- Po ostatnich przypadkach ptasiej grypy, już nie jedna, a dwie gostyńskie miejscowości w obszarze zagrożonym
- Przede wszystkim: ograniczyć dostęp drobiu do dzikiego ptactwa
- To, że nie jesteśmy "drobiowym zagłębiu" nie zwalnia z myślenia
- Stad poniżej 350 zwierząt nie trzeba rejestrować. Jest jeden wyjątek...
Po ostatnich przypadkach ptasiej grypy, już nie jedna, a dwie gostyńskie miejscowości w obszarze zagrożonym
Podobnie, jak Polska powoli staje się „ostoją” przed wirusem pryszczycy (FMD), który rozprzestrzenia po kolejnych państwach, tak o powiecie gostyńskim można powiedzieć, że pozostaje „ostatnim bastionem”, do którego nie dotarła ptasia grypa (HPAI). Oby jak najdłużej. Niestety, sytuacja z tygodnia na tydzień, a nawet z dnia na dzień staje się coraz poważniejsza, i musimy sobie z tego zdawać sprawę.W ostatnim czasie służby weterynaryjne potwierdziły ogniska tego śmiertelnie groźnego wirusa wśród ptactwa domowego i dzikiego w powiatach: kościańskim (gmina Czempiń), krotoszyńskim (gmina Koźmin Wielkopolski) oraz rawickim - przypadki wykrycia choroby u dzikiego ptactwa (dwóch martwych łabędzi znalezionych w sąsiedztwie Zalewu w Jutrosinie).
Jak już pisaliśmy, sytuacja ta rodzi także bezpośrednie konsekwencje dla powiatu gostyńskiego, który znalazł się w obszarze zagrożonym chorobą - WIĘCEJ CZYTAJ PONIŻEJ.
Przypomnijmy: na skutek stwierdzenia w dniach 11 i 16 marca 2025 przypadków wysoce zjadliwej grypy ptaków (HPAI) w powiecie krotoszyńskim, w miejscowości Orla w 10-kilometrowym, od jednego z ognisk, obszarze zagrożonym znalazła się Kaczagórka w gminie Pogorzela.
Sytuacja uległa pogorszeniu, gdy 21 marca tego roku stwierdzono kolejne ognisko na terenie ziemi krotoszyńskiej.
- W związku z szóstym już ogniskiem wysoce zjadliwej ptasiej grypy, zgodnie z rozporządzeniem wojewody wielkopolskiego, obszar zagrożony przesunął się i objął nie tylko miejscowość Kaczagórka, ale także Bułaków w gminie Pogorzela - tłumaczy Krystian Ciesielski, Powiatowy Lekarz Weterynarii w Gostyniu.
Kaczagórka i Bułaków znajdują się obecnie poza 3-kilometrowym promieniem obszaru zapowietrzonego od centrum jednego z ognisk w powiecie krotoszyńskim, ale w 10-kilometrowym obszarze zagrożonym.
DALSZA CZĘŚĆ ARTYKUŁU POD GRAFIKĄ - KLIKNIJ, żeby PRZECZYTAĆ
- Sześć ognisk choroby w powiecie krotoszyńskim w tak krótkim okresie naprawdę niepokoi. Do tego przypadki choroby potwierdzone u padłych łabędzi, gdzie nie ma co ukrywać, wektorem jest dzikie ptactwo, potwierdzają tylko, że wirus rozprzestrzenia się w środowisku, i należy zachować szczególną uwagę - tłumaczy K. Ciesielski.
Dlatego gostyński lekarz weterynarii uczula wszystkich hodowców drobiu, zarówno tych, którzy mają fermy, ale także osoby hodujące ptactwo w tak zwanych hodowlach przyzagrodowych, aby zwrócić szczególną uwagę na swoją hodowlę.
- Przede wszystkim ograniczyć dostęp drobiu do dzikiego ptactwa i stosować się do zasad bioasekuracji, nakazów i zakazów, o których informujemy na naszej stronie internetowej oraz profilu facebookowym. Wtedy z pewnością zminimalizujemy ryzyko pojawienia się choroby w naszym powiecie - wyjaśnia szef Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Gostyniu.
To, że nie jesteśmy "drobiowym zagłębiu" nie zwalnia z myślenia
Hodowcy, szczególnie teraz okresie wędrówek i powrotów dzikiego ptactwa z ciepłych krajów, powinni obserwować teren wokół swoich gospodarstw, aby nie dopuszczać do jego kontaktu z drobiem przyzagrodowym.
- Jeszcze raz powtórzę: zminimalizować kontakt i zabezpieczyć swój drób, żeby nie przemieszczał się po wioskach - dopowiada Krystian Ciesielski.
Być może w porównaniu do skali produkcji trzody chlewnej czy bydła może nam się wydawać, że powiat gostyński nie jest „drobiowym zagłębiem”, ale ekspert podkreśla, że powinniśmy cały czas kierować się zdroworozsądkowym podejściem.
- Nie zwalnia nas to z zachowania czujności, która powinna być bezwzględna. Postawa i świadomość hodowców muszą być na najwyższym poziomie, żebyśmy nie dopuścili do wystąpienia ogniska w naszym powiecie - podsumowuje Powiatowy Lekarz Weterynarii w Gostyniu.
DALSZA CZĘŚĆ ARTYKUŁU POD GRAFIKĄ - KLIKNIJ, żeby PRZECZYTAĆ
- Jeżeli mówimy o kaczkach, to mamy zarejestrowanych trzech producentów posiadających cztery stada i łącznie jest to około 42 000 sztuk. Z kolei kur jest dziewięć stad, z tym że podobnie, jak w przypadku kaczek, dwa stada należą do jednego producenta, ale ilościowo jest to znacznie więcej, bo około 470 000 sztuk - informuje Jan Gross, kierownik biura powiatowego ARiMR w Gostyniu.
Nie jest to jednak całe ptactwo hodowlane, które żyje w naszym regionie.
- W naszym rejestrze nie mamy danych o hodowlach przydomowych, czyli takich, gdzie stada liczą po 10, 20 czy 50 kur. Zgodnie z przepisami, jeżeli hodowca ma powyżej 350 sztuk to musi być zarejestrowany i mieć nadany numer w inspekcji weterynaryjnej. Obowiązkowi rejestracji podlegają także ci hodowcy, którzy co prawda utrzymują liczbę zwierząt poniżej tego limitu, ale wypuszczają swoje produkty na handel, czyli sprzedają jajka czy kury brojlery - dodaje J. Gross.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.