Jeśli drugi wyjazd na drogi nic nie da, nie przyniesie pozytywnych skutków, rolnicy zapowiadają zaostrzenie protestów. - Będą protesty zaostrzane z tego tytułu, że rząd na razie bagatelizuje te sprawę, myśląc, że środowisko rolnicze jest słabe na swój sposób. A teraz już mamy około 300 maszyn i cały czas dojeżdżają - mówił Bogumił Majewski z Żychlewa, organizator wczorajszego protestu rolników z powiatu gostyńskiego, którzy przyłączyli się do ogólnopolskiej akcji. To drugi protest w powiecie w ciągu dwóch tygodni.
Właściciele gospodarstw, hodowcy bydła i trzody chlewnej sprzeciwiają się wprowadzeniu tzw. „piątki dla zwierząt Kaczyńskiego”, czyli nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt. Do akcji zorganizowali się bardzo szybko, głównie przez portale społecznościowe. Wczoraj przy drodze wojewódzkiej 434, na polu w okolicach skrzyżowania z drogą do Krajewic było ich ponad 300 - z każdej gminy. Najmniej gospodarzy przyjechało z okolic Pogorzeli.
- Dwa tygodnie temu trwały prace polowe, dziś już ich nie ma, stąd taka duża liczba - tłumaczyli sytuację niektórzy rolnicy. - Niektórym było wstyd, że nie przyjechali dwa tygodnie temu, więc dziś się pojawili - dodawali inni.
Uczestnicy akcji zjeżdżali się pod dużym banerem, na którym znajdowały się zdjęcia parlamentarzystów z Wielkopolski, „ochrzczonych” przez protestujących „zdrajcami polskiej wsi”. - To oni głosowali za tym, aby polska wieś upadła - mówił Bogumił Majewski, dziękując rolnikom za przybycie.
Rolnicy przyznali, że nie satysfakcjonują ich przedstawione w ubiegłym tygodniu poprawki do nowelizacji ustawy.
- Niczego to nie zmieniło, trochę lepiej będą mieli hodowcy drobiu - komentowali.
Jedna z zaproponowanych zmian zakłada przesunięcie terminu wejścia w życie przepisów dotyczących uboju rytualnego i ferm zwierząt futerkowych na 1 stycznia 2022 r.
- Takie vacatio legis zaproponujemy i chcemy to uczynić, aby producenci, przedsiębiorcy rolni, hodowcy - zarówno zwierząt futerkowych jak i w związku z ubojem rytualnym - mogli się lepiej przygotować - argumentował premier Mateusz Morawiecki w ubiegłym tygodniu, tuż przed protestem w Warszawie.
Ale rolnicy nie traktują tych słów poważnie.
- Mówią nam, że za 5 lat będziemy musieli zrezygnować z produkcji zwierzęcej, ale to nie jest żadne rozwiązanie. Już mówi się, że Polska ma około 100 miliardów deficytu, a rząd nam obiecuje, że dostaniemy jakieś odszkodowanie? I odszkodowania będą wyznaczane w 2022 roku? To jest fikcja, kłamstwo. Takie rozwiązania nas nie interesują - powiedział Maciej Maciejewski, nazywając poprawki „ochłapem na ustawę”.
- Rzucili to, aby ktoś na tym zyskał. Hodowcy norek, powiedziałbym, że są dogadani. Drobiu też. A rolnicy pozostali z ubojem rytualnym „z ręką w nocniku” - dodał Bogumił Maciejewski, dziękując rolnikom z powiatu gostyńskiego za determinację i udział w akcji protestującej. Przyznał, że jest zsaskoczony niską frekwencją rolników z gminy Pogorzela.
Protestujący uważają, że nowelizacja powinna zostać całkowicie wycofana.
- Nie wstaję rano po to, aby zabijać krowę czy męczyć świnię. Po prostu wstaję po to, aby dbać o te zwierzęta. Krowy dają mi mleko, a od dawna, jak człowiek żyje, żywi się mięsem. Najbardziej nie podobają mi się kwestie dotyczące uboju rytualnego. Dlaczego mamy kogoś zmuszać, żeby odstąpił od tego zwyczaju? A zwierzęta będą przewożone do innych krajów i setki kilometrów pojada nie wiadomo w jakich warunkach, Być może będą cierpiały jeszcze bardziej - powiedział Mieczysław Klupś, gospodarz z Żytowiecka.
Oflagowane ciągniki z banerami i transparentami, na których wypisane były wymowne hasła: „Rżnij byka nie rolnika. PiS zdradził polską wieś” albo „Rolniku! Z nami nie protestujesz, z Kaczyńskim umowę podpisujesz” tym razem spowalniały ruch na drodze krajowej. Plac, gdzie zbierali się rolnicy podzielono na sektory dla poszczególnych gmin. Dzięki temu ciągnikom łatwiej było wyjechać na „dwunastkę” w dwóch kierunkach - w stronę Leszna (do Krzemieniewa) oraz do Borku Wlkp. - tam zawracali do Gostynia.