Myśleli, że najgorszy koszmar mają już za sobą
Kilka lat temu ukochane "cztery kółka" pan Roman z Gostynia zamienił na kółka od wózka... a granice jakie przekracza z tych europejskich, międzynarodowych, zamieniły się na granice swojego mieszkania. Nie robi tego samodzielnie, zawsze z asekuracją i na wózku inwalidzkim. Bardzo to przeżywa. Mimo że taka sytuacja trwa już 9 lat, wciąż czuje się skrępowany i zawstydzony.
- Kiedyś myśleliśmy, że najgorszy koszmar rodzinny mamy już za sobą, kiedy u naszego 3-letniego wówczas synka wykryto ogromny guz w brzuchu... Emocje z tym związane zostały w naszych sercach do teraz - a strach przy kolejnych badaniach kontrolnych mocno o nich przypomina... - opowiada Renata Smektała, żona pana Romana.
Los nie oszczędzał pana Romana i jego rodziny
Los nie oszczędzał jednak rodziny. Kolejny cios uderzył, kiedy u Romka zdiagnozowano raka pęcherza. Było to w 2010 roku. Leczył się, ale jeszcze siadał za kierownicą. Cztery lata później doznał udaru mózgu.
- Prawostronny niedowład kończyn. Doszła marskość wątroby, przyplątało się wiele innych chorób towarzyszących - wylicza Renata.
Nadmienia, że mąż w domu porusza się o kuli, często musi być asekurowany. Nie mówi, przy jedzeniu radzi sobie lewą ręką. Potrzebuje pomocy w toalecie. Jak się porozumiewają?
- Moja intuicja mi pomaga. Przez tyle lat, odkąd mąż jest niepełnosprawnym, potrafię wyczuć, czego potrzebuje - zapewnia żona pana Romka.
Pomaga syn, ale sił jest coraz mniej
Trudności w chodzeniu sprawiły, że kilka lat temu mężczyzna złamał również biodro, w którym teraz ma endoprotezę. Jest zdany na wózek inwalidzki i na rodzinę. I tu tkwi problem. Pani Renata stara się wychodzić z mężem na spacery, żeby przekraczać straszne granice czterech ścian mieszkania. Trzeba zejść z drugiego piętra w bloku.
- Kiedy mąż wchodzi na górę, wszystko pasuje, bo z lewej strony mamy poręcz. Kiedy schodzi - tej poręczy już nie ma. Zwróciłam się do Gostyńskiej Spółdzielni Mieszkaniowej - po dokonaniu pomiarów odpowiedziano mi, że nie można jej zamontować - opowiada Renata.
Pan Roman schodzi o kuli, „po ścianie”, z asekuracją. Później wsiada na wózek inwalidzki, który prowadzi żona. Przy opiece nad panem Romanem pomaga również syn.
- Tylko, że mnie powoli brakuje sił. Mój kręgosłup czasami też odmawia posłuszeństwa... Boję się co będzie dalej - jak sobie z tym wszystkim poradzę - zwierza się pani Renata.
Szansą były elektryczny wózek inwalidzki, ale on sporo kosztuje
Jest przekonana, że zakup elektrycznego wózka inwalidzkiego rozwiązałby wiele trudności, a obydwoje - ona i mąż poczuliby ulgę.
- Nie poddam się. Romek był dla mnie ogromnym wsparciem przez całe życie - teraz ja chcę sprawić, aby jego życie było piękniejsze. Nigdy nie umiałam prosić innych o pomoc - ale przyszedł czas schować dumę do kieszeni i poprosić o wsparcie - mówi pani Renata.
Na stronie zrzutka.pl KLIKNIJ TUTAJ trwa zbiórka na elektryczny wózek inwalidzki dla pana Romka. Koszt jego zakupu przewyższa możliwości finansowe rodziny. Za wózek trzeba będzie zapłacić 15 000 zł (z tego ok. 5 000 zł zrefunduje NFZ).
- Wszystkie świadczenia, jakie mamy pozwalają nam utrzymać mieszkanie, zapewnić wszystkie leki, środki higieniczne - ale nie pozwalają nam zaoszczędzić żadnej dodatkowej gotówki. Każdy, kto ma w domu osobę niepełnosprawną wie ile pieniędzy pochłania rehabilitacja, leczenie i inne potrzeby - mówi żona pana Romka.
Jest przekonana, że elektryczny wózek inwalidzki nie tylko bardzo usprawniłby poruszanie się pana Romana. Liczy na to, że wpłynie pozytywnie na jego samopoczucie i psychikę. Wózek elektryczny ma pomóc Romanowi w przypomnieniu sobie, że poza mieszkaniem i "ciężarówką", którą bardzo lubił jeździć, jest też inny świat.
- Mąż ogląda telewizję, najchętniej programy motoryzacyjne i podróżnicze. Sporo pamięta z czasów, kiedy siedział za kierownicą ciężarówki, czasami wspomina, gdzie był. Wiem, że tęskni za swoją pracą zawodową. Czasami, kiedy siedzi w osobowym aucie jako pasażer, najchętniej sam zmieniałby biegi - opowiada żona 60-letniego mężczyzny.
Czuje się zawstydzony i skrępowany
Pan Roman nie lubi wychodzić z mieszkania, bo wymaga to sporo wysiłku. Do wyjazdu na spacer lub działkę, jest zmuszany.
- Zwykły wózek inwalidzki nie ułatwia nam tego. Wyciągam go nieraz siłą. Po drugie, mąż czuje się skrępowany, jakby zawstydzony i jest zły na cały świat - mówi Renata.
Uważa, że wózek elektryczny bardzo by pomógł w tej sytuacji. Była już z mężem na prezentacji i sam mógł się przekonać, jak się nim poruszać. Wówczas jeździł bez problemów. Sam.
- Mąż korzysta z rehabilitacji, z zajęć z logopedą. Już dawno powinien mówić, ale jest bardzo zamknięty w sobie. Może zaczął się już poddawać? Liczę na to, że możliwość spacerów na elektrycznym wózku inwalidzkim sprawiłaby, że Romek by się otworzył, chętniej wychodziłby „do ludzi” - nadmienia Renata z nadzieją.
Wzięla sprawy w swoje ręce, gdyż Romek sam nie jest w stanie poprosić o pomoc - przecież nawet nie mówi.
- Wiem, że on dla mnie zrobiłby to samo. Jesteśmy 28 lat po ślubie - kocham męża tak samo mocno i chcę po prostu ułatwić mu jego bardzo trudne życie - dodaje Renata.
Osoby, które chciałby pomóc pani Renacie w zakupie elektrycznego wózka inwalidzkiego, mogą wpłacać pieniądze TUTAJ.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.