Dziecięco-Młodzieżowa Orkiestra Dęta w Poniecu to bardzo znana w powiecie gostyńskim i nie tylko grupa młodych pasjonatów muzyki. Funkcjonuje od 35 lat i zapowiada się, że będzie grała jeszcze bardzo długo. Ogromne zainteresowanie ze strony młodzieży, ale także społeczności lokalnej powoduje, że o ponieckiej orkiestrze można mówić jako o jednej z najlepszych w regionie. Postanowiliśmy odwiedzić orkiestrę w trakcie próby - rozmawialiśmy m.in. o pasji, zaangażowaniu, rodzinnej atmosferze, planach na przyszłość i problemach.
35 lat Dziecięco-Młodzieżowej Orkiestry Dętej w Poniecu - 10 pod batutą Wiktora Bąka
35 lat grania w całym regionie to kawał czasu. Od października 2015 roku orkiestrą dyryguje Wiktor Bąk, który ukończył Akademię Muzyczną im. Ignacego Jana Paderewskiego w Poznaniu na kierunku Dyrygentury Orkiestr Dętych. Wraz z orkiestrą z Ponieca jest laureatem festiwalu Festival Internazionale Bande Musicali e Majorettes w Giulianova, gdzie otrzymali nagrody: Najlepsza Orkiestra Młodzieżowa, Najlepsza Orkiestra Dęta oraz indywidualnie Najlepszy Dyrygent Festiwalu. Jak to się stało, że rozpoczął swoją przygodę z poniecką orkiestrą?
- Tak naprawdę to nie wiem. Sytuacja była dla mnie trochę dziwna, bo po prostu zadzwonił telefon. Nie pamiętam nawet dokładnie kto to był, Dorota Kaźmierczak, ówczesna przewodnicząca rady rodziców, czy Tadeusz Urbaniak. Kończyłem wtedy studia na kierunku dyrygentury orkiestry. Oczywiście z racji tego, że byłem młody, szukałem wyzwań i miejsca, gdzie będę mógł realizować się zawodowo. Po przesłaniu dokumentów przyjechałem na rozmowę do dyrektora Macieja Malczyka. Rozmawialiśmy dosyć długo. Od razu przyjechałem z wizją, że chciałbym, żeby to był zespół nieco bardziej koncertowy niż marszowy, ze swoim pomysłem, że chciałbym, żeby powstała mała orkiestra i tak dalej. Przedstawiłem, przegadaliśmy. Po jakimś czasie otrzymałem odpowiedź, że od października przejmę orkiestrę. Poprzedni kapelmistrz rezygnował z pracy. Jeszcze we wrześniu mój poprzednik poprowadził kilka prób. Chyba w ostatni weekend września przyjechałem po raz pierwszy i przejąłem pałeczkę od Marcina Grędziaka. No i od października 2015 roku jesteśmy tutaj razem - mówi Wiktor Bąk.
Czy to była dobra decyzja?
-To była jedna z lepszych decyzji w moim życiu, mimo że kiedy zaczynałem przygodę z orkiestrą, miałem jeszcze w głowie zawodową pracę, która prawdopodobnie nie pozwoliłaby mi tu zbyt długo zagrzać miejsca. Była to perspektywa dwóch, trzech lat, co też uczciwie powiedziałem na rozmowie kwalifikacyjnej panu Malczykowi, ale życie potoczyło się w taki sposób, że jestem tu. Miałem być na chwilę, a jestem już dziesiąty rok - tłumaczy kapelmistrz orkiestry.
Ogromne zainteresowanie orkiestrą dętą z Ponieca
O tym, że poniecka orkiestra jest popularna świadczą chociażby tegoroczne koncerty noworoczne. Łącznie obejrzało je prawie 2500 widzów z Ponieca i nie tylko.
- Nie wiem, czym to jest spowodowane. Pomysł koncertu noworocznego pojawił się w pierwszym roku mojej pracy. Wraz z radą rodziców poszedłem z nim do burmistrza. Na początku pomysł był trudny do zrealizowania, bo to było coś nowego. Nie wiedzieliśmy, na ile osób zrobić koncert. Postanowiliśmy, że pierwszy koncert będzie na 500 osób. Miałem ogromne obawy. Niejedna osoba mi mówiła: "Co ty robisz, jakie 500 osób kto przyjdzie na twój koncert?" No i to tak z roku na rok 500, później dwa razy po 500, po którymś roku stwierdziliśmy z dyrektorem, że spróbujemy zrobić imprezę masową, czyli dla tysiąca osób, żeby sobie przed jubileuszem "przetrenować" jak wygląda cała procedura. Zainteresowanie wzrastało. Myślę, że młodzież też zachęca swoich znajomych, bliskich, rodziny, co jest rzeczą naturalną, że najbliższa rodzina przychodzi oklaskiwać i doceniać ich talenty i ich pracę, bo tak naprawdę to jest systematyczna, solidna praca - mówi Wiktor Bąk.
Czytaj także: Noworoczne koncerty ponieckiej orkiestry dętej z pełną widownią. Wybrzmiało sporo znanych utworów [ZDJĘCIA]
Rodzinna atmosfera - utrudnienie czy ułatwienie?
Dało się zauważyć, że wśród członków orkiestry panuje bardzo luźna, rodzinna atmosfera.
-Podchodzimy do pracy jak zespół. Wiemy, że jeżeli brakuje kilku ogniw, jeżeli na próbie nie będę miał na przykład 15-20 osób czy 1/3 składu, to pewna praca nie ma sensu. To co zrobię z grupką, która jest dzisiaj, za tydzień muszę od nowa tłumaczyć tym, których nie było i praca idzie na marne, a oni naprawdę podchodzą do tego z dużą wyrozumiałością i wiedzą. Nawet obserwując ich w przerwach pomiędzy próbami, widzę, że nawzajem się motywują, podpowiadają sobie. Często nawet ktoś nie pyta mnie jak coś zagrać, tylko pyta starszego kolegi z sekcji. To jest super - przyznaje kapelmistrz.
Duża orkiestra składa się z 60 członków. To spora grupa, nad którą trzeba zapanować - czy jest to trudne?
- Nie. W ogóle. Przez 10 lat nie miałem na żadnym wyjeździe, na żadnej próbie nigdy przykrej sytuacji, żebym musiał z kimś rozmawiać, podziękować komuś, bo ktoś zrobił coś, czego nie powinien. Nie ma takich sytuacji. Na próbie mówimy o 12:00 się kończy przerwa, siadamy. Mam zespół, który siada i czeka, wchodzę i realizujemy dalej program. Dajemy sobie przestrzeń na integrację, ale kiedy się umawiamy, to cała 60 sama siebie motywuje i punktualność, której od nich wymagam jest, ale wymagam jej też od siebie. Wydaje mi się, że przez 10 lat może spóźniłem się raz albo dwa z jakiegoś losowego powodu na próbę i to było spóźnienie pewnie nie więcej niż z 5-10 minut. To samo robią oni. Dlatego mam wrażenie, że wszyscy nawzajem się szanujemy. W ogóle nie wyobrażam sobie sytuacji, że musiałbym krzyczeć, podnosić głos, wydzierać się, że coś się tutaj dzieje i muszę ich opanować. Nie znam tego uczucia - przyznaje Wiktor Bąk.
Orkiestra dęta w Poniecu może liczyć na sponsorskie wsparcie
Orkiestra z Ponieca nie gra tylko w regionie. Praktycznie co roku opuszczają Polskę i ruszają w świat na różne festiwale muzyczne. W tym roku nie ma jeszcze konkretnego kierunku, jednak jak wiadomo każdy wyjazd wiąże się z kosztami, co przy grupie 60 osób wcale nie jest tanie. Na szczęście orkiestra w tej kwestii i nie tylko może liczyć na wsparcie sponsorów.
- Są sponsorzy, którzy nas wspierają, na których możemy liczyć. Zarówno ci więksi jak i mniejsi. Wspierają nas po prostu z dobrego serca. Jeśli chodzi o wyjazdy zagraniczne to zawsze młodzież partycypuje w kosztach. Staramy się, by opłaty były w miarę możliwości niewysokie. Wspiera nas też gmina, która jest naszym głównym sponsorem. To oni dźwigają na barkach zaplecze sali, instruktorów, koszty transportu i tak dalej. W budżecie samorządu zawsze są zaplanowane jakieś pieniądze na nasz wyjazd. Zdarza nam się też zarabiać, bo gramy w innych gminach podczas uroczystości, czy dajemy koncerty - opowiada Wiktor Bąk.
Poniecka orkiestra częściej gra zresztą dalej niż bliżej swojego miasta.
- Często jeździmy do powiatu średzkiego czy jarocińskiego. Trzeba pamiętać, że w powiecie gostyńskim jest pięć orkiestr, jest zatem w czym wybierać, ale gramy np. w Pudliszkach, chociażby na wystawie bydła hodowlanego. To też zawsze jest jakiś profit, który obniża nam koszty wyjazdów - opowiada kapelmistrz.
Mała orkiestra kuźnią talentów
Oprócz "dużej" orkiestry funkcjonuje także "mała" tworzona przez młodszych artystów. To w niej powstaje kolejne pokolenie artystów występujących w głównym składzie orkiestry z Ponieca.
- U pana Tadeusza w małej orkiestrze grają proste utwory i czasami niektóre z tych, które będą jako pierwsze w dużej orkiestrze. Staramy się nie zabijać czyjejś ambicji tym, że wrzucamy go do dużej orkiestry, bo bardzo chce. Nagle ogrom materiału sprawia, że taka osoba zamyka się w sobie, bo nie daje sobie rady albo naprawdę musi poświęcić bardzo dużo czasu. Raczej wolimy, żeby to była ewolucja. Tym bardziej teraz gdy mamy w składzie ponad 50 osób - tłumaczy kapelmistrz.
O instrumentach w ponieckiej orkiestrze
Zapytaliśmy, który instrument - zdaniem Wiktora Bąka - jest najtrudniejszy.
- Nie wiem. Nie ma najłatwiejszego, nie ma najtrudniejszego. Każdy ma swoją specyfikę gry. Dla nas najtrudniejszy jest fagot, ponieważ nie mamy instruktora, który uczy na fagocie i niestety do tej pory jeszcze swojego fagotu nie mamy, ale być może się to uda zrealizować, dlatego często na fagocie u nas grają dziewczyny, które już się uczyły kiedyś w szkole muzycznej na tym instrumencie. Większość orkiestr w Polsce, które znam rzadko się zdarza, żeby miały fagot. My mamy to szczęście, że od sześciu lat fagot na stałe zagościł w naszym składzie. Staramy się instrumentarium rozbudowywać, jeśli udałoby się pozyskać fundusze, to wówczas na pewno uda nam się kupić swój fagot i kilka innych instrumentów. Jestem bardzo dumny, że każdy muzyk gra na swoim prywatnym, jeśli ma takie życzenie, albo na naprawdę dobrym, nowym instrumencie - mówi kapelmistrz.
Czytaj także: Studio Tańca Anima z Gostynia zaprasza na charytatywne warsztaty. Przez taniec też można pomóc Felkowi
Czym dla mnie jest poniecka orkiestra?
Zapytaliśmy także kilku muzyków z różnym stażem, czym dla nich jest gra w orkiestrze.
- Kiedyś parałem się śpiewem i tak się zdarzyło, że moja nauczycielka od śpiewu w szkole w Rydzynie była instruktorem klarnetu w orkiestrze w Poniecu. Od tego się zaczęło, że gram na klarnecie. Gra w orkiestrze to praktycznie całe moje życie. Nauczyło mnie to też organizacji swojego czasu - mówi Maria, która w orkiestrze gra od 15 lat, jest także instruktorem gry na klarnecie - Bardzo fajne uczucie. Członkowie orkiestry mają ogrom energii, więc na początku trzeba ich okiełznać i poprowadzić, ale jestem z nich mega dumna kiedy widzę, że sobie radzą i cieszą się z muzyki razem z nami - dodaje.
W orkiestrze nie brakuje multiinstrumentalistów.
- Gram w sumie na wszystkim, obecnie na perkusji, ale wcześniej przeszłam przez wiele instrumentów: puzon, saksofon. W orkiestrze spędziłam prawie połowę swojego życia, bo gram w niej od ośmiu lat, a mam dwadzieścia. Nie wyobrażam sobie obecnie życia bez tego, czułabym pustkę. Nawet jak jestem chora i nie mogę dotrzeć na próbę, to brakuje mi spotkania z ludźmi i zrobienia czegoś kreatywnego - mówi Natalia.
Wielu muzyków do orkiestry dołączyło śladem swojej rodziny.
- Zaczęłam grać przez siostrę - ona zaczęła na talerzach, a ja przyszłam grać na trąbce. Orkiestra jest dla mnie rodziną, a gra w niej to hobby - takim rozrywkowym, tworzymy coś razem, możemy się pokazać. To, że jesteśmy tu razem z siostrą bardzo mi pomogło, bo miałam ogromne wsparcie, że znam tutaj kogoś, opowiadała mi jak to jest i mówiła, że nie ma czym się stresować - opowiada Julia.
Czytaj także: Ania Gano z Gostynia walczy ze złośliwym nowotworem mózgu. Organizatorka imprez charytatywnych potrzebuje pomocy!
Czego obecnie potrzebuje orkiestra dęta w Poniecu?
Zapytaliśmy także kapelmistrza o bieżące potrzeby orkiestry.
- Zawsze są potrzeby. Chcielibyśmy jeszcze dokupić instrumenty. Na przykład mamy jedną nową tubę, a tubistów mamy czterech. Oni oczywiście mają te tuby wyremontowane, udało się to z pieniędzy od sponsora zrobić, ale z przyjemnością dokupiłbym tego typu instrumenty. Chcielibyśmy też kupić nowy rodzaj instrumentów, na przykład saksofon barytonowy, klarnet basowy, ale to są to są dziesiątki tysięcy złotych, które musimy zbierać - opowiada Wiktor Bąk.
Gdzie w najbliższym czasie będzie można zobaczyć występ orkiestry z Ponieca?
Orkiestra z Ponieca występuje często. Kiedy i gdzie będzie można ich zobaczyć w najbliższym czasie?
- Lokalnie myślę, że zawsze najlepszym momentem, gdzie każdy może nas posłuchać będzie najbliższe święto 3 maja. Zapraszam wszystkich na obchody. Tam zawsze jesteśmy. To dla nas jedno z największych wydarzeń w roku. Następnego dnia tradycyjnie, z naszymi przyjaciółmi strażakami, świętujemy świętego Floriana. Gramy też dla braci kurkowych. To nasze plany na wiosnę - kończy Wiktor Bąk.
Czytaj także: Uczennice i uczniowie krobskiej podstawówki przywitali pierwszy Dzień Wiosny 2025 kolorowym korowodem
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.