Miłosz Twardowski, członek komisji rewizyjnej w Stowarzyszeniu KoLiber Gostyń wraz z przewodniczącym gostyńskich struktur Dominikiem Chudym i pozostałymi członkami organizacji, 22 listopada zorganizowali konferencję, na gostyńskich plantach, przed budynkiem szpitala. W ten sposób KoLiber oficjalnie rozpoczął zbieranie podpisów pod petycją, która - jak podkreślali organizatorzy spotkania - „ma zmusić władze samorządowe powiatu gostyńskiego do wykorzystywania wszelkich możliwych środków i działań, aby zapobiec likwidacji” oddziału ginekologiczno-położniczego w Gostyniu.
Młodzi członkowie stowarzyszenia są przekonani, że plan premiera RP Donalda Tuska i minister zdrowia Izabeli Leszczyny na sektor zdrowotny, związany z propozycją likwidacji 111 oddziałów ginekologiczno-położniczych w mniejszych szpitalach w Polsce, dotknie również powiat gostyński.
- Ta decyzja, patrząc na nią w aktualnej formie, jest niestety idiotyczna i nieprzemyślana - stwierdził Miłosz Twardowski. - Szpital powiatowy coraz bardziej zbliża się do likwidacji swojego oddziału porodowego, co oznacza że kobiety z powiatu gostyńskiego będą musiały jeździć do innych placówek z czego najbliższa oddalona jest o minimum 40 kilometrów od naszego powiatu. Jest jeszcze jedna sprawa, gdyż również w Śremie czy Lesznie, miejsca na oddziałach prodowych są ograniczone. Gdyby nagle 300 kobiet, przyszłych mam tam się pojawiło, szpitale nie byłyby w stanie zapewnić im komfortu przy porodzie, który im się należy. Dlatego może dojść do takiego absurdu i niebezpieczeństwa że kobieta z Gostynia będzie musiała jechać ponad 70 kilometrów, aby znaleźć miejsce na oddziale i urodzić - przekonywał członek KoLiber Gostyń.
Miłosz Twardowski zauważył, że szpital gostyński ma duże możliwości, by zagwarantować kobietom w ciąży godne warunki przy porodzie, lecz ma problemy z wykwalifikowanym personelem i zatrudnieniem specjalistów. Dominik Chudy uzupełnił, że możliwa likwidacja prodówki w SPZOZ w Gostyniu jest realnym zagrożeniem dla bezpieczeństwa i stwarza zagrożenie dla kobiet w ciąży i noworodków z ziemi gostyńskiej. Młodzież zastanawiała się, dlaczego rządzący na opiekę zdrowotną, którą mają obowiązek zapewnić Polakom, patrzą pod względem opłacalności?
Gostyński oddział stowarzyszenia postanowił zadbać o to, by nie doszło do „katastrofy”, związanej z likwidacją porodówki. W tym celu zachęca wszystkich mieszkańców powiatu gostyńskiego, aby w ramach sprzeciwu wobec tego rodzaju działań ministerstwa zdrowia podpisali petycję.
Pierwsza okazja do złożenia podpisu na liście była 22 listopada. Przed szpitalem zjawiło się kilkanaście osób, w zdecydowanej większości były to panie, niektóre związane z gostyńskim szpitalem chociażby ze względów zawodowych. Młodzież z organizacji KoLiber zapowiada, że będą kolejne okazje do złożenia podpisów pod petycją, będącą wyrazem sprzeciwu.
- Będziemy informować w mediach społecznościowych, na profilu KoLiber Gostyń na bieżąco, gdzie i kiedy będzie można składać podpisy - mówił Miłosz Twardowski.
Jednocześnie organizatorzy piątkowej konferencji zadeklarowali, że petycja trafi do starosty gostyńskiego oraz Rady Powiatu Gostyńskiego.
Przypomnijmy, Minsterstwo Zdrowia przygotowuje się do kluczowej reformy szpitalnictwa, której koncepcję – na zlecenie Izabeli Leszczyny – przygotował zespół ekspertów.
Jednym z założeń reformy jest likwidacja części oddziałów położniczych. Do tej pory resort zakładał, że do sieci PSZ (tzw. systemu podstawowego szpitalnego zabezpieczenia świadczeń opieki zdrowotnej) wchodziłyby tylko te placówki, w których rocznie odbierana jest pewna minimalna liczba porodów. W ocenie skutków regulacji projektu ustawy wpisano 400 porodów, choć ostateczną liczbę miał wskazywać minister zdrowia. Chodziło o gwarancję, że matką i dzieckiem zajmuje się odpowiednio wykwalifikowany, mający doświadczenie personel. Poza tym ministerstwo uważa, że oddziały, które odbierają mniejszą liczbę porodów generują koszty.
W I połowie listopada Izabela Leszczyna zapowiedziała nowe procedury łączenia lub likwidacji porodówek. Zgodnie z nowymi zasadami, o pozostawieniu oddziałów ginekologiczno-położniczych nie będą decydowały liczby, a na pewno nie przepisy narzucane przez resort zdrowia. Zasady przesądzające o tym, ile i gdzie porodówek będzie funkcjonować, ustalą zespoły powoływane przy wojewodach. Miałyby je tworzyć: wojewoda, organy tworzące szpitale (starostowie, marszałkowie, prezydenci miast, konsultant wojewódzki ds. ginekologii i położnictwa). W jednym województwie kryterium stanowić będzie odległość do szpitala, gdzie kobieta może urodzić, dla drugiego to może być liczba porodów, ale nie muszą to być w ogóle takie twarde dane.
Resort zdrowia zapowiada, że łączenie oddziałów i szpitali będzie dobrowolne. Miejscowości, gdzie likwidowane będą oddziały położnicze mają być zabezpieczane dodatkowymi zespołami ratownictwa medycznego. Te w razie potrzeby mają dowieźć rodzącą do najbliższej porodówki.
- Samorządy do końca roku mają wypracować stanowisko w tej sprawie - mówiły kobiety, związane zawodowo z SP ZOZ w Gostyniu, obecne na konferencji. - Przez przypadek dowiedziałam się, że panowie organizują konferencję w sprawie utrzymania gostyńskiej porodówki. Temat jest nam bliski. Dlatego nasza obecność i taka frelwencja. Jednak ubolewam, że młodzi panowie nie ściągnęli tutaj swoich znajomych - sióstr, koleżanek, nie agitowali w swoim środowisku, Było to budujące, kiedy zobaczyłyśmy, że młodzież się tym zajęła. Jestem dla panów pełna podziwu, cieszy to. Ale teraz trochę jesteśmy skonfudowane, że panowie tutaj stoją bez wsparcia grupy kobiet, koleżanekzainteresowanych potencjalną opieką w szpitalu. Jesteśmy gotowe podpisać petycję, ale chciałybyśmy wiedzieć, jakie starania panowie podejmą, żeby tych podpisów było jak najwięcej, i żeby zrobić to w jak najkrótszym czasie. Bodajże miesiąc jest na odpowiedź na petycję, dlatego do końca roku należałoby się z tym uporać - uzupełniły.
- Na 10 porodów zdarza się jeden wcześniak. Nie mając na miejscu porodówki, kobieta rodząca będzie musiała pokonać kilkadziesiąt kilometrów, by bezpiecznie urodzić dziecko. To jest zagrożenie zarówno dla malucha, jak i mamy. Były w roku takie naglące wypadki, w którym życie dziecka zależało od natychmiastowej interwencji lekarskiej i neonatologicznej. I to jest wiążące, kluczowe, aby mama i dziecko przeżyli. Liczymy na to, że młodzi panowie będą pilotowali tę sprawę - dodały położne, związane z SP ZOZ.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.