reklama

Kiedy chodzi o życie ludzi, nie liczymy się z kosztami

Opublikowano:
Autor:

Kiedy chodzi o życie ludzi, nie liczymy się z kosztami - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości

- Lepiej, kiedy do akcji wyjedzie więcej niż mniej sił ratunkowych – powiedział Tomasz Banaszak, z-ca komendanta powiatowego Państwowej Straży Pożarnej w Gostyniu. Na ostatniej sesji boreckiej rady miejskiej odpowiedział na pytanie radnego Romualda Gawrońskiego, który nawiązał do zdarzenia drogowego z 12 kwietnia, do jakiego doszło na skrzyżowaniu przy pałacu w Karolewie.

- Kto decyduje o wysyłaniu jednostek do akcji i ilości tych jednostek? Były 2 z Gostynia, 2 z Karolewa, jedna jednostka z Borku. Dwa auta się zderzyły. Ludzie uważają, że trochę za dużo tych strażaków przyjechało – dociekał rajca w imieniu mieszkańców wioski.

Na gostynska.pl pod relacją ze zdarzenia również pojawiły się komentarze w tym temacie. - Po co zadysponowano takie siły - aż cztery wozy bojowe i jeden dodatkowy z Gostynia? Potem stali popatrzyli i Gostyń odjechał a Borek i Karolew oglądali (...). Chory system ratownictwa, a podatnicy zapłacą – komentował internauta. - Jak opona wystrzeliła przy prezydenckiej limuzynie, to tyle straży nie było – napisał inny.

Tomasz Banaszak przedstawił zasady dysponowania jednostek do akcji. Pierwszą osobą, która decyduje o ilości sił i środków, wysyłanych na dane zdarzenie jest dyżurny operacyjny na stanowisku kierowania komendanta powiatowego. Takie stanowisko jest w KPPSP w Gostyniu. Wszystko zależy od treści i rodzaju zgłoszenia. - To pierwszy i podstawowy parametr, na podstawie którego dyżurny dokonuje oceny – wyjaśniał Tomasz Banaszak. Zgłoszenie przychodzi na nr alarmowy 998 – wtedy odbiera je bezpośrednio dyżurny z komendy powiatowej lub na nr 112, który jest obsługiwany przez Centrum Powiadamiania Ratunkowego w Poznaniu.

– Po pierwszej selekcji, odbierający zgłoszenie, wysyłają dane drogą teleinformatyczną do komendy straży w danym powiecie. To jest ta esencja, która pozwala na pierwszą ocenę, jakie jednostki i jakie zadania czekają nas, kiedy dojedziemy na miejsce zdarzenia – tłumaczył zastępca komendanta. Później ster przejmuje kierujący działaniem ratowniczym (KDR) i on podejmuje kolejne decyzje: czy zadysponowane siły i środki są wystarczające, czy jeszcze potrzeba pomocy, czy można kogoś zwolnić i wycofać z działań daną jednostkę?

- Jeśli chodzi o zdarzenie w Karolewie – widocznie takie były przesłanki w treści zgłoszenia, że wyjechały 2 wozy JRG z Gostynia, posiłkowaliśmy się też jednostką KSRG z Karolewa. Jest tendencja naszych zwierzchników - zarówno w komendzie głównej straży pożarnej, jak i w wojewódzkiej, że lepiej, kiedy na miejscu zdarzenia jest 120% strażaków i tam okaże się, że mogą cofnąć się do bazy, niż w 1 fazie udzielania pomocy miałoby zabraknąć służb do ratowania życia i mienia – mówił Tomasz Banaszak. – Wiem, że koszty związane z utrzymaniem straży ochotniczej spadają na budżet gminy, ale taka jest teraz tendencja. Sądzę, że nie ma tych wyjazdów, tych zdarzeń aż tak wiele, żeby liczyć się z kosztami, kiedy chodzi o bezpieczeństwo ludzi – dodał.

Zapewnił, że podczas akcji łączność z bazą jest utrzymywana cały czas i dyspozytor w powiatowej komendzie może daną jednostkę ratowniczo-gaśniczą przesunąć na inne zdarzenie, do którego doszło w tym samym czasie.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE