Właściciele o pożarze dowiedzieli się od gostyńskiej policji w czwartek, 29 czerwca. Kiedy przyjechali na miejsce, około 4.00 nad ranem, zobaczyli stajnię w płomieniach.
- Ma może 11 metrów na 60 metrów, z przodu było pomieszczenie socjalne - do jedzenia posiłków, tam mieliśmy też uprzęże, taki magazynek podręczny. Za tą częścią - przez całą długość ciągnęła się stajnia - opowiada właściciel spalonego obiektu - Krzysztof Szczepaniak.
Od kilkunastu lat z ogromnym zaangażowaniem zajmuje się końmi oraz bierze udział w zawodach w powożeniu zaprzęgami konnymi. Ma pod swoją opieką stado 70 koni. Kiedy wybuchł pożar w budynku gospodarskim było 31 zwierząt. Sprawna akcja ewakuacyjna straży pożarnej, przy współpracy z właścicielami sprawiła, że wszystkie przeżyły. Z tego, co mówi pan Krzysztof dwa konie są ranne, poodzierane. Ogień niósł się w kierunku wejścia, dlatego wyprowadzano zwierzęta przez wyburzaną ścianę.
- Galopem w popłochu wybiegały, gdzieś się otarły, sa ranne, ale ich życiu nic nie zagraża, nie mają uszkodzonych czy połamanych nóg, kalectwo im nie grozi. Udało się, mamy wszystkie - opowiada z ulgą Krzysztof Szczepaniak.
Pozostały mury stajni w Podrzeczu, reszta to zgliszcza
Płomienie strawiły dach - konstrukcję, poszycie, pokrycie. Zburzono jedną ścianę podczas ewakuacji. Budynek jest bez jakichkolwiek instalacji, w tym bez elektryki. Wszystko to zostało spalone i trzeba wykonać od nowa. Oprócz dachu, ogień pochłonął socjalne pomieszczenie, tzw. magazyn podręczny. Uprzęże, siodła i inne akcesoria jeździeckie poszły z dymem. Sporo pracy przed właścicielami folwarku w Podrzeczu, którzy wstępnie straty oszacowali na około 500 tys. zł.
Szok był duży. Nie otrząsnęliśmy się jeszcze. Pewnie dotrze do nas za dwa, trzy dni, co się właściwie stało. Po pożarze często chciałbym pójść dostajni po jakieś narzędzia, potrzebne rzeczy, uprząż do magazynu. W ostatniej chwili dociera do mnie, że tego już tam nie ma. Stajni nie ma. Spaliła się - mówi ze smutkiem właściciel gospodarstwa w Podrzeczu. - Teraz, odwiedzając sklepy, uzupełniam rzeczy, które są w gospodarstwie niezbędne i potrzebne od zaraz. Coś, co miałem pod ręką, a po pożarze nie mam. Sporo jest robót, które mogę wykonać sam.
Przyjaciele oferują bezinteresowną pomoc
Kiedy wieść o pożarze się rozniosła, właściciele gospodarstwa odbierają mnóstwo telefonów i SMS-y, otrzymują wiadomości na portalu społecznościowym.
- Znajomi i przyjaciele dzwonią, chętnie oferują pomoc, pytają czego potrzebujemy. Odzew jest niesamowity - mówi przejęty Krzysztof Szczepaniak. - Serdecznie chciałbym podziękować za słowa otuchy przekazywane telefonicznie, w mailach. Dziękujemy za wsparcie. Dobrze wiedzieć, że przyjaciele i znajomi są z nami w tym nieszczęściu
Stajnia to największa strata. Będą stawiane tymczasowe namioty dla koni
Dla niego największą stratą jest dach na budynku dla koni. Jego odbudowa to bardzo pilne zadanie, teraz najważniejsze. Chodzi o zabezpieczenie murów całej stajni przed zamoknięciem. Właściciel stadniny zwraca uwagę, że nie tylko siła końskich uczuć jest podobna do ludzkich. Konie to bardzo wrażliwe zwierzęta, bardzo podatne na stres, na nerwowe sytuacje reagują tak, jak ludzie, tym bardziej stara się zapewnić im jak najlepsze warunki.
Obecnie konie znajdują się teraz w krytych biegalniach, w pomieszczeniach, gdzie jeszcze tymczasowo można było je wprowadzić. Docelowo w poniedziałek prawdopodobnie będziemy stawiać stajnie namiotowe. Ale zwierzęta jak najszybciej muszą wrócić do siebie, do swoich boksów - tłumaczy Krzysztof Szczepaniak.
Wspólna przyjacielska inicjatywa. Godny byt dla uratowanych koni
Nie minęło dużo czasu od pożaru, kiedy okazało się, że przyjaciele, najbliżsi są nie tylko od wysyłania SMS-ów ze słowami otuchy. Powstała wspólna inicjatywa, a wyszli z nią członkowie Stowarzyszenia Ranczo Rubin, do którego należy również Krzysztof Szczepaniak, by zorganizować internetową zbiórkę na realizacją najważniejszego zadania. Znajomi podkreślają, że jest nie tylko hodowcą, ale przede wszyskim ogromnym miłośnikiem koni. Udział w zawodach oraz hodowla to jego życiowa pasja, dzięki której spełnia się i odnosi sukcesy.Powstało konto na profilu internetowym szczytny cel - https://szczytny-cel.pl/
Stowarzyszenie Ranczo Rubin, wspierające hodowcę z Podrzecza, utworzyło zbiórkę z nadzieją, że znajdą się osoby, które zechcą wspomóc szczytny cel, jakim jest pomoc zwierzętom uratowanym przed bezlitosnym żywiołem.
- Krzysztof jest wspaniałym człowiekiem, który zawsze robi wszystko, by zapewnić swoim podopiecznym jak najlepsze warunki. Wiemy, że tym razem będzie tak samo, lecz teraz koniecznością będzie podanie mu pomocnej dłoni. W tak trudnej sytuacji nawet najmniejsze wsparcie będzie wiele znaczyło - przekonują członkowie Stowarzyszenia, wspierający K. Szczepaniaka.
Określono, że potrzeba 200 tys. zł. Zbiórka trwa, pieniądze są wpłacane. Obecnie na koncie widnieje kwota ponad 24 tys. zł.
Odbudowa musiałaby nastąpić w ciągu miesiąca, ale miłośnik koni zdaje sobie sprawę, że jest to raczej rzecz niewykonalna, chociażby ze względu na formalności i pozwolenia.
Wszystko zrobimy, żeby 200 tysięcy wystarczyło. Jeśli będzie potrzeba - do pieniędzy ze zbiórki dołożymy ze swoich - mówi właściciel spalonej stajni.
Pieniądze na odbudowę stajni w Podrzeczu może wpłacić każdy TUTAJ.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.