Co sobotę, od wczesnych godzin rannych w Dalabuszkach, niedaleko Gostynia słychać nawoływanie psów. To znak, że ktoś się zbliża.
Artykuł opublikowany w numerze 39/2014 Życia Gostynia
Są tutaj codziennie. Jedni częściej – inni rzadziej. Wyprowadzają, sprzątają, pielęgnują – niezastąpieni wolontariusze. Każdy człowiek ma czasem dni wolne od pracy i nauki. Jedni zaszywają się w pokoju z książką i kubkiem kawy, inni wychodzą z domu, szukając wytchnienia. Często pragną zrobić coś dla innych, coś dobrego, bezinteresownego. Taka dobrowolna pomoc ma swoją nazwę. Wolontariat, bo o nim mowa - to pomysł na spędzenie wolnego czasu i zdobycie doświadczenia przydatnego w życiu, umiejętności pracy w grupie, poświęcenia.
Kim są?
Pojawiają się na początku każdego roku szkolnego. Są to zazwyczaj uczniowie klas pierwszych, którzy tłumnie zgłaszają się do schroniska. Przechodzą szkolenie BHP, następnie podpisują umowę i zaczynają pracę. Zerwanie umowy nie niesie za sobą żadnych negatywnych skutków, jednak wolontariusz zobowiązuje się w niej pełnić należycie swoje obowiązki. - Wiadomo, że z tych 30 osób, które się zgłaszają we wrześniu, wytrwałych pozostaje 5 – 6, ale są to osoby, na których naprawdę można polegać. Są chętni do pracy, a ludzi dobrowolnie oddających swój czas wolny jest bardzo mało – mówi Honorata Kuc – Talaga - opiekun. Większość młodzieży pracującej w schronisku to uczniowie z Gimnazjum nr 1, a także młodsi ze Szkoły Podstawowej w Kunowie. Są to również uczniowie Zespołu Szkół Rolniczych w Grabonogu, Zespołu Szkół Zawodowych z Gostynia oraz osoby z Leszna, Kościana czy nawet Poznania. - Towarzyszą nam jeszcze od czasów schroniska w Gostyniu. Jest ich ok. 100. Rozbieżność wiekowa jest bardzo duża. Są to również starsi ludzie – dodaje Aleksandra Gerowska. Podstawowym obowiązkiem przyjaciół gostyńskiego stowarzyszenia jest wyprowadzanie psów na spacery. Pomagają przy karmieniu zwierząt, pilnują, czy w każdej misce znajduje się czysta woda oraz zajmują się pielęgnacją. Z olbrzymim zapałem wykonują wszystkie swoje obowiązki. Ich najważniejszą misją jest uspołecznianie zwierząt, które muszą być gotowe na kontakt z potencjalnym właścicielem. Zadanie często okazuje się niezwykle trudne. Niektóre z pupili przebywają w schronisku od lat. Przeżyły traumę, która spowalnia ten proces. Dlatego tak ważna jest stała obecność ludzi – opieka i uwaga. Niektóre z psów, jak mówią opiekunki – mają coś na sumieniu – dlatego są pod specjalnym nadzorem osób dorosłych. Na ich klatkach powiewa czerwona wstążeczka – znak, że nie należy się zbliżać. Wolontariusze znają historię każdego psa. Z przejęciem opowiadają o jego losach, potrafią wymienić wiele imion i opowiedzieć kilka przygód. Każde ze zwierząt zostawia w ich pamięci ślad.
Dlaczego zostali wolontariuszami?
Maciej Janas: Do wolontariatu namówił mnie kolega – bardzo lubię zwierzęta. Przyjeżdżam tutaj z Gostynia już ponad rok, najczęściej raz w tygodniu. Wyprowadzam psy, sprzątam klatki, karmię je...
Anna Berus: U mnie również przeważyła miłość do zwierząt- od zawsze bardzo je lubiłam, od paru lat marzyłam o zostaniu wolontariuszką. Przyjeżdżam tu już 3 lata, namawiam do tego innych. Wiedziałam na co się piszę, nie przerażały mnie obowiązki.
Izabela Krauze: Do schroniska trafiłam całkiem przypadkiem, ponieważ zawsze bałam się tam jechać. Ten widok jest przykry, łzy same napływają do oczu widząc te wszystkie bezdomne zwierzęta. W miejscowości mojej mamy błąkał się psiak, rodzice go dokarmiali jednak nie mogli go sami złapać. Z pomocą pracownicy schroniska udało się! Psina okazała się być cudowna (od paru miesięcy ma nowy, wspaniały dom). Zrozumiałam w ten sposób, że większość tych zwierząt ma tu lepiej niż w miejscach, w których były wcześniej. Zachęcam do odwiedzin, te psy tego potrzebują. To smutne, że niektóre z nich odchodzą w schronisku, mimo że kochane przez wolontariuszy, nie mają w ostatnich chwilach tej jedynej miłości i swojego kąta.
Wolontariusze zachęcają do adopcji. Są przekonani, że zwierzęta będą wdzięczne. Ich praca zostaje doceniona, gdy szczęśliwe zwierzę trafia do nowego właściciela. Czasem ciężko się z nim pożegnać, ale na ich miejsce przyjdzie nowe, tak samo wystraszone i potrzebujące miłości. To właśnie najważniejsza misja przyjaciół zwierząt.
Ania Twardowska