- Albo padamy, albo będziemy się musieli dosprzętowić i zatrudnić ludzi. Nie ma siły na to - wszystko zależy od wyniku przetargu. Strach jest duży, to jest loteria - Bernard Busz, prezes spółki Miejskiego Zakładu Oczyszczania nie kryje obaw, co do przyszłości zakładu, po wprowadzeniu nowej ustawy śmieciowej. Przyznaje, że nowe przepisy są bardzo dużą niewiadomą. - Nie tylko dla nas zresztą. Wszyscy patrzą ze strachem - stwierdza. Dochód z odbioru śmieci, to główny zysk gostyńskiego MZO, w którym pracuje łącznie 15 osób. Oprócz tej działki zakład zajmuje się sprzedażą gazu butlowego, wywozem fekaliów i sprzątaniem miasta. Czy spółka poradzi sobie w nowych warunkach? Będzie to dla MZO kolejny test po tym, jak w 2001 roku został oddzielony od zakładu gospodarki komunalnej i stał się spółką gminną. Trzeba przyznać, że gmina nie faworyzowała zakładu, jak to czynią inne samorządy w Polsce - MZO musiało startować w przetargach na przykład na czyszczenie miasta, na tych samych zasadach, co firmy prywatne. Teraz MZO szykuje się do przetargu na wywóz śmieci, który ma ogłosić międzygminny związek. - Musimy startować, co innego nam zostało - mówi Bernard Busz. Co, jeśli się nie uda? Czy będą zwolnienia? Prezes ludzi zwalniać nie chce. Przy wywozie śmieci pracuje aktualnie 5 osób. W przypadku złego scenariusza dwie osoby pójdą na emeryturę. - Będziemy szukać wyjścia, żeby pozostali mogli funkcjonować. Zwolnienia, raczej nie. Gmina będzie musiała nas zagospodarować, bo jesteśmy spółką gminną. Fakt, że mogą to zrobić na krótko - przyjąć dać umowę na rok, czy pół - mówi prezes. Jeśli jednak MZO wygra przetarg będzie musiało się dosprzętować i zatrudnić ludzi. (iza)
Strach jest duży
Opublikowano:
Autor: Redakcja
Przeczytaj również:
Wiadomości
Polecane artykuły:
wróć na stronę główną
ZALOGUJ SIĘ
Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM
e-mail
hasło
Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE