reklama

„Tradycję jeden człowiek chce zaprzepaścić”. Burmistrz: „Pierdoły po mieście opowiadają”

Opublikowano:
Autor:

„Tradycję jeden człowiek chce zaprzepaścić”. Burmistrz: „Pierdoły po mieście opowiadają” - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Kultura

W obronie „wieloletniej tradycji” zgłosiła się do naszej redakcji jedna z mieszkanek Borku Wielkopolskiego. Bardzo dotknął ją fakt braku odpowiedniej oprawy przy lipcowym odpuście.

- Jestem sfrustrowana, zbulwersowana. Od ponad 50 lat budy stały. Do tego 1-, 2-go lipca była ulica zamknięta, a w tym roku nasz włodarz zapiera się wyjaśnieniami, że to jest droga wojewódzka. Ulicy nie zamknął, budy „wyrzucił” za kościół, za dom parafialny, na jakiś śmieszny, zarośnięty parking. To jest tradycja i nigdy nikomu nie przeszkadzało, że taka rzecz miała miejsce raz do roku - opowiada interweniująca osoba.

Nie przekonują jej argument o braku kompetencji miejscowych władz do zamknięcia ul. Ździeskiej, bo „ta droga była wojewódzka, jest wojewódzka i będzie wojewódzka”), jak również okrojenie” wydarzenia tłumaczone sytuacją koronawirusową jest dla niej tylko pretekstem, żeby go nie organizować.

 - Proszę mi wierzyć, wszyscy, którzy prowadzimy działalność w Borku, obojętnie kiedy odpust przypadał, czy na poniedziałek czy na sobotę, to było nasze lokalne święto. Przedsiębiorcy nawet dawali ludziom wolne w tym dniu. Świętowaliśmy, szło się do tej naszej Matki Boskiej na Ździeżu. Były msze dla rolników, dla rzemieślników, dla służb mundurowych, a w tym roku, jak to wyglądało - podsumowuje oburzona interweniująca. 

Stanowczo do sprawy odnosi się burmistrz Borku Wielkopolskiego Marek Rożek.

- Myślę, że to są prywatne pretensje osoby, która ma jakiś swój bliżej nieokreślony - tak to nazwę - „cel”. To, że coś od lat było, nie znaczy, że musi nadal być. Najpierw trzeba znać prawo i przepisy i wiedzieć, jaka jest sytuacja faktyczna, a później wnosić uwagi. Takie osoby zapraszam do siebie. Ja im wytłumaczę, jakie jest prawo, jakie są przepisy, nim jakieś kolejne pierdoły po mieście zaczną opowiadać - oznajmia włodarz.

Wyjaśnia, że na decyzję o takiej a nie innej formie organizacyjnej odpustu wpływ miało kilka czynników. Pierwszy, to wspomniana kwestia zarządcy drogi, którą nie jest gmina Borek Wlkp i konieczność wystąpienia o uzgodnienia na organizację. Drugi ważny argument to również wcześniej poruszane zagadnienie nadal obowiązującego stanu epidemicznego. 

W tym roku nie byłem w stanie zabezpieczyć odpowiednich warunków, bo zjeżdżają się ludzie, że tak powiem „z całego świata”. Czy urządza się oficjalnie pielgrzymki, niech sobie każdy zada pytanie? (...) Dodam także, że mieszkańcy Borku, konkretnie ulicy Ździeskiej przyszli z wnioskiem żądając nie uruchamiania jakichkolwiek działań, żeby na tej ulicy stały stragany - tłumaczy M. Rożek.

Petycja miała dotyczyć m.in. hałasu powodowanrgo przez uczestników imprezy oraz przedsiębiorców.

Burmistrz uważa, że "ukłonem" w stosunku do wszystkich chcących uczestniczyć w odpuście,a szczególnie handlujących na straganach była wspólna inicjatywa samorządu i faktycznego organizatora odpustu.

Proboszcz miejscowej parafii [parafii pw. Pocieszenia Najświętszej Maryi Panny w Borku Wielkopolskim - przyp. red] na swoim parkingu koło kościoła zorganizował miejsca postojowe, gdzie wszyscy mogli stanąć. Więcej gmina otworzyła nawet strzelnicę borecką, gdzie można było się umyć, można było skorzystać ze środków dezynfekujących, pójść do toalety - wyjaśnia borecko włodarz.

Zapytany, czy w kolejnych latach, jeżeli sytuacja z koronawirusem ustabilizuje się, widzi możliwość powrotu do bardziej hucznego świętowania odpustu, burmistrz Borku odpowiada, że „jest to całkiem możliwe”.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE