Jeśli ktoś myśli, że będzie to wywiad z prezesem Zakładu Wodociągów i Kanalizacji w Gostyniu, to się myli. Chociaż tak by wypadało, ponieważ to Jerzy Pogorzelski apeluje do mieszkańców gostyńskiej gminy o przemyślane i rozsądne korzystanie z kanalizacji sanitarnej i czynnych toalet w mieszkaniach, szkołach i zakładach pracy.
Nie można muszli klozetowej czy studzienki kanalizacyjnej traktować, jak kosza na odpady. - Niewłaściwe korzystanie z kanalizacji poprzez wrzucanie tam odpadów po remontach: żwiru, piasku, popiołu, szkła, tekstyliów, drewna, mas bitumicznych, smół, powoduje problemy w eksploatacji sieci i przepompowni ścieków powodując np. zalewanie piwnic w budynkach, wzrost kosztów eksploatacyjnych. A to ma zasadniczy wpływ na cenę świadczonych usług przez ZWiK – mówi Jerzy Pogorzelski.
My poszliśmy dalej i skontaktowaliśmy się z kimś, kto prowadzi na terenie Gostynia coś w rodzaju „kanalizacyjnego pogotowia ratunkowego” – chodzi o właściciela prywatnej formy wodno-kanalizacyjnej Adama Szymanowskiego, który najczęściej jest wzywany do usuwania awarii sieci kanalizacyjnej. Bo kiedy w piwnicy kanalizacja „wybije”, to „do Szymanowskiego trzeba dzwonić”. Okazało się, że w kwestii korzystania z muszli klozetowej czy - ogólnie rzecz ujmując - kanalizacji, pomysłowość ludzka, idąca w parze z bezmyślnością, nie zna granic.
Do rur kanalizacyjnych, poprzez toaletę w prywatnych mieszkaniach najczęściej trafiają: obierki, jajka, kości i inne resztki jedzenia. Poza tym stare kapcie, drobne zabawki, chusteczki, waciki, tampony, podpaski. Wygląda to, jak przegląd kubła na śmieci. Ale właśnie te rzeczy zapychają sieć kanalizacyjną, podobnie jak rozmaite części garderoby i przedmioty związane z utrzymaniem czystości w domu - w tym ścierki. A normą są plastikowe koszyczki, na które zakłada się kostki zapachowe w muszli klozetowej.
Kiedyś pracownicy prywatnej firmy wod.-kan. znaleźli w pionie kanalizacyjnym nawet złoty pierścionek. - Po wieloletnim doświadczeniu w usuwaniu kanalizacyjnych awarii mogę zdecydowanie stwierdzić, że rury zapychają głównie kobiety - albo inaczej - damskie higieniczne akcesoria - mówi Adam Szymanowski. Przyznaje, że kiedy wzywany jest do awarii kanalizacji w placówkach oświaty lub dużych zakładach, najczęściej kłopot zaczyna się właśnie od damskiej toalety. - Częściej jeździmy też do firm, w której kobiety stanowią sporą część załogi - zauważa właściciel formy wod.-can.
W bieżącym numerze „Życia Gostynia” przeczytasz, w której rzeźni znaleziono kawał mięsa w rurach oraz przy jakim bloku z tychże wypłynął kotlet?