Autorskie sery z Babkowic

Opublikowano:
Autor:

Autorskie sery z Babkowic - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości

Mało kto wie, że w Babkowiach (gm. Pępowo) znajduje się mała farma, gdzie trzydziestoletni Grzegorz, z pomocą mamy Jolanty i ojczyma Jarosława, produkuje autorskie sery, ręcznie wytwarzane w produkcji zagrodowej. To sery nie dla każdego. Czyli dla kogo? Ano dla tych, którzy szukają prawdziwego jedzenia i delektują się żywnością bez ulepszaczy.

 

Tu korzysta się z mleka krowiego z zaprzyjaźnionych gospodarstw - w Babkowicach i w Siedlcu, z koziego ze Skoraszewic oraz z mleka owczego – z własnej zagrody. Teraz pan Grzegorz szuka „godnych” punktów, gdzie te wyjątkowe sery będzie można nabyć.

Właścicielem firmy jest Grzegorz Junatowski. Uczy się u boku specjalisty. - Jarosław, mąż mojej mamy, jest mistrzem serowarskim, ma kawał wiedzy na ten temat. Ta serowarnia to jego marzenie. Sam jest na rencie i nie podjąłby dzieła. Więc zdecydowaliśmy się połączyć siły. On mnie uczy, ja prowadzę działalność - i tak wspólnie robimy coś fajnego – mówi młody serowar. W ubiegłym roku skorzystał ze wsparcia finansowego z Lokalnej Grupy Działania „Gościnna Wielkopolska” i - po długiej drodze związanej z formalnościami i adaptacją pomieszczeń - powstała Farma Seronada. - W Polsce nadal nie ma zbyt wielu takich miejsc, jak nasze – podkreśla G. Junatowski.

Gdy pomysł rodził się w głowie, rodzina namawiała okolicznych rolników, żeby zahodowali dla nich zwierzęta mleczne. Nikt nie potraktował tego poważnie. - Na początku myśleliśmy, że to będą długouche kozy anglonubijskie – mówi mama Grzegorza. W międzyczasie plany się zmieniły. - Wyszukaliśmy informację, że to owca jest jedynym zwierzęciem hodowlanym, które nigdy nie zachorowało na raka. Owce mają bowiem najwięcej kwasu linolowego CLA i orotowego, które to chronią je od miażdżycy i nowotworów. Póki co, ludzie powinni pić mleko owcze, jeść sery, jogurty owcze i jagnięcinę, żeby się skutecznie chronić, bo leku jako takiego na tej bazie jeszcze nie ma – mówi dalej pani Jolanta. Stanęło więc na nizinnych owcach wschodniofryzyjskich, mimo że w Polsce nie ma tradycji hodowania owiec mlecznych. Kupiono od górali dwie, od których zaczęła się hodowla. Stado zaczęło się rozmnażać, a z mleka powstawały pierwsze sery na własny użytek. Mieszkańcy wioski zaczęli się interesować tematem. Opowiadali właścicielom farmy historie sprzed kilkudziesięciu lat o hodowli owiec wełnistych w Babkowicach. I tak powoli i sery zaczęły być smakowane.

Jarosław Marcinowski (serowar) mówi, że urodził się „prawie w mleczarni”, spędził tam prawie całe życie i zna tę dziedzinę od podszewki. Jego dziadek miał małą mleczarnię w Raczycach koło Odolanowa. Potem obserwował pracę swojego ojca, także związanego z mleczarstwem. Wie, że podstawą dobrego sera jest drewniana deska (matecznik dla bakterii, które mają go otaczać) i wykorzystanie mleka surowego. – Nam, małym producentom, nie zezwala się na razie na dojrzewanie serów na zwykłej, drewnianej desce. Do lat dziewięćdziesiątych nie było innej metody, to ta deska była podstawą przenoszenia drobnoustrojów – mówi Jarosław Marcinowski, mistrz serowarski z Babkowic. Spod rąk serowarów wychodzą więc sery z mleka surowego (niepasteryzowanego), które posiada wszystko, co natura pozwoliła w tym mleku przemycić. - Mleko, które pozyskujemy od ssaków, to mleko „kradzione”. Ono nie jest wydzielane dla nas, jest przeznaczone dla potomstwa zwierząt. Wykorzystujemy mechanizm procesu laktacji i powstaje z tego fajny produkt – zapewnia pan Jarosław. Surowe mleko zawiera ciała odpornościowe, witaminy, sole mineralne i cenne enzymy trawienne. W mlekach ze sklepowej półki wszystko to jest zerowane, niszczone metodą pasteryzacji, a następnie ulepszane dodatkami.

O ofercie Seronady przeczytasz w bieżącym Życiu Gostynia. 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE