Piaskowianie mecz z Gołuchowem powinni wygrać, ale cała praca została zniszczona w doliczonym czasie gry. – Taka jest piłka, gra się do końca. Niestety daliśmy sobie wydrzeć pewne zwycięstwo – powiedział po spotkaniu podłamany szkoleniowiec Korony. Korona zgarnęłaby w tym meczu komplet punktów, gdyby nie koszmarny błąd w defensywie w 92. minucie spotkania. Niestety spory udział w utracie bramki miał grający trener Krzysztof Michalski. – Biorę to na siebie. Mogłem się inaczej ustawić. Powinienem to zauważyć, a tak się nie stało – przyznaje ze smutkiem w głosie szkoleniowiec. W doliczonym czasie gry gospodarze zagrali długą piłkę ze środka pola, wydawało się, że piłkarze Korony nie będą mieli problemów z zażegnaniem niebezpieczeństwa. Stało się inaczej. Napastnik LKS-u wykorzystał niezdecydowanie środkowych obrońców, znalazł się w sytuacji „sam na sam” i posłał piłkę obok bezradnego w tej sytuacji bramkarza. Nic nie wskazywało, że gospodarze mogą wydrzeć Koronie trzy punkty. Wcale nie rzucili się do huraganowych ataków. Kibice LKS-u tracili nadzieję, że ten mecz można przynajmniej zremisować. Czekała ich miła niespodzianka. Jeden poważny błąd w obronie zadecydował o tym, że Korona wróciła do domu tylko z jednym punktem.
(luke)
LKS Gołuchów – Korona Piaski 1:1 (0:0)
0:1 Przewoźny (58’)
1:1 Laluk (90’)
Korona Piaski: Molka –Kluczyk, Michalski, Tomczak, Danielczyk (81’ Gendera), Busz (77’ Nowacki), Przewoźny, Urbański, Fabich (90’ Rolnik), Kozak (62’ Robak), Pujanek