Obecnie w ponieckiej hucie szkła, specjalizującej się od 2016 r. wyłącznie w produkcji opakowań do zniczy, pracuje 80 osób. W latach 90. i na przełomie XX i XXI w. w zakładzie było zatrudnionych około 100 osób. Teraz, od wielu tygodni załoga i właściciele żyją w zawieszeniu, z widmem upadłości firmy i koniecznością szukania nowej pracy. 12 kwietnia została zawieszona produkcja, wyłączono także piec, który jest sercem huty. Powodem jest bardzo drogi gaz, którym jest zasilany. Firma nie zwolniła jeszcze pracowników, chociaż taki scenariusz, bardzo realny, jest brany pod uwagę.
W latach 90. Huta Szkła Gospodarczego i Kryształów w Poniecu przynosiła założycielowi, czyli Stanisławowi Glonkowi znaczne zyski. W firmie pracowało około 100 osób. Roczne obroty w hucie wynosiły około 500 tys. zł, a średnia pensja pracownika - 1200 zł.
Przeczytajcie, co założycie huty szkła w Poniecu mówił o sobie w 1999 r.? Co sądzili o nim jego przyjaciele? Oto artykuł, który ukazał się w pierwszym wydaniu Życia Gostynia, w 1999 r.
Glonek, zrób coś z tą hutą!
- Pan rozbija komunizm, a buduje kapitalizm. Glonek, zrób coś z tą hutą, bo będzie źle! - usłyszał Stanisław Glonek ostrzeżenie od najwyższych władz państwowych w drugiej połowie lat 70.
Nie poddał się jednak. Choć dziś nie produkuje już kryształów na tak dużą skalę, z wytwarzania szkła kolorowego znany jest wśród przedsiębiorców w kraju i za granicą. Huta Szkła Gospodarczego i Kryształów w Poniecu przynosi mu znaczne zyski.
Niechętnie mówi o swoim życiu prywatnym. Od znajomego dowiedziałam się, że ma mercedesa. Od 3 lat jest właścicielem restauracji “Kryształowa” w Poniecu. Obecnie zatrudnia w firmie około 100 osób. Posiada 7 ha gruntów zabudowanych. Roczne obroty w hucie wynoszą około 500 tys. zł., a średnia pensja pracownika - 1200 zł.
Lubię ryzykować
Pochodzi ze Szklarskiej Poręby, gdzie pracował w miejscowej hucie szkła. Tam narodził się pomysł, aby uruchomić własne przedsiębiorstwo.
- Lubię ryzykować – mówi o sobie. – Miałem dosyć pracy na korzyść kogoś innego. Postanowiłem, że sam będę produkował kryształy. Niestety, w okolicach Ustronia Śląskiego było zbyt dużo zakładów nastawionych na produkcję szklanych wyrobów. Należało zmienić województwo. I tym sposobem w 1968 roku znalazłem się z żoną w Poniecu.
Na początku Stanisław dzierżawił małą stajnię obok ponieckiego szpitala. Tam zaczęto dmuchać pierwsze wyroby. Później wykupił dużą działkę z parterową posesją. W 1969 r. został oddany do użytku mały budynek, a obok widniał napis “Wyrób Szkieł Ozdobnych i Kryształów”. Wtedy firmę uważano za jeden z pierwszych zakładów w regionie gostyńskim, nastawiony na tego typu produkcję.
– W latach 60 bardzo trudno było uzyskać pozwolenie na rozpoczęcie prywatnej działalności, ale dopiąłem swego. Na początku zatrudniałem 6 osób. Potrzebnych było więcej, ale na przeszkodzie znowu stanęły ówczesne władze. Nikt dodatkowo nie mógł pracować w tej branży. Wówczas i ja pracowałem, i żona pomagała – opowiada właściciel huty.
Po ostrzeżeniu “z góry” w latach 70, huta rozwijała się nadal. Z Ponieca na cały kraj “wypływały” kryształy. Władze zareagowały, przysyłając 30 milicjantów. Zabrali go do Leszna do więzienia. Odsiedział 8 miesięcy “za rozbudowę kapitalizmu”.
Od kryształów do słoików w hucie szkła w Poniecu
Początkowo kryształy rozchodziły się w Polsce "jak ciepłe bułeczki". Obcokrajowcy sami przyjeżdżali i kupowali je na miejscu. Modne były dzieła bogato zdobione drobnymi wzorami. Wazonom, dzbankom, popielniczkom, kieliszkom, literatkom, szklankom, zdobnicy w szlifierni nadawali stałe modele, często przerabiane. Właściciel też sam wymyślał makiety na szklane produkty.
– Szlifowaliśmy wyroby według własnego uznania, ale zgodnie z modą. Pomysłów mieliśmy dużo. Produkty musiały być gęsto ozdobione. Dominowały wzory kwiatowe. Podglądałem, jak to robią w innych krajach, i stosowałem u siebie – wspomina Glonek. – W latach 80 rozwinął się eksport i produkcja szkieł wzrosła. Mieliśmy umowę z RFN. Kryształy sprzedawaliśmy do Włoch, Holandii. Wówczas zacząłem zatrudniać więcej pracowników - dodaje.
Dla niemieckich klientów w hucie powstawały kryształy gładkie lub minimalnie zdobione i kolorowe. Stopniowo popyt na produkty zmalał. Przestały być modne. Glonek nie poddał się jednak. Zmienił tylko kierunek produkcji i od 8 lat wyrabia kolorowe dzieła artystyczne oraz tzw. “szkło gospodarcze”. Zalicza się do niego np. opakowania do zniczy i słoiki. Produkty są zielone, niebieskie, marmurkowe i mieszane. Firma nadal produkuje kryształy. Nazwa “Huta Szkła Gospodarczego i Kryształów” mówi przecież sama za siebie.
Całym sercem z hutą
Stanisław Glonek ma dwoje dzieci i czworo wnucząt, które są jego “oczkiem w głowie”. Syn Jarosław pracuje na stanowisku zarządzającego w hucie wyrobów artystycznych, a zięć Mariusz zajmuje się zbytem szkła opakowaniowego. Właściciel firmy jest zodiakalna Wagą. Lubi zwierzęta, a najbardziej konie oraz poważny sport.
- W zawodach międzyzakładowych o Puchar Hutnika zawsze wygrywaliśmy. Miłość do zwierząt udowadniałem, fundując nagrody na zawodach - opowiada Stanisław Glonek.
Zapytany o szczególne cechy charakteru, mówi:
- Jestem niekonsekwentny. Jeśli któryś z pracowników źle się spisuje, upominam go, wyzywam, ale później mięknę. Nie potrafię dyscyplinarnie zwolnić zatrudnionego. Nieraz mam poczucie winy.
Pełnomocnik a zarazem bliski znajomy Glonka, Kazimierz Musielak nie do końca zgadza się z właścicielem firmy.
- Przez 31 lat Stanisław był dyspozycyjny. Jest systematyczny i przewidujący. Ma wyczucie i poczucie humoru. To, że huta dziś istnieje zawdzięcza w dużym stopniu sobie. On kocha szkło, pasjonuje się tym - mówi K. Musielak.
Z upływem lat właśc iciel huty stał się pracoholikiem, bardzo związanym emocjonalnie z firmą.
- Nie znajdzie mnie pani w domu. Ja przychodzę tu tylko spać. Cały czas jestem w hucie. Nawet wieczorem – usłyszałam w słuchawce głos Stanisława Glonka, kiedy umawiałam się na rozmowę.
Nie lubi długiego wypoczynku. Wyjeżdża do rodziny najwyżej na 2, 3 dni.
– Bywałem w Bułgarii, Jugosławii, Rumunii z rodziną na początku lat 70, ale leżenie na plaży przez 3 tygodnie... to nie dla mnie. Często wyjeżdżałem z kraju służbowo. Teraz wypoczywam tradycyjnie z gazetą przed telewizorem – mówi. - Lubię oglądać sport i sponsoruję różne imprezy sportowe i kulturalne. W tym roku huta ufundowała 6 pucharów na światowe mistrzostwa szybowników w Lesznie. Finansowałem też Festiwal Piosenki Religijnej w Gostyniu.
W wieku 60 lat zarządzanie przedsiębiorstwem nie jest łatwe.
- Czuję się trochę zmęczony. Wiem, że mój czas w hucie powoli mija – zwierza się Stanisław Glonek. – Gdyby dzieci zdecydowały się “przejąć pałeczkę”, oddałbym im pełnomocnictwo natychmiast.
Łukasz Busz, który jest obecnie prezesem zakładu w Poniecu, to jeden z wnuków Stanisława Glonka.
- Jestem trzecim pokoleniem, które zajmuje się produkcją w naszej firmie, a są osoby dłużej tutaj pracujące niż ja mam lat - zdradza.
ARTYKUŁ o aktualnej sytuacji w hucie szkła w Poniecu przedstawiliśmy TUTAJ.
Wiemy, że Łukasz Busz zamierza pozwać PGNiG do sądu. Liczy, że w ten sposób uzyska niższe stawki za gaz. Jeśli to się nie uda, to rodzinna firma, ktora ma 54-letnią tradycję ogłosi upadłość i będzie musiała zwolnić całą załogę.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.