Samochód osobowy nagle stanął w poprzek drogi, wzdłuż ul. Kobylińskiej w Pępowie. Jedno z kół „poleciało” na pobocze. Przejazd szosą był zablokowany, z kierującym trudno było się dogadać. Wezwano policję.
Wszystko działo się 27 lipca, około godz. 15.30. Dyżurny KPP w Gostyniu, po otrzymaniu zgłoszenia o kolizji w Pępowie, natychmiast skierował tam patrol wydziału ruchu drogowego, Okazało się, że w poprzek drogi stoi dacia, a kierujący samochodem jest obywatelem Ukrainy. Podczas policyjnych wyjaśnień ustalono wstępnie, że jadąc na prostym odcinku drogi, prowadzący auto zjechał na prawe pobocze. Następnie zahaczył o drzewo, stracił panowanie nad pojazdem, zjechał na lewy pas ruchu i uderzył w krawężnik. Policjanci na miejscu wykonali badania alkomatem, które wykazały, że kierowca z Ukrainy jest nietrzeźwy. Miał prawie 2,5 promila alkoholu (1,18 mg na litr w wydychanym powietrzu). Policjanci przeprowadzili go do radiowozu, aby wykonać rutynowe w tym przypadku czynności.
- Wtedy pasażer, który podróżował i brał udział w kolizji, również Ukrainiec, zaczął się awanturować - asp. sztab. Monika Curyk, zastępca rzecznika prasowego w KPP w Gostyniu. Pasażer auta był opryskliwy, bezczelny, zaczął popychać jednego z policjantów, przez co doszło do szarpaniny.
Funkcjonariusze obezwładnili mężczyznę, używając środków przymusu bezpośredniego. Został zatrzymany, trafił do policyjnej izby zatrzymań, w niedzielę go przesłuchano. Ukraińcowi, zamieszkującemu w gm. Pogorzela postawiono zarzut naruszenia nietykalności funkcjonariusza publicznego. Pasażer przyznał się do zarzucanego mu czynu, złożył wyjaśnienia, po czym został zwolniony.
W związku z rodzącymi się plotkami o rzekomym postrzeleniu czy pobiciu policjanta, którego widziano leżącego na asfalcie wyjaśniamy, że podczas interwencji, przed radiowozem zasłabł jeden z funkcjonariuszy.
- Udzielono mu pomocy, pojechał do szpitala. Nie miało to jednak związku ani z kolizją, ani z awanturą wszczynaną przez pasażera auta. Był to zwykły zbieg okoliczności - wyjaśnia asp. sztab. M. Curyk.