- Ścieżkami do Gębic, Kościuszkowa, Siedlca, Babkowic, drogą do Elęcina, potem długi kawał lasem. Na skraju zjemy dobrą kiełbasę grzaną. Będzie trochę jazdy terenowej, jeżeli ktoś nie lubi, to dzisiaj musi polub. Jeden stażysta ten sam dystans co my na rowerach, przebiegnie, a wszystko to robi dla swojej narzeczonej - informował żartobliwie Jacek Śląski na starcie kolejnej już majówki rowerowej.
Około 90. rowerzystów spotkało się, aby wziąć udział w tradycyjnej rowerówce organizowanej przez Centrum Sportowo - Kulturalne w Pępowie. Dopisała pogoda i dobre humory. Jechały dzieci, młodzież, dorośli i ci trochę starsi mieszkańcy gminy. Pokonali, bagatela, 30 kilometrów!
Majówka dla rowerzystów amatorów organizowana jest od kilkunastu lat. - Jedziemy najczęściej trasę długości między 20, 25 kilometrów. Gdzieś po drodze zatrzymujemy się, zjadamy kiełbasę, popijamy wodą lub lemoniadą i wracamy. Często punktem wycieczki jest jakieś miejsce, które zwiedzamy, na przykład pomnik w Skoraszewicach, były cmentarz poniemiecki w Czeluscinie. W tym roku głównym punktem naszej jazdy będzie las, który ja osobiście uwielbiam, kocham - relacjonował Jacek Śląski, kierownik CSK.
Na eskapadę nie ma zapisów, ale jak widać na zdjęciach, nie trzeba było mieszkańców przekonywać do udziału. - Ludzie przyjeżdżają na start. Jest ich między 50, a 100. Jak na Pępowo, w którym tradycja rowerowa jest powiedzmy taka sobie, to dużo. Jest stała ekipa plus paru zmienników - mówił Jacek Śląski.
W tym roku jeden z uczestników pokonywał trasę nie rowerem, a biegiem. - Dam radę, nie ma dla mnie problemu. Wczoraj też robiłem podobny dystans biegiem, więc uczczę majówkę w ten sposób - zapewniał Michał Mayer.
