówi świadomie sprzedawczyni.
Jedna z klientek zasugerowała pracownikom nawet „limitowaną” sprzedaż pieczywa, czyli wydzielanie.
Co się stało? Mieszkańcy powiatu oszaleli? Boją się, ze żywności zabraknie? - Na razie nie ma zagrożenia, że chleb zniknie. Asortyment będzie. Nawet gdyby mi 2, 3 pracowników odeszło, to mogę pracować z bratem - zapewnia Roman Ciążyński. Na najbliższy weekend upiecze trochę więcej chleba, ale niezbyt dużo. - Bo nikt mi strat nie zwróci, gdyby został. Puszczę jutro to, co dziś zostanie. Nasz chleb długo jest świeży - dodaje piekarz.
[AKTUALIZACJA godz. 13.30]
Drogerie Rossmann wprowadziły dziś w swoich sklepach w całej Polsce zasadę, że klienci mogą kupić maksymalnie trzy sztuki wybranych towarów. Agata Nowakowska, rzecznik firmy wyjaśnia, że chodzi o produkty typu: żele, mydła antybakteryjne, papier toaletowy, ręczniki kuchenne.
[AKTUALIZACJA godz. 14.30]
W jednym ze stoisk mięsnych "ZYGUŁA" w Gostyniu od rana, przez kilka godzin (do południa), sprzedano ponad 200 kg samego fileta z drobiu. To chyba rekord.
W wielu "mięsnych" kwitnie sprzedaż "na zapisy", dla gospodyń wracających z pracy po południu.