W gostyńskich plantach można już oglądać poruszającą wystawę plakatów nazwaną #StolenMemory. To pierwsza z serii czterech ekspozycji, przygotowanych przez Międzynarodowe Centrum Prześladowań Nazistowskich "Arlosen Archives" w Niemczech, we współpracy z lokalnymi partnerami. Tytuł #StolenMemory (z ang. skradziona pamięć) jest jednocześnie hasłem przewodnim akcji, polegającej na zwracaniu przedmiotów i rzeczy osobistych zabranych byłym więźniom obozów koncentracyjnych, a zgromadzonych obecnie w Arolsen Archives, w Bad Arolsen.
Dotąd wystawę plakatów obejrzeli mieszkańcy Francji, Austrii, Niemczech, Grecji i Luksemburga, a obecnie Arolsen Archives rozpoczyna kampanię na ziemiach polskich. Celem ekspozycji plakatów jest popularyzacja akcji #StolenMemory w Polsce i dotarcie do jak największej grupy osób, które zechciałyby wspomóc Arolsen Archives w poszukiwaniach rodzin ofiar prześladowań nazistowskich. Wystawa ukazuje także znaczenie zwracanych przedmiotów. Podzielona jest na dwie części. Na „niebieskich” plakatach prezentowane są przedmioty, dokumenty osób, których rodziny odnaleziono i zwrócono im rzezy osobiste byłych więźniów obozów koncentracyjnych. W części „czerwonej” zaprezentowano nazwiska i zdjęcia rzeczy osobistych, dokumentów osób, których rodziny wciąż są poszukiwane. Małgorzata Przybyła z Arlosen Archives, odpowiedzialna za poszukiwanie rodzin właścicieli pamiątek, opowiedziała, w jaki sposób przedmioty po byłych więźniach obozów koncentracyjnych znalazły się w archiwum Międzynarodowego Centrum Prześladowań Nazistowskich.
- W zbiorach instytucji zgromadzono 30 milionów dokumentów, będących świadectwem brzydkich i bardzo trudnych czasów. Gdybyśmy te dokumenty dziś ułożyli, miałyby długość 27 km. Ale nie tylko dokumenty tam zgromadzono - mówiła. Od 1963 r. archiwum w Bad Arolsen ma również rzeczy osobiste zagrabione byłym więźniom obozów koncentracyjnych. Przedmioty te zabezpieczono po II wojnie światowej w obozach w Dachau, Neuengamme w okolicach Hamburga oraz w kilku podobozach i więzieniach gestapo na terenie byłej III Rzeszy. W zbiorach znajduje się prawie 3000 przedmiotów, które powinny trafić do rodzin ich właścicieli. Największą grupę narodowościową wśród właścicieli przedmiotów, obok 30 innych, stanowią Polacy. - Poprzedniczka Arolsen Archives - Międzynarodowa Służba Poszukiwań (International Tracing Service – ITS) otrzymała od bawarskiego urzędu ds. odszkodowań 5 tys. kopert z przedmiotami odebranymi tym ludziom. Na plakatach widzicie łańcuszki, pierścionki, obrączki, zegarki, inne rzeczy i dokumenty osobiste, które mieli ci ludzie przy sobie podczas łapanek, aresztowań, podczas transportu do obozów. Dotarły do nas pod jednym warunkiem - że jako archiwum, które miało największy kontakt z osobami pokrzywdzonymi. będziemy sukcesywnie zwracać te przedmioty ich właścicielom bądź ich rodzinom - tłumaczyła obecnym Małgorzata Przybyła. Do 1974 r. instytut zwrócił ok. 1450 pamiątek ludziom z całego świata.
W 2015 r. instytucja w Bad Arolsen uruchomiła cyfrowe archiwum. Opublikowano listę zdjęć dokumentów i rzeczy osobistych z nazwiskami ich właścicieli. Każdy może tam wejść i pamiątkę obejrzeć. To spowodowało, że do Arolsen Archives zaczęli zwracać się wolontariusze z całego świata. - Dzięki ich pomocy do dziś 340 rodzinom zwróciliśmy pamiątki po ich bliskich. Najprężniej działającą grupą wolontariuszy, współpracującą z nami jest ekipa GaSo Gostyń. Serdecznie dziękuję za owocną współpracę - powiedziała Małgorzata Przybyła, zwracając się do Macieja Gaszka. To on zgłosił się do Międzynarodowego Centrum Prześladowań Nazistowskich po tym, jak w programie telewizyjnym „Dzień dobry TVN” wyemitowano reportaż o misji Arolsen Archives. - Wtedy do studia zabrałam pamiątki po Tadeuszu Tomaszewskim, fryzjerze pracującym w czasie II wojny światowej w Gostyniu. Miałam tego sporo, zawierały dużo informacji o jego pochodzeniu - wyjaśniła Małgorzata Przybyła. Później wyszła kolejna sprawa - dotycząca Jana Chróśniaka. - Mieszkał co prawda trochę dalej od Gostynia, ale również pan Maciej pomógł odnaleźć jego rodzinę. To doprowadziło to tego, że nawiązaliśmy współpracę, dziś możemy mówić, że wywiązała się przyjaźń - wyjaśniła Małgorzata Przybyła.
Maciej Gaszek pokazał sygnet Jana Tomaszewskiego. Był wśród osobistych pamiątek, stał się kluczowym przedmiotem przy rozpoznaniu i pomógł odnaleźć krewnych - CZYTAJ TUTAJ. Opowiedział również, jak poznał gostyniaka Piotra Woźniaka, mieszkającego obecnie w Poznaniu, który również jest wolontariuszem i pomógł w poszukiwaniu rodziny Jana Chróśniaka.
- Trwało to najwyżej kilkadziesiąt minut. Przeszukiwanie Internetu, umiejętność skojarzenia, powiązania pewnych faktów, telefon, przestawienie się, szczera rozmowa, kilka pytań. Oczywiście musi być też wola ze strony rozmówcy. Udało się. Cieszyliśmy się, że żyje córka pana Chróśniaka i spieszyliśmy się, aby zdążyć przekazać jej wszelkie pamiątki i dokumenty. Radość była tym większa, kiedy słyszeliśmy, jak córka rozpoznaje tatę na zdjęciu. To były olbrzymie emocje dla rodziny, jak i dla mnie osobiście - przyznał Piotr Woźniak.
Trafił też do rodziny Teodora Buttlera w Warszawie i te poszukiwania połączyły go z Maciejem Gaszkiem.
Dzięki pasjonatom historii i zaangażowanym wolontariuszom, na terenie Gostynia i okolic udało się zwrócić osobiste pamiątki już 3 rodzinom, a także krewnym w Warszawie.
- Wydaje mi się, że nie ma nic gorszego, jak niemoc, niewiedza. Odnalezienie rodziny, oddanie im pamiątek po ich bliskich, wyjaśnienie w jakich okolicznościach zginęli - jesteśmy to winni pokrzywdzonym w czasie II wojnie światowej - stwierdziła Małgorzata Przybyła z Arlosen Archives.
Niewątpliwie dużym wydarzeniem podczas otwarcia wystawy plakatów w Gostyniu była obecność członków rodzin byłych więźniów obozów koncentracyjnych, którzy opowiadali o swoich przeżyciach, kiedy zwracano im pamiątki po zaginionych krewnych, o których zaginięciu czy śmierci niewiele wiedzieli.
Henryka Jędrzak, siostrzenica Tadeusza Tomaszewskiego wspomina wizytę „zapaleńców” z GaSo Gostyń: Usłyszałam, że gdzieś ktoś mnie szuka. Zupełnie nie skojarzyłam. Pomyślałam, że może znajomi. Po dzwonku do drzwi do domu weszli dwaj mężczyźni z Gostynia i poinformowali, że szukają kogoś, kto znał Tadeusza Tomaszewskiego. Byłam zdziwiona i powiedziałam, że miałam wujka o tym nazwisku. Pan Maciej miał łzy w oczach. Wyciągnął fotografię mojej mamy. Wszystko się rozwiązało. To była ogromna radość. Przez wiele lat nie wiedzieliśmy, co się stało z wujkiem Tadeuszem. Żałowałam, że mama tego nie doczekała. Była bardzo zżyta z bratem. Ale i tak to niesamowite uczucie, że wiemy jak i kiedy zginął, gdzie. Wiemy, kiedy możemy świeczkę zapalić, aby uczcić jego pamięć. Miał bardzo dużo zdjęć i dokumentów w swoim portfeliku. Trzymam je obecnie w ogromnym powojennym albumie: bilety, druczek, że dziadkowi przesłał pieniążki, książeczka szczepień. On tych dokumentów dotykał, a ja to teraz wszystko mam. To jest cudowne.
Poruszającą ekspozycję plakatów nazwaną #StolenMemory można w Gostyniu oglądać do września.
Jednocześnie Małgorzata Przybyła, w imieniu Międzynarodowego Centrum Prześladowań Nazistowskich apeluje o pomoc.
- Bardzo proszę o to, aby zgłaszały się chętne osoby, które chciałyby nam pomóc w poszukiwaniu kolejnych blisko 600 Polaków. Ich pamiątki wciąż są u nas. Byłabym wdzięczna za każdą okazaną pomoc, bo dzięki takim ludziom jesteśmy w stanie doprowadzić do oddania rodzinom rzeczy osobistych i dokumentów prześladowanych osób - powiedziała.
Wszelkie dane i informacje można znaleźć na stronie www.arlosen-archives.org