Pogorzelscy piłkarze wreszcie odnieśli upragnione zwycięstwo. Po czterech porażkach z rzędu pokonali na własnym boisku zespół ze Święciechowy. Trener Kormorana Norbert Szulc jakby przeczuwał co spotka jego podopiecznych w pojedynku z dołującym w tabeli Lwem. - Będzie to dla nas trudny mecz. Z takimi drużynami gra się ciężko. Mamy młody zespół i ciężko będzie go zmobilizować od początku na takiego przeciwnika. Cieszy to, że wreszcie przełamał się Karol Karch. Mam nadzieję, że będzie trafiał regularnie – tłumaczył szkoleniowiec. W sobotnie popołudnie napastnik gości nie zdołał umieścić piłki w siatce. Nie trafiali również jego koledzy. Ostatecznie schodzili z boiska ze spuszczonymi głowami. W pierwszej połowie nic nie wskazywało, że Kormoran wyjedzie z Pogorzeli z bagażem pięciu goli. Miejscowi rozstrzelali się dopiero po zmianie stron. Worek z bramkami rozwiązał Robert Andrzejewski, który w 50. min skutecznym strzałem głową sfinalizował dośrodkowanie Michała Łopaczyka. Pięć minut później było już 2:0. Tym razem w roli egzekutora wystąpił Oskar Ptak, który z bliska wepchnął futbolówkę do siatki. To był zabójczy kwadrans pogorzelskich piłkarzy. W 60. min Łopaczyk zdobył trzecią bramkę i w tym momencie było już praktycznie po meczu. Po tym ciosie goście nie byli w stanie się już podnieść. W końcówce spotkania dwukrotnie na listę strzelców wpisał się Michał Curyk i tym samym okazałe zwycięstwo pogorzelskiej „11” stało się faktem. (luke)
Lew Pogorzela – Kormoran Święciechowa 5:0 (0:0)
1:0 Andrzejewski (50’)
2:0 Ptak (55’)
3:0 Łopaczyk (60’)
4:0 Michał Curyk (84’)
5:0 Michał Curyk (88’)
Lew Pogorzela: Nawrot – Mikołaj Curyk, D. Nowak, Wielowiejski, Mazurek, Siepa, Ptak (82’ Bruder), Andrzejewski, Leśnik, Michał Curyk, Łopaczyk (80’ Eisop)