Artykuł opublikowany w numerze 25/2015 Życia Gostynia
Od około półtora tygodnia w Przedszkolu Niepublicznym „Stokrotka” nie ma prądu. Został odłączony z powodu, jak mówi dyrektor placówki, Katarzyna Kasprowiak, niezapłacenia rachunku za energię. Mimo tego dzieci do przedszkola uczęszczają, zajęcia się odbywają. Na drzwiach w przedszkolu dyrektorka powiesiła kartkę, że przeprasza za utrudnienia związane z brakiem prądu. Twierdzi, że w związku z sytuacją nie ma żadnego zagrożenia dla przedszkolaków.
Czy mają ciepłe posiłki?
Innego zdania są jednak niektórzy rodzice. W ubiegłym tygodniu z ogromnymi obawami zgłosiła się do redakcji jedna z matek. Jak mówiła, nie chodzi tylko o brak prądu, ale również inne niepokojące sygnały. – Z tego, co wiem, starsze dzieci w przedszkolu przygotowują się do szkoły przy świeczkach. Nie wiem, jak jest z przygotowaniem posiłków. Codziennie wypytuję dziecko, co jadło, z nadzieją, że jest ciepły posiłek. Wchodzi się rano do przedszkola jest półmrok, wychodzi się jest półmrok. Pół biedy, jak pogoda jest, bo cały dzień są na dworze. Podobno pracownice nie mają też wypłat na czas. Zastanawiam się, czy moje dziecko jest ubezpieczone. To wszystko nie jest wprost powiedziane, najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie było żadnego zebrania z rodzicami, pierwsze i ostatnie zorganizowano we wrześniu, dyrektorki nie widujemy. Powinniśmy być poinformowani o sytuacji, że mamy szukać miejsc dla naszych dzieci w innych przedszkolach – mówiła mama jednego z dzieci. Rodzice, którzy się znają, pocztą pantoflową rozsyłają informacje, że szybko trzeba przepisać pociechę do innej placówki. – Tym mamom, które znałam, też mówiłam, żeby to zrobiły. Są tacy rodzice, którzy wierzą, że to są tylko chwilowe przejściowe problemy, zwłaszcza po akcji z prądem, wydaje mi się niemożliwe, aby przedszkole funkcjonowało. Ci, którzy nie zadają sobie z tego sprawy, choć nie wierzę, że nie widzą, co się dzieje, we wrześniu mogą zostać na lodzie – tłumaczy mama. Podkreśla, że personel jest dzieciom bardzo oddany.
Część już wpłaciłam, bo zbierałam od rodziców
Postanowiliśmy interweniować. Najpierw telefonicznie chcieliśmy skontaktować się z dyrekcją placówki, jednak żaden z podawanych na stronie numerów nie był aktywny – prawdopodobnie telefony również zostały odłączone. Na miejscu okazało się, że faktycznie dzieci w przedszkolu są. Razem z nauczycielkami były akurat w ogrodzie. Jedna z pań potwierdziła, że prądu nie ma, przyznała, że również z wypłatami nie jest dobrze, otrzymały część pieniędzy za kwiecień. Okazało się, że dyrektor możemy zastać w porze obiadu. Faktycznie, była na miejscu. W przedszkolu panował dosłownie półmrok. Zaproszono nas do ciemnego gabinetu, dlatego rozmowa toczyła się w drzwiach, gdzie było w miarę jasno. – Po prostu przegapiłam fakturę, nie była zapłacona. Przysłali jakieś upomnienie, ale faktura była w księgowości, nie miałam wglądu. Przyjechał pan i stwierdził, że odetnie prąd. Poprosiłam go o dwa dni, że jak wpłynie dotacja, to ureguluję. Wszystko się jednak wydłużyło, przedstawiciel Enea powiedział, że nie może czekać no i nam odcięli prąd. Część już wpłaciłam, bo zbierałam od rodziców. Jutro (piątek, 12 czerwca – przyp. red.) lub najpóźniej w poniedziałek ma prąd być, bo wpłacę dalszą część – tłumaczyła się Katarzyna Kasprowiak.
Pytaliśmy, czy rodzice zostali poinformowani o sytuacji? - Tak, nawet wisi kartka. Jeżeli ktoś do mnie przyszedł, to z każdym rodzicem rozmawiałam osobiście, bo po co na 10 minut zwoływać rodziców po południu i informować. Nie jesteśmy dużym przedszkolem, wolę z nimi na bieżąco rozmawiać – stwierdziła dyrektor. Interesowało nas, czy zdaniem właścicielki, brak prądu wpływa negatywnie na dzieci i funkcjonowanie placówki? – Nie. Jedynie, że jest ciemnej. Gorące posiłki są, teraz więcej na dwór wychodzimy, żeby nie siedzieć w salach. Zajęcia dydaktyczne się odbywają normalnie. Na taniec chodzimy teraz do szkoły tańca, bo sprzęt grający jest na baterie. Działalność przedszkola nie jest zagrożona, tylko tyle, że po prostu nie ma światła, kuchnia, wszystko działa – zapewniała Katarzyna Kasprowiak. Stwierdziła, że nic nie wie o problemach z wypłatą pensji dla pracowników. Do przedszkola uczęszcza obecnie 43. dzieci. Okazuje się, że mimo problemów – braku prądu, odłączonych telefonów, kłopotów z pensjami, przedszkole prowadzi nabór na kolejny rok szkolny.
Gra rynkowa
O poważnej, naszym zdaniem sytuacji, poinformowaliśmy Sanepid, kuratora oświaty i gminę Gostyń. Wszyscy byli zszokowani sprawą. Dopytywali, czy dzieci uczęszczają do placówki. Niestety, okazało się, że kurator oświaty, jako organ sprawuje tylko tak zwany nadzór pedagogiczny. – Są to zadania, które nie leżą w kompetencjach pedagogicznych, w przypadku publicznych przedszkoli, zajmuje się nimi organ prowadzący, a w przypadku niepublicznych, to jest zwykła gra rynkowa – powiedział Leszek Szczepaniak, dyrektor leszczyńskiej delegatury Kuratorium Oświaty w Poznaniu. Zastanawiał się, co zrobić, ponieważ przyznał, iż sprawa jest groźna. – Nie możemy wkraczać w nie swoje kompetencje. Warunki sanitarne kontroluje Sanepid. Jeżeli rozpoczęły się jakieś problemy finansowe, to za chwilę mogą być dalsze wydarzenia w tej sprawie, co jest groźne – stwierdził. Leszek Szczepaniak przyznał, że prawodawca nie przewidział, co robić w takich sytuacjach, jeśli chodzi o placówki niepubliczne. - Skupi się wszystko na gminie – powiedział.
Chłodziarki wyłączone, półmrok w korytarzach
Natychmiast zadziałał w sprawie gostyński Sanepid. W piątek na miejsce udały się dwie przedstawicielki, zajmujące się higieną szkolną i higieną żywności i żywienia. – Stwierdziliśmy brak prądu. Prymitywnie dość wyglądają na tę chwilę warunki w kuchni, ze względu na to, że panie muszą sobie grzać ciepłą wodę w garnku. Stosują niebezpieczny dla siebie sposób wyparzania. Ogólnie nie jest dobrze - brak ciepłej wody, nie chodzą chłodziarki, w korytarzach półmrok - mówiła w poniedziałek rano Ewa Ulanicka, dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Gostyniu. Sanepid przekazał sprawę swojemu prawnikowi. Najdalej do środy ma zapaść decyzja. - Skłaniam się ku temu, aby nasza opinia była negatywna – przyznała Ewa Ulanicka. Oznacza to, że placówka może zostać zamknięta. – To dla nas sytuacja bardzo świeża. W piątek było w przedszkolu trzydzieścioro dzieci. Mieliśmy spotkanie z naczelnikiem wydziału oświaty w gostyńskim urzędzie. Czekamy na opinię prawnika, skłaniam się jednak ku temu, aby przedszkole unieruchomić – stwierdziła dyrektor Sanepidu. Jednak ze względu na bardzo trudną sytuację – do końca roku szkolnego zostały 2 tygodnie, rodzice mieliby problem ze znalezieniem opieki dla dzieci, jeśli prąd zostanie przywrócony, przedszkole będzie nadal funkcjonowało. Sanepid otrzymał z urzędu informację, że dyrektor osobiście pojechała w poniedziałek do oddziału Enea w Kościanie i energia ma być jeszcze tego dnia (15 czerwca) włączona.
Gmina Gostyń nie posiadała informacji o wyłączeniu prądu w placówce, otrzymała ją od naszej gazety. Jak nas poinformowano, gmina nie ma kompetencji do prowadzenia innej kontroli niepublicznej placówki oświatowej, poza kontrolą przekazywanej dotacji na bieżącą działalność.
- 15 czerwca odbyło się spotkanie w Państwowym Powiatowym Inspektoracie Sanitarnym w Gostyniu, na którym przedstawiono wyniki przeprowadzonej przez Sanepid kontroli placówki w dniu 12.06.2015 r. Ustalono, że na jej podstawie inspektor w najbliższym czasie zajmie stanowisko co do stwierdzonych uchybień i przekaże do wiadomości tutejszego urzędu – odpowiedział na nasze pytania Jerzy Wabiński, naczelnik Wydział Oświaty i Spraw Społecznych w gostyńskim magistracie.
Obecnie w przedszkolach publicznych w gminie Gostyń jest 6 wolnych miejsc a w niepublicznych 75
Przedszkole na każde dziecko otrzymuje dotację w wysokości 568,36 zł miesięcznie
Komentarz
Sprawa wywołała u przedstawicieli wszystkich instytucji, z którymi się kontaktowaliśmy zdumienie. Niedowierzali, że prądu może w przedszkolu nie być i że uczęszczają do niego dzieci. Dziwił nas wszystkich jeszcze jeden fakt – brak reakcji pozostałych rodziców, brak domagania się wyjaśnień od dyrektorki podczas zebrania, tylko ciche sugestie między sobą, aby dzieci przenosić do innych palcówek. Stąd też działania służb są bardzo ostrożne – być może brak prądu przeszkadzał tylko niektórym lub obawiali się, że nie znajdą miejsca dla swojego dziecka w innym przedszkolu. Jednak nie może być tak, że przyzwalamy na takie zdarzenia, które mają wpływ na bezpieczeństwo naszych pociech.