To już drugi dzień protestu rolników - dostawców mleka do Spółdzielni Mleczarskiej w Gostyniu. Z wczorajszego spotkania protestujący nie wyszli zadowoleni. Nie usatysfakcjonowała ich rozmowa z wiceprezesem zarządu spółdzielni. 28 kwietnia stołówce, która mieści się przy spółdzielni, pojawiło się ponad 200 osób, znacznie więcej niż pierwszego dnia pikiety. Większość była w bojowym nastroju. Chcieli usłyszeć wyjaśnienia dotyczące obniżenia stawki, jaką otrzymują za dostarczenie surowca do zakładu.
W kwietniu otrzymali dwa SMS-y w tej sprawie. Na początku miesiąca cena mleka spadła o 8 groszy, kilka tygodni później - zgodnie z przekazaną informacją - o 50 groszy. Rolnicy mają otrzymywać średnio 1,40-1,50 zł za litr mleka w klasie ekstra. Dostawcy zebrali się pod zakładem w samo południe i czekali na przedstawicieli zarządu. Chwilę później w sali pojawił się prezes Stefan Stachowiak, tym razem towarzyszyli mu członkowie rady nadzorczej, których na wczorajszej pikiecie zabrakło. Prezes zaproponował spotkanie w formie zamkniętej, bez udziału mediów, ale rolnicy się nie zgodzili.
- Niech zostaną! Mają nagrywać, bo się wyprze każdego słowa! - udziałowcy spółdzielni wskazywali dosadnie, że chcą by przedstawiciele mediów pozostali na spotkaniu.
Krzyki, grad pytań i wyzywanie
Początkowo panował chaos, rolnicy przekrzykiwali się, zarzucając prezesa pytaniami. Było ich mnóstwo, z każdej strony sali. Nerwy wzięły górę.
- Chcemy wiedzieć, jakie jest zadłużenie na dziś, ile spółdzielnia mleczarska ma długu? - pytali rolnicy, wskazując, że w 2021 r. osiągnęła zyski powyżej. 13 mln zł.
Rolnicy domagali się wyjasnień, co się wydarzyło, że w ciągu roku mleczarnia "jest na minusie". Prezes nie podał konkretnej odpowiedzi, anie też danych finansowych.
- Nie mogę mówić dziś bezpośrednio o danych finansowych firmy. (...) Tego typu oficjalne komunikaty mogą być tylko i wyłącznie udostępniane w porozumieniu z radą nadzorczą (...) - poinformował Stefan Stachowiak.
Zebrani w sali krzycząc wypominali zazrądzającemu zakładem, że jest nieprzygotowany na spotkanie z dostawcami, mimo iż o nim wiedział. Wskazywali na niedotrzymywanie terminów wypłat za dostarczane do spółdzielni mleko lub wypłaty w ratach. Prezes nie potwierdził tych działań, stwierdził, że to nie są to prawdziwe informacje.
- Są pieniądze do tego, żeby regulować należności firmy i one były regulowane - powiedział.
Nawiązując do wczorajszej rozmowy z zastępcą prezesa, który wspomniał o programie naprawczym, obecni na piątkowej pikiecie zażądali szczegółów dotyczących wprowadzanych zmian.
- Jaki jest plan naprawczy na 90 dni? Proszę nam to podać. Dla nas jest ważne, bo produkujemy mleko i my musimy się przygotować, żeby fundusze rozłożyć na cały rok, żeby wydatki zaplanować - mówiła mieszkanka gm. Krobia.
Prezes obiecał, że informacje na ten temat rolnicy otrzymają w postaci dokumentu formalnego "żeby nie była to wypowiedź dzisiejsza".
- Został zaprezentowany na radzie nadzorczej. To nie jest tak, że udostępnimy dzisiaj wszystkie informacje. Ale jedną rzecz którą zrobimy, razem z przewodniczącym ustalimy, w jaki sposób i co trzeba zrobić na tyle, żeby też chronić naszą spółdzielnię - powiedział Stefan Stachowiak.
Jeden z rolników obecnych na spotkaniu krzyczał:
- Pytałem wczoraj 6 razy zastępcy prezesa, ile zarabia na rękę. Czy jemu też pensja spadła? Bo jak sobie policzyłem od grudnia, to ja teraz jestem 17 procent pod kreską. Za tydzień przyjadą wziąć byki i wezmę za to 60 tysięcy. Do końca roku tego "sześćdziesiąt" na moim koncie nie będzie, będzie zero. Niech pan powie, ile pan ma na rękę? - dociekał.
- To jest nasza firma. My cię utrzymujemy! - wołali inni.
Powołuje się na "niekorzystny bilans finansowy firmy"
Prezes Stefan Stachowiak rozpoczął wyjaśnianie sytuacji w firmie, powołując się na kryzys w branży mleczarskiej. Tłumaczył rolnikom, że nic dobrego na rynku mleka się nie dzieje - zarówno w każdej innej mleczarni w Polsce (prawdopodobnie też obniżą ceny mleka, tylko nie wiadomo w jakiej skali), jak i na świecie. A zarząd i rada nadzorcza współpracują, by przywrócić firmie równowagę ekonomiczną.
- Mamy kryzys w naszej branży, mamy duży spadek przychodów firmy na pozycji proszków - to jest około 54% przychodów tego, co mieliśmy 5 - 6 miesięcy temu - tłumaczył.
Nadmiar mleka, jaki powstawał w zakładzie, zawsze był przetwarzany na proszki mleczne, które zbywane były do krajów potrzebujących. Produkcja proszków mlecznych przez spółdzielnie mleczarskie stała się obecnie nieopłacalna. Wzrosły ceny energii, dodatkowo kraje, w których sprzedawano proszki mleczne, również zmniejszyły zakres zakupu, co odbija się na kondycji zakładów - także tego w Gostyniu.
- Mówiąc krótko, nasza spółdzielnia przechodzi dużą redukcję możliwości, jeśli chodzi o przychody, które uzyskujemy. Niestety, załamał się rynek po stronie spieniężenia na pozycjach proszkowych, których produkujemy bardzo dużo. Jako spółdzielnia ponosimy też bardzo wysokie koszty - bilans spółdzielni jest mocno niekorzystny czy tego chcemy, czy nie. Cała branża mleczarska przeżywa ogromny kryzys - powiedział prezes zarządu SM w Gostyniu.
W ubiegłym roku, w analogicznym okresie, surowca produkowano mniej, niż w roku 2021. Obecnie jest odwrotnie - od początku 2023 r. mleka jest więcej. Jednak nie zwiększyła się siła nabywcza konsumentów, a prawdopodobnie nawet spadła. Pikietujący hodowcy dowiedzieli się, że program naprawczy został wdrożony, by doprowadzić do stabilizacji kosztów i przychodów gostyńskiej spółdzielni mleczarskiej, ma odbudować finanse, ale też ma zabezpieczyć wypłaty należności rolnikom we wskazanym terminie. Usłyszeli również, że koszy funkcjonowania mleczarni i produkcji wzrosły, a możliwości sprzedaży są niewielkie, natomiast ceny produktów mlecznych radykalnie się zmniejszyły. Spółdzielnia nie może pogłębiać straty, gdyż grozi to opóźnieniami w wypłatach.
Jakiego rodzaju popyt na produkty mleczne mamy obecnie na rynku? Jest zmniejszony, dlatego - jak wynikało z odpowiedzi prezesa Stachowiaka - zarząd robi wszystko, by utrzymać stabilność firmy. Pod koniec 2022 r. gostyńska spółdzielnia mleczarska była jednym z zakładów, która miała jedną z wyższych stawek wypłacanych dostawcom i przyjęła politykę stopniowego obniżania kwoty wypłacanej dostawcom za mleko. Prezes wyjaśniając sytuację czesto mówił o "niekrozystnym bilansie finansowym firmy" i bardzo dużym spadku przychodów, a takż ebardzo duży wzrost kosztów funkcjonowania firmy.
- Jesli chodzi o bilans finansowy firmy na I kwartał, pieniądze które uzyskaliśmy oczywiście minus koszty w całości poszły w kierunku rolników. Płaciliśmy poprzednią kwotę i nie było dodatkowych zysków Końcówka wydatkówi została przedstawiona rady nadzorczej. Bilans finansowy firmy w całości i ujemny, który się pojawił, wynika tylko i wyłącznie z jednej kwestii - z tego, że płaciliśmy cenę mleka dla rolników powyżej niekorzystnego bilansu dla firmy - próbował sytuację wyjaśnić prezes "mleczarni".
Pretensje do rady nadzorczej
Dziś rada nadzorcza firmy, ktora nadzoruje zarząd, zastanawia się, czy można było wcześniej radykalnie obciąć ceny mleka? Dostawcy mleka nie omieszkali zwrócić się do członków rady z prenensjami.
- Ile lat jesteście w radzie nadzorczej. I powiedzcie mi, czy mleko produkujemy tylko po to, żeby zrobić z tego proszek? Otwieram w domu lodówkę i mam masło z Gostynia, a wszystkie serki i pozostałe produkty zniknęły z mleczarni. Przez te lata nie widzieliście tego, że na jednej rzeczy możemy nie ujechać? Gostyń robił serki, wszystko. Dzisiaj mamy tylko zdjęcie tego słynnego mleczka. Powiedz mi, co wy w tej radzie robicie? - zwrócił się jeden z rolników do wiceprzewodniczącego rady.
Członkini rady nadzorczej zabrała głos po wysłuchaniu wszelkich pretensji i oskarżeń. Wróciła do wyborów członków rady nadzorczej, działającej przy spółdzielni. Zwróciła uwagę rolnikom obecnym na sali na niską frekwencję i małe zainteresowanie.
- Proszę, niech wstaną ci, którzy byli na wyborach. Było po 15 osób z każdej gminy - powiedziała.
Propozycja zaciągnięcia kredytu
Zebrani w sali przyzakładowej stołówki pytali, czy mleczarnia może zaciągnąć kredyt obrotowy, chociażby na pół roku, żeby przetrwać kryzys.
- Żeby chociaż przeszła „ten dołek” na minusie. My wszyscy teraz przejedziemy dołek na minusie. Czy mleczarnia musi wszystko spiąć na zero, albo na lekkim plusie? A może przetrwać na lekkim minusie, a nam dołożyć 20 groszy więcej do mleka, byśmy też jakoś to przeżyli - proponowali rolnicy.
Prezes opowiedział o programie naprawczym jak o zarządzaniu kryzysem, który zakłada, że można zaciągnąć kredyt obrotowy.
- Zaprezentowałem radzie nadzorczej, co dokładnie mamy zrobić w spółdzielni by kryzys przetrwać „suchą stopą”, jestem świadomy tego, jak kryzys skutkuje na dostawcach - mówił Stefan Stachowiak. - Nie mogę mówić o wszystkich szczegółach umów, które mamy zawarte pomiędzy kontrahentami. Od tego jest rada nadzorcza. Jeśli są wyniki dodatnie lub ujemne, pokazane są przyczyny tych wyników. Były rzetelne dane przekazywane - dodał.
Prezes gotowy pracować za symboliczną złotówkę?
Ile prezes ma „na rękę”? - Stefan Stachowiak nie odpowiedział dociekliwym protestującym. Za to zadeklarował:
- W tak trudniej sytuacji, jaka jest dzisiaj na rynku nie mam absolutnie problemu z tym, by zarabiać najmniej jak to możliwe, nie mam problemu z tym, by w tak trudniej sytuacji nie dostawać żadnego wynagrodzenia. Mogę pracować za przysłowiową złotówkę.
Rolnikom zaproponował zebranie rady nadzorczej 2 maja. Zadeklarował, że zaprezentowane zostaną wówczas postanowienia zarządu odnośnie funkcjonowania i utrzymania stabilności w spółdzielni mleczarskiej.
Do tematu będziemy wracać.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.