Artykuł opublikowany w numerze 36/2015 Życia Gostynia
Radni Rady Miejskiej w Gostyniu, pracują nad zmianami w sposobie naliczania i wypłaty diet. Jak mówią - „wracają do normalności”. Chcą być uprzywilejowani tak samo, jak powiatowi samorządowcy. Na najbliższą sesję, która odbędzie się 3 września, zamierzają wprowadzić znowelizowany projekt uchwały, dotyczącej określania zasad ustalania i wypłaty diet oraz ustalania stawek zwrotu kosztów podróży służbowej. I nie chodzi tu wcale o podwyżki, ale o zasady potrącania „odpraw” za nieobecność na posiedzeniu - rady lub komisji. Zgodnie z nowym projektem uchwały, w takim przypadku już nie ma być obniżania o 40%, ale o 20%. A dodatkowo, do uchwały podjętej w 2012 r. ma zostać dopisany punkt, mówiący o tym, że jeśli nieobecność radnego na sesji lub posiedzeniu komisji stałej usprawiedliwiona będzie okazanym zaświadczeniem lekarskim, dieta nie ulegnie obniżeniu. Autorzy zmian otwarcie podkreślają, że na podobnych warunkach „odprawy” mają rozliczane powiatowi samorządowcy. Ich zdaniem tak jest dobrze. - Teraz wracamy do normalności i ludzkiego traktowania wszystkich. Przecież wiemy doskonale, że osoby wykonujące obowiązki, wynikające z mandatu radnego, będą za swoją postawę i działalność rozliczanie przed wyborcami - komentuje proponowane zmiany Mirosław Żywicki, wiceprzewodniczący rady miejskiej.
Poręczyli trzej przewodniczący
Inicjatorami nowelizacji funkcjonującej dotychczas uchwały dotyczącej zasad ustalania i wypłaty diet, są przewodniczący 3 klubów, jakie funkcjonują w Radzie Miejskiej Gostynia. Pod uzasadnieniem do znowelizowanej uchwały podpisali się: Mirosław Żywicki - przewodniczący klubu „Razem dla mieszkańców”, Andrzej Czupryński - szef klubu Samorządowa Koalicja Współpracy (SKW) oraz Mikołaj Jackowiak - przewodniczący klubu Forum Demokratyczne (FD). Każdy z nich zwraca uwagę, że temat zmian nie jest nowy, że mówi się o nim w samorządzie gminnym od lat. A wrócił na forum tuż po wyborach samorządowych w 2014 r. - W naszym klubie rozmawiamy z radnymi na ten temat mniej więcej od pół roku - informuje Mikołaj Jackowiak, szef klubu FD. - Kiedy wprowadzaliśmy obowiązującą uchwałę, dotyczącą ustalania i wypłaty diet, byliśmy jedną z gmin, która tak naprawdę pod tym względem bardzo mocno wychodziła przed szereg. Jest mnóstwo samorządów w Polsce, które w ogóle nie wprowadziły takich zapisów. Radni nie mają potrąceń za jakiekolwiek nieobecności na sesji czy posiedzeniu komisji. My kilka lat temu podeszliśmy do tego zbyt radykalnie - przyznaje dzisiaj radny, chociaż trzy lata temu zagłosował za podjęciem uchwały.
Kiedyś lekceważyli obowiązki
Andrzej Czupryński zgadza się z kolegą z rady i - jako wieloletni samorządowiec - usprawiedliwia dotychczas obowiązujące, surowe warunki naliczania diet faktem, że radni jeszcze kilka lat temu lekceważąco podchodzili do obowiązków. - Pamiętam, kiedy spóźniali się na posiedzenia komisji czy sesje albo wychodzili wcześniej. Bywało, że w ogóle nie zjawiali się na spotkaniach. Kiedy pracowałem w samorządzie powiatowym i zostałem przewodniczącym rady - byłem inicjatorem wprowadzenia tych obostrzeń: za nieobecność na komisji lub na sesji - obniżka diety o 20%. I pamiętam, że to podwyższyło frekwencję do 98%. Ale wtedy nie było usprawiedliwienia nieobecności zwolnieniem lekarskim. Wprowadzono ten przywilej w 2011 roku - opowiada rajca. - Od samego początku, jak tylko zostałem gminnym radnym w tej kadencji, mówiłem, że 40% to zbyt drastyczne obniżenie diety za nieobecność - mówi Andrzej Czupryński. Autorzy nowelizacji obowiązującej dziś uchwały są zgodni co do tego, że działalność radnego nie powinna się ograniczać tylko do obecności na posiedzeniu komisji czy na sesji. Twierdzą, że wybrany do pracy w samorządzie powinien działać na rzecz swoich wyborców cały czas, być dostępny i służyć radą lub pomocą niemal „24 godziny na dobę”. - Rola rajcy nie jest obwarowana 8-godzinnym dniem pracy. Gdyby tak miało być, to osoba w ten sposób postępująca nie powinna sprawować mandatu radnego - zauważa Mirosław Żywicki.
Przewodniczący nie komentuje
Wprowadzenie nowego punktu, mówiącego o tym, że jeśli rajca będzie nieobecny na sesji lub posiedzeniu komisji stałej, jego dieta nie ulegnie obniżeniu po okazaniu odpowiedniego zaświadczenia lekarskiego jest zupełną nowością w gostyńskiej gminie. Podczas wakacji poważnie zachorował jeden z gostyńskich radnych. Wiele wskazuje na to, że nie będzie mógł tak sprawnie, jak dotychczas uczestniczyć w pracy rady. Czeka go najprawdopodobniej hospotalizacja i długie leczenie. Czy ten wypadek miał wpływ na wprowadzane zmiany? Przewodniczący rady miejskiej Grzegorz Skorupski (z klubu FD) mówi krótko: - Nie będę tego komentował. A szef „Forum Demokratycznego” przyznaje, że nie tylko to zdarzenie było powodem wprowadzenia zmian z okazaniem zaświadczenia lekarskiego. - Pierwszy raz temat pojawił się kilka lat temu, w czasie, kiedy chorował, dziś już nieżyjący Błażej Markowski. Już wtedy była taka myśl, a temat się urwał wraz ze śmiercią kolegi - wyjaśnia Mikołaj Jackowiak.
W powiecie zadziałało
Radny Andrzej Czupryński z SKW przyznaje, że kiedy zaproponował, aby w naliczaniu diet, w przypadku nieobecności na sesji lub posiedzeniu komisji, brać pod uwagę zwolnienia lekarskie, też opierał się na doświadczeniach z pracy w radzie powiatu. - W poprzedniej kadencji zachorował jeden z powiatowych radnych, mieliśmy problem, jak mu pomóc. Znaleźliśmy wyjście i tutaj też można by je znaleźć. (...) Wielu powie, że działalność w radzie, to praca społeczna, że nie powinno się uwzględniać zwolnień lekarskich. Ale skoro wszędzie się te dokumenty bierze pod uwagę, to dlaczego nie w samorządzie? - mówi rajca. Mirosław Żywicki, szef lewicowego klubu „Razem dla mieszkańców”, kiedy w 2012 r. podejmowano zmienianą uchwałę, dotyczącą zasad naliczania diet, wyszedł po prostu z sali.
Dziś wydaje się zadowolony, że znowelizowany projekt uchwały wreszcie zostanie poddany dyskusji i najprawdopodobniej pojawi się na najbliższej sesji rady miejskiej - 3 września. - Jeśli chodzi o nieobecność spowodowaną chorobą, mówimy tu o losowych przypadkach, bardzo skrajnych. Na przykład, kiedy radny ulega wypadkowi i nie może dotrzeć na sesję. I co? Mamy go za to karać? - zastanawia się radny. Przyznaje, że nie tylko on pamięta, kiedy kilka lat temu na nowotwór zachorował śp. Błażej Markowski. - Dochodziło do niezbyt przyjemnych sytuacji, kiedy na wózku inwalidzkim wnosiło się kolegę po schodach, tylko po to, aby siedział na sesji. Nie wiem, czy był w stanie dobrze funkcjonować. Aby uniknąć takich sytuacji, powinniśmy wrócić do ludzkiego traktowania i zmienić uchwałę - podkreśla Mirosław Żywicki.
Inicjatorzy zmian w zasadach potrącania diet za nieobecność na sesji i posiedzeniach komisji mają nadzieję, że gostyńscy radni nie będą nadużywać proponowanego przywileju i nie będą szastać „chorobowym” na prawo i lewo. - Mam nadzieję, że demokracja dojrzała już przez te kilka lat i każdy jest świadomy, że jeśli zrobi tak: złoży podpis i wyjdzie z sesji, to o tym się dowiedzą głosujący i więcej go nie wybiorą - mówi Mikołaj Jackowiak.
Komentarz autora:
Radny nie otrzymuje wynagrodzenia za pracę, lecz ma prawo do diety, która jest rekompensatą za utracone zarobki oraz zwrotem kosztów związanych z pełnieniem mandatu. Pracodawcy, zatrudniający radnych mają obowiązek udzielić im wolnego na czas pełnienia ich obowiązków z tytułu pracy w radzie, ale za czas nieobecności w pracy mogą nie wypłacić im wynagrodzenia. Dieta ma w tej sytuacji rekompensować utracone zarobki.
Tymczasem gostyńscy radni będą bardziej uprzywilejowani niż pracownicy, zatrudniani w zakładach pracy, urzędach - oni po okazaniu zwolnienia lekarskiego mają odciągane 20% z wynagrodzenia. To chyba zrozumiałe, że podczas choroby nie są zdolni do wykonywania pracy, do świadczenia usług, tym bardziej kiedy są leczeni. Właściciele prywatnych firm też podczas choroby nie są zdolni do pracy. Kto się tym przejmuje? Gostyńscy radni, którzy chcą znowelizować sposób naliczania diet, są świadomi, że rola rajcy nie jest obwarowana 8-godzinnym dniem pracy, że dla wyborcy sprawujący mandat radnego powinien być dostępny cały czas... Czy rajca, który zachorował, jest w stanie sprostać temu zadaniu? Jest w stanie uczestniczyć w sesji czy posiedzeniu komisji? A tym bardziej – czy są zdolni całą dobę spełniać obowiązki radnego, spotykać się z wyborcami? Chyba nie. Więc dlaczego nie ma mieć mniejszej diety, jak dotychczas?
Autorzy nowego projektu uchwały są przekonani, że pomysł poprą pozostali członkowie rady miejskiej. A przeciwnikom chcą zamknąć buzie. - Każdy z przewodniczących klubów zadeklarował, że postara się, aby żaden z radnych z komentarzem pro publico bono nie wyskoczył i nie powiedział, że jest przeciwny, że może pracować społecznie. To jest chwytliwy temat w tej chwili – zdradził Mikołaj Jackowiak.