Pożar na działce w Dalabuszkach, pomogli sąsiedzi
O pożarze alarmowali mieszkańcy Dalabuszek, a także kierowcy poruszający się drogą wojewódzką 434. Dym widać było z daleka. Dyżurny Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Gostyniu zgłoszenie po pożarze odebrał po godz. 9.00. Wiadomo było, że pali się budynek gospodarczy na jednym z ogródków działkowych wDalabuszkach.Na miejsce zadysponowano dwa zastępy JRG z powiatowej straży pożarnej w Gostyniu. Po przyjeździe strażaków okazało się, że ogień pojawił się w pszczelej pasiece, składającej się z 40 uli, zapaliła się też drewniana szopa, w której gospodarz przechowywał narzędzia i sprzęt potrzebny m.in. do utrzymania pasieki.
Pożar wybuchł, kiedy właściciel zakończył już poranne prace w przy pszczołach z odymiaczem. Przebywał w domu, sam zauważył dym unoszący z pasieki. Był zaskoczony, gdyż rano nic nie zwiastowało pojawienia się ognia. Z pomocą ruszyli sąsiedzi. Kiedy tylko dowiedzieli się o pożarze szybko sprowadzili beczkowóz z wodą.
- Każdy, kto miał wąż gaśniczy, rozwinął go i korzystając z hydrantów przy drodze, domowym sposobem mieszkańcy jako pierwsi zaczęli gasić ogień jeszcze przed naszym przybyciem – przyznał asp. sztab. Sebastian Kasperkowiak z KP PSP w Gostyniu, dowódca zmiany, kierujący działaniami ratowniczymi w Dalabuszkach.
W pożarze w Dalabuszkach spaliły się ule z pszczołami
Następnie do akcji przystąpili zawodowi strażacy z JRG Gostyń, podając dwa prądy wody na pszczelą pasiekę. Dodatkowych zastępów z OSP nie wzywano, nie było takiej potrzeby. Pożar szybko został opanowany.
- Nie był to jakiś duży ogień, był dym, gdyż ule się tliły. Pszczoły latały na zewnątrz – relacjonował strażak, dowodzący akcją.
Strażacy sprawdzili jeszcze pogorzelisko. Właściciel zobowiązał się, że posprząta pozostałości.
Asp. sztab. Sebastian Kasperkowiak, dowódca zmiany w komendzie powiatowej PSP w Gostyniu zapewnił, że nikomu nic się nie stało, ogniem nie były także zagrożone pobliskie budynki czy inne zwierzęta. Naprzeciw gospodarstwa znajduje się pole z dojrzałym już, suchym rzepakiem i to głównie brali pod uwagę strażacy podczas działań, obawiając się, że wiatr może przenieść ogień właśnie w to miejsce.
Spaliło się w sumie 14 uli, 26 ocalało. Kierujący działaniami ratowniczymi przyznaje, że duże znaczenie miała odpowiedzialna reakcja mieszkańców i fachowe działania.
– Jako pierwsi polali wodę, przytłumili ogień, który do naszego przybycia nie rozprzestrzenił się – mówi strażak JRG, dowodzący akcją w Dalabuszkach.
Jakie straty po pożarze pasieki w Dalabuszkach?
Straty właściciel wstępnie oszacował na około 20 tys. zł. Jak tłumaczy, raczej niemożliwe jest uratowanie rodzin pszczelich, które mieszkały w spalonych ulach, gdyż pszczoły nie wrócą, jeśli nie mają matek pszczelich.Trudno ustalić przyczynę pojawienia się ognia. Mieszkaniec Dalabuszek zrezygnował z dochodzenia w sprawie podpalenia twierdząc, że nie podejrzewa o to kogokolwiek. Kierujący akcją strażak również wyklucza udział osób trzecich.
- Pszczelarz pracował z tak zwaną dymaką, odymiał pszczoły. Przypuszcza, że po zakończeniu mógł gdzieś pozostać żar, coś mogło wypaść na trawę, być może dotarło do ula. Pożar powoli się rozprzestrzenił, a susza temu sprzyja - mówił o zarzewiu ognia asp. sztab. Sebastian Kasperkowiak.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.