Zarządzanie ludźmi nie jest jego najmocniejszą stroną, uczył się tego przez lata. Przyznaje, że jest do bólu szczery i otwarty. Być może czasami to działa na jego niekorzyść.
- Ale patrząc z perspektywy lat, dla ludzi, którzy mnie otaczają, może to być wielki plus. Wiedzą, że jak coś powiem, zrobię, to później nie będę zaprzeczał, że tak nie było. Jeśli podejmę jakąś decyzję, to nie będę przerzucał na innych odpowiedzialności. Sądzę, że na przestrzeni lat moi współpracownicy to doceniają - mówi Jerzy Kulak.
W styczniu mija 11 lat od momentu, gdy wkroczył do gabinetu burmistrza Gostynia. W życiu kieruje się pewną zasadą: potrafi wyciągnąć rękę do każdego, ale - jak podkreśla - oszukać można go tylko raz. Bo jeśli się na kimś zawiedzie, drugi raz ręki nie wyciągnie. Ceni sobie szczerość i dotrzymywanie obietnic. Jak przyznaje, do spraw zawodowych podchodzi dość metodycznie, z nastawieniem na rozwiązanie problemu. Od zawsze polega na własnej intuicji.
- I ona do tej pory mnie nie zawiodła - zapewnia Jerzy Kulak.
Godzina bez szefa
Znak zodiaku - Lew, w tym roku będzie świętował 40. urodziny. O sobie mówi, że nie jest idealnym szefem. Cały czas chce się uczyć, również zasad komunikacji międzyludzkiej, bo wie, że jest mu to potrzebne. Właśnie rozpoczął studia Executive Master of Bussines Administration MBA. A jednak skutecznie rządzi. Do pracy przychodzi najczęściej między godziną 8.00 a 9.00. Urzędnicy mają od rana godzinę, „bez szefa”. Wychodzi z ratusza jako ostatni.Przez lata swojego „burmistrzowania” Jerzy Kulak nie wprowadził ściśle określonej hierarchii w urzędzie.
- Do burmistrza może przyjść każdy pracownik w każdej chwili. Nie jest tak, że w spotkaniach biorą udział tylko naczelnicy, którzy przekazują decyzje pozostałym pracownikom. Być może taki styl pracy zaburza hierarchię czy stereotypy, ale ja po prostu stawiam na partnerstwo, chcę wzmacniać więzi, takie postawy są mi bliższe i w mojej ocenie dają lepszy efekt - podkreśla.
Jako przełożony nie jest skory do udzielania pochwał, kiedy współpracownicy osiągną sukces.
- Cieszę się z osiągnięć, jestem wdzięczny współpracownikom, urzędnikom, ale nie mam zwyczaju, nawyku żeby na przykład wysłać podziękowania SMS-em, czy zaplanować dodatkową nagrodę - mówi.
Sam uwielbia pracę pod wpływem presji, kiedy jest nastawienie na cel, lubi przypływ adrenaliny.
Jedno z bliższych i ulubionych miast - Bruksela. Tam spędził dużo czasu, kiedy był jeszcze asystentem Marka Siwca - lewicowego posła do Parlamentu Europejskiego.
- Bruksela jest w trójce ulubionych miejsc, do których lubię wracać. Mam tam swoje szlaki, ulubione zakątki. Cały czas utrzymuję kontakt ze znajomymi, którzy tam żyją, z osobami, z którymi współpracowałem na przestrzeni kilku lat, a które dziś pracują w Parlamencie Europejskim i innych instytucjach unijnych. Podczas kilkuletniej współpracy z posłem Markiem Siwcem wyniosłem też wiele dobrych wzorców. Przeżyłem szok, kiedy zobaczyłem, jak od kuchni wygląda praca europosła. Krótkie i zwięzłe wypowiedzi na konkretny temat. Szacunek dla przeciwnika politycznego. Kuluarowe negocjacje, czy zwykłe danie „słowa” oponentowi, a następnie dotrzymanie go. Z każdego okresu mojego zawodowego funkcjonowania wynosiłem różne lekcje. Pewnie dzisiaj można odnaleźć ich elementy w moich relacjach ze współpracownikami czy z radnymi - opowiada dziś Jerzy Kulak.
Najmłodszy włodarz
Kiedy miał 24 lata wszedł do grona gostyńskich samorządowców. Po 4 latach wygrał rywalizację o fotel burmistrza w gminie.
- „Jerzy Kulak, absolwent Politechniki Poznańskiej, został burmistrzem Gostynia. Będzie jednym z najmłodszych, jeżeli nie najmłodszym włodarzem polskich gmin. Kandydat Sojuszu Lewicy Demokratycznej pokonał już w pierwszej turze dotychczasowego burmistrza Jerzego Woźniakowskiego, w drugiej jego zastępcę - Leszka Dworczaka z Platformy Obywatelskiej” - rozpisywały się wtedy lokalne i regionalne media.
Jak wspomina wybory z 2010 roku? Jerzy Kulak pamięta tę noc, kiedy wraz z członkami komitetu wyborczego oczekiwał na wyniki w restauracji „Inspiracja”, na piętrze. Spływały wyniki z lokali wyborczych. Nie było mu do śmiechu, kiedy po otrzymaniu wiadomości z ostatniego lokalu, stało się jasne, że w pierwszych wyborach, w których kandydował na burmistrza, pokonał kontrkandydata w II turze. Powoli docierało do niego, że musi przeorganizować również życie prywatne. Goście, członkowie komitetu wyborczego byli nastawieni na świętowanie.
- Elżbieta Palka i ja - byliśmy wyciszeni, zdystansowani, pewnie można by powiedzieć, że trochę nieobecni. Taki mam obraz tamtych chwil. Zastanawialiśmy się: co dalej? Mieszkałem wtedy z partnerką w Poznaniu. Musiałem poukładać wiele spraw osobistych, prywatnych. Dałem sobie na to kilka tygodni. To wszystko - dzięki pomocy rodziców - udało się rozwiązać. Nie myślałem o tym przed ostatecznymi wynikami. Mój konkurent, nieżyjący już Leszek Dworczak, miał po I turze najlepszy wynik. Byłem na II miejscu, na pozycji goniącego. Nie skupiałem się na sprawach osobistych, ale na tym, co mogę zrobić, żeby wybory wygrać - relacjonuje dziś Jerzy Kulak.
Zdecydowanie mówi, że w rywalizacji pomogło osobiste wsparcie ze strony byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego i kilka innych mocnych akcentów kampanii.
- Wtedy tak naprawdę zdałem sobie sprawę z ogromnej odpowiedzialności. Poczułem jednocześnie zmęczenie, również fizyczne po długiej i trudnej kampanii wyborczej. Nie bawiłem się, nie świętowałem sukcesu z koleżankami i kolegami ze sztabu wyborczego, tylko miałem głowę pełną myśli: Jak to teraz będzie? Co wydarzy się jutro? Co pojutrze? - wspomina.
Został najmłodszym włodarzem gmin w regionie, z pełną głową pomysłów. Chwalili jego energię. Były jednak takie osoby, które zarzucały mu zbyt młody wiek i brak doświadczenia w zarządzaniu większą grupą osób. Jako burmistrz odpierał te zarzuty. Wiedział, że jego zastępcą zostanie Elżbieta Palka, która w trakcie swojej wcześniejszej kariery samorządowej była starostą gostyńskim.
Obiecywał zmiany, musiały być zmiany
Nowy włodarz w gostyńskim ratuszu nie planował rewolucji kadrowej w magistracie. Postanowił nie robić wielkich roszad personalnych. Najważniejsze było, aby magistrat sprawnie wykonywał swoje zadania.
- Spotkałem się ze wszystkimi pracownikami urzędu, by szczerze porozmawiać o przyszłości, ścieżkach kariery, wyzwaniach i obawach. W tym początkowym okresie, mimo nerwowej atmosfery (...), udało nam się wypracować taki model działania, aby mieszkańcy nie odczuli, że w urzędzie następuje zmiana pokoleniowa. Miałem i mam w większości dobrych pracowników, często doświadczonych, choć też tych młodszych ambitnych i pracowitych - cieszy się Jerzy Kulak.
Rozpoczynał pracę na fotelu burmistrza, kiedy lokalna sytuacja polityczna nie była łatwa. Głośne były spory na linii radni-urząd. Do tego w gronie najbliższych współpracowników były osoby zaangażowane politycznie, które jeszcze kilka dni przed wyborami, w płatnych artykułach w gazecie wprost popierały kontrkandydata Jerzego Kulaka.
- To nie pomagało w codziennej pracy, jednak ja, może naiwnie, chciałem dać każdemu szansę. (...) Bardzo ważne jest dla mnie dotrzymywanie słowa. Kiedy wszedłem do gabinetu, wiedziałem, że będę robił to, co obiecywałem w kampanii wyborczej - wspomina burmistrz.
Postanowił, że nie dopuści, by nowy włodarz gminy Gostyń kojarzony był z pustymi obietnicami wyborczymi.
- Tak, jak byliśmy nauczeni w Polsce, że w kampanii wyborczej mówi się dużo, obiecuje, a później padają sloganowe wyjaśnienia, że sytuacja się zmieniła i rzeczywistość wygląda już zupełnie inaczej. Ja postanowiłem że będę inny, prawdziwy. Jak powiedziałem, że zatrudniony zostanie jeden zastępca burmistrza, którym będzie Elżbieta Palka, to pierwszego dnia pracy w urzędzie tak właśnie się stało. Wiele osób dziwiło się, że. obietnice wyborcze są po prostu realizowane - dodaje.
Czerwony krawat na pamiątkę
Z pierwszej sesji rady miejskiej, w której uczestniczył jako burmistrz pamięta, że założył czerwony krawat. Ma go do dziś, chociaż już praktycznie go nie nosi.
- Ale to moja pamiątka - mówi.
Ważna pamiątka, gdyż kolorem pierwszej kampanii w wyborach na burmistrza był właśnie kolor czerwony, który miał określić po pierwsze to, że poglądy Jerzego Kulaka są lewicowe, prospołeczne, a po drugie - czerwony uchodzi za kolor ludzi odważnych, kojarzy się z osobami gotowymi do wprowadzania zmian.
- W kolejnych kampaniach wyborczych stawiałem już na inne kolory: błękitny czy biały, czyli barwy spokojniejsze, kojarzące się z stabilnością i porządkiem. Można żartobliwie podsumować, że kolory moich krawatów odpowiadają nastrojom w radzie miejskiej - stwierdza gostyński włodarz.
Z radnymi na początku nie było łatwo - w gminie wcześniej funkcjonowało przekonanie, że mniejszość radnych opozycji jest niedecyzyjna, więc tak naprawdę nie trzeba się z nimi liczyć.
- Udowodniłem, że współpraca z radnymi wszystkich ugrupowań jest możliwa i może przynieść wymierne efekty. Moja pierwsza kadencja na stanowisku burmistrza to czas koalicji w radzie miejskiej ugrupowań SKW-Nasza Gmina–PO, a radni z mojego komitetu wyborczego stanowili mniejszość. Zapewne inaczej funkcjonowałbym, mając pewność, że mam większość radnych za sobą, a inaczej działałem, kiedy musiałem o poparcie dla decyzji zabiegać, namawiać do konkretnych rozwiązań. Pierwsza kadencja zapewne wpłynęła na moją pracę w kolejnych - mówi Jerzy Kulak.
Przyznaje, że pierwsze lata nauczyły go pokory, a urzędników - dialogu z radnymi.
Urzędnik nie musi być wrogiem
Nagle okazało się, że urzędnik nie musi być przeciwnikiem.
- Może doradzić radnym, pokierować czy wskazać rozwiązanie - mówi Jerzy Kulak.
I chociaż jego pierwsza kadencja pracy na stanowisku burmistrza nie wprowadziła kadrowej rewolucji w magistracie, to w szeroko rozumianym gostyńskim samorządzie zaszły ważne zmiany.
- Wcześniej był to zupełny brak zaufania, często personalne spory, a nawet złośliwości. A dzisiaj praca w urzędzie czy radzie miejskiej jest spokojna, merytoryczna. Są różnice poglądów, ale mamy wspólne cele, które realizujemy. Czuję, że mimo różnic politycznych gramy po prostu w jednej samorządowej drużynie - przekonuje burmistrz.
Uważa, że to raczej kwestia losu czy szczęścia. Ma niewielkie możliwości dobierania sobie współpracowników wedle własnego uznania. - Oczywiście oprócz zastępcy burmistrza – to jedyny przypadek, kiedy jest to moja osobista decyzja. Zresztą zawsze dużą wagę przykładałem do przejrzystych i uczciwych naborów do pracy w strukturach samorządu - mówi.
Start w wyborach to była jego decyzja
Jerzy Kulak jest synem byłego senatora i ambasadora Polski w Mongolii - Zbigniewa Kulaka. Wychował się w domu, w którym polityczne tematy były codziennością Czy kariera polityczna ojca - byłego senatora RP, ambasadora - wpłynęła na to, że postanowił wystartować w wyborach? Przyznaje, że w wieku kilkunastu lat, u progu dorosłości, miał inne priorytety życiowe.
- Ale na pewno te sprawy polityczne, dyskusje, których byłem świadkiem w moim rodzinnym domu, mnie ukształtowały. Zasady, którymi kierował się mój ojciec często wprowadzam w życie na szczeblu lokalnym. Mój ojciec nie był typowym senatorem, typowym politykiem gabinetowym, skupiał się bardziej na sprawach lokalnych, miał po prostu inne cele niż obecni politycy krajowi - opowiada Jerzy Kulak.
Z rodzinnego domu wyniósł takie wartości, jak rozsądek w dysponowaniu publicznymi pieniędzmi, dotrzymywanie danego słowa, przejrzystość działań, wzajemny szacunek.
- Nie nauczyłem się tego na studiach, kursach, szkoleniach. (...) Przez lata obserwowałem, że można kierować się takimi zasadami nawet w polityce krajowej, co dzisiaj niestety wydaje się wręcz niewiarygodne - przyznaje burmistrz Gostynia.
Zastrzega, że rodzice nie zaplanowali ścieżki jego kariery, a decyzje o starcie w wyborach były wyłącznie jego. Kiedy postanowił kandydować do rady miejskiej w 2006 r., rodzina nie przyjęła wiadomości z wielkim entuzjazmem.
- Rodzice uważali, że w tym wieku, w czasie studiów powinienem skupić się na innych priorytetach. (...) Dali mi bardzo wiele możliwości kiedy byłem młody. Studiowałem, podróżowałem, za co jestem im wdzięczny. Otworzyli mi horyzonty, umożliwili mi edukację na każdym szczeblu W 2010 roku, gdy powiedziałem najbliższym o planach startu w wyborach na burmistrza, również nie wywołało to entuzjazmu. Po latach, kiedy o tym myślę, wydaje mi się, że moi najbliżsi chcieli mnie po prostu chronić, przewidując, że działania polityczne nawet na szczeblu lokalnym, to nie jest ładna i czysta gra - dodaje.
Start w wyborach w 2014 r., i w 2018 r. to konsekwencja wcześniejszego zaangażowania, z pełnym wsparciem najbliższych.
Jak burmistrz przygotowuje się do pracy?
Zawsze robi to w niedzielę wieczorem i to na cały nadchodzący tydzień. Wpisuje do kalendarza spotkania, rozmowy, wyjazdy. Każdego dnia wieczorem sprawdza też plan na kolejny dzień. Tradycyjny kalendarz stał się nieodłącznym wyposażeniem Jerzego Kulaka. Jeśli ktoś chciałby się dowiedzieć, co będzie realizowane, wystarczy tam zajrzeć.
- Jeśli czegoś tam nie ma, to może być trudno. Co więcej mam wszystkie moje kalendarze z ostatnich kilkunastu lat i jestem w stanie sprawdzić co dokładnie robiłem każdego dnia w tym czasie - mówi Jerzy Kulak.
Lubi nowinki techniczne, a nawet jest gadżeciarzem. Jednak model elektroniczny kalendarza mu nie odpowiada. Podobnie jest z książkami.
- Nigdy nie korzystam z e-booków, czasem z audiobooków, jednak najbardziej lubię tradycyjną książkę w dłoni - przyznaje.
Zanim wyruszy do urzędu, w domu sprawdza informacje z kraju oraz wiadomości lokalne.
Lubi uczucie satysfakcji
Pojawia się w ratuszu trochę później niż pozostali urzędnicy. Po prostu lubi pospać.
- Jest jednak zwyczaj, który mam nadzieję mnie usprawiedliwia w tej kwestii – najczęściej wyjeżdżam z ratusza jako ostatni. Praktycznie nie zdarza się, abym kończył pracę o 15.30 - wskazuje.
Kiedy już dociera do urzędu, okazuje się spraw do załatwienia w jest mnóstwo. I do tego dochodzi również presja czasu. Wpadają też do rozstrzygnięcia nowe sprawy, spontaniczne, które wcześniej nie zostały zaplanowane.
- Często jest nerwowo, zdarza się nawet, że jest nieprzyjemnie. Jednak ja to po prostu lubię - presję, nastawienie na cel, lubię uczucie satysfakcji kiedy rozwiążę nawet mały problem. A jeśli duży, przełomowy, to radość oczywiście jest jeszcze większa. Każda pomyślnie załatwiona sprawa daje mi motywację, by zajmować się kolejnymi. Choć nawet ze spraw takich jak obwodnice, załatwianych przez wiele lat, czy tych wielomilionowych z funduszy zewnętrznych realizowanych obecnie, cieszę się dość krótko. Po prostu trzeba się zająć kolejnymi tematami… i tak minęło te 11 lat - mówi gostyński włodarz.
Cele Jerzego Kulaka
A jakie cele stawia przed sobą obecnie? Jerzy Kulak założył sobie, że będzie tym burmistrzem, który doprowadzi do rozwiązania największych, strategicznych problemów w gminie Gostyń. Ma na myśli głównie tranzyt przejeżdżający przez miasto.
- Skoro dzisiaj wiemy, że w najbliższych latach powstaną te dwie obwodnice to planuję przeprowadzić Gostyń, mieszkańców przez okres ich budowy. Nie każdy zdaje sobie jeszcze dzisiaj sprawę z tego, jak długi i trudny będzie to czas dla nas wszystkich. Każda główna ulica wylotowa z miasta będzie musiała być zamykana, będą budowane wiadukty i rozwiązania techniczne znane nam dotychczas tylko z dużych miast - przekonuje Jerzy Kulak.
Uprzedza, że powstaną ogromne uciążliwości w bieżącym funkcjonowaniu samego miasta, lecz nie tylko. Trudności będą również spotykać mieszkańców podgostyńskich wsi, zapewne pojawią się objazdy, które potrwają kilka miesięcy.
W dalszej perspektywie plany włodarza są jeszcze bardziej ambitne. Już dzisiaj z urzędnikami pracuje nad tym, jak funkcjonować będzie miasto po zakończeniu wieloletniego programu budowy dróg lokalnych. Wtedy życie w Gostyniu zmieni się o 180 stopni.
- Chcemy zaplanować nasze miasto na nowo, stąd ostatnie decyzje o wzmocnieniu planowania przestrzennego w urzędzie. Skupimy się nad wytyczeniem bezpiecznych ścieżek pieszo-rowerowych w całym mieście, parkingów, zaplanowaniu nowych terenów pod inwestycje budowlane, mieszkaniowe, handlowe, rekreacyjne a być może i przemysłowe. Wtedy chciałbym, już jako były burmistrz, korzystać z tych wprowadzonych rozwiązań, bo Gostyń jest i będzie moim miastem na zawsze... - zdradza Jerzy Kulak.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.