Śpiewała po polsku, bo to ładnie brzmi
Gdyby nie pandemia być może nigdy nie wróciłaby do pasji porzuconej przed laty. Bo Patrycja, która z Gostynia zaraz po szkole podstawowej wyemigrowała do Głogowa, od lat jest menadżerką w jednej z niemieckich korporacji zajmujących się rynkiem motoryzacyjnym. W „korpo” czuje się jak ryba w wodzie, praca całkowicie ją pochłaniała, aż nastał rok 2021. Gdy jej pracodawca zamknął biura w obawie przed koronawirusem, artystka wróciła do Gostynia i postanowiła znów zacząć śpiewać. A ostatni raz robiła to jeszcze za czasów studenckich.
– Za granicą występowałam w zespołach i odkrywałam różne kierunki muzyczne: rock, gotic, underground czy indie pop. W Niemczech tak naprawdę wydałam swoją pierwszą autorską solową płytę - to był rok 2006. Najbardziej rozpoznawalny zespół nosił nazwę „Global Sone”. Co ciekawe śpiewałam tam... po polsku, bo moi koledzy stwierdzili, że nasz język fajnie brzmi – wyjaśnia Patrycja Neodym.
Studenckie śpiewanie po klubach, pubach i festiwalach skończyło się wraz z pierwszą poważną pracą.
Szybko zaistniała na rynku
Po powrocie do Gostynia Patrycja poznała przypadkowo - jak mówi - „na termomixowym pokazie” Sylwię Zarembę, która wkrótce stała się nie tylko jej menadżerką, ale także przyjaciółką i pierwszym krytykiem.
– Mówiłam wprost: „Nie, ten utwór mi się nie podoba, a tu musisz zmienić tę część, a to będzie hicior” – zdradza inna mieszkanka Gostynia, absolwentka szkoły muzycznej w klasie fortepianu, krobianka z urodzenia.
Podczas pandemii, aby odświeżyć swój warsztat artystyczny skończyła szkołę Art of Voice w Poznaniu, gdzie poznała współpracującego m.in. z Hanną Banaszak Jacka Szwaja. To on stał się autorem jej pierwszego singla po powrocie na scenę - utworu inspirowanego jazztroniką „Sunday Lover“, który osiągnął 1. miejsce na kilkunastu listach odtwarzania Spotify w Serbii, Wielkiej Brytanii, Francji i we Włoszech oraz 1. miejsce na liście przebojów magazynu musikblog.de. Jacek Szwaj zagrał w nim również gościnnie partie pianina.
W Gostyniu Patrycja szybko podjęła współpracę ze znanym na naszym rynku producentem muzycznym Michałem Bąkiem. Z nim nagrała dwa utwory, a dzięki jego znajomościom nakręciła swój pierwszy teledysk do anglojęzycznej piosenki „W labiryncie”. Ten stworzyła z wytwórnią Grupa 13 z Wrocławia kręcącą klipy m.in. dla Lady Pank, Agnieszki Chylińskiej czy Behemota. Teledysk ukazał się na jej urodziny.
– Podczas nagrywania chłopaki stwierdzili, że „sceniczne ze mnie zwierzę”, bo ja się niczego nie boję i poradzili, żebym poszukała innego producenta. A moim marzeniem w tamtym czasie była współpraca na polskim rynku z Bartoszem Szczęsnym z zespołu „Rebeka”. Choć on wtedy już zakończył karierę, ale był dla mnie takim prekursorem muzyki elektronicznej i wykonywał przykładowo aranżacje na płytę „Odnowa” Anity Lipnickiej” - opowiada artystka.
Patrycja napisała do producenta i tak rozpoczęła się bardzo owocna współpraca. To była wiosna 2022 roku.
DALSZA CZĘŚĆ ARTYKUŁU POD MATERIAŁEM FILMOWYM
Składy wymienia w zależności od potrzeb
Bartosz Szczęsny jest autorem większości kompozycji Patrycji Neodym, które w tym czasie pojawiły się na rynku m.in. singli z wydanej płyty „60”. Piosenkarka pisała utwory w domu, komponowała, nagrywała ścieżki i później jeździła do studia nagraniowego w Warszawie. Jednak do stolicy daleka droga, dlatego postanowiła „poszukać czegoś bliżej”. Tak trafiła na Mateusza Kosmacińskiego z Kosowa.
– Mateusz jest klawiszowcem z rewelacyjnymi referencjami, bo pogrywał z Gosią Ostrowską, produkował dla Sidney’a Polaka czy zespołu Łzy, ale to, co zwróciło moją uwagę w pierwszej chwili, była jego bardzo nowoczesna strona internetowa. A ponieważ sama jestem fanatyczką nowych technologii powiedziałam: „Kurcze, ciekawe, kto to jest?” – tłumaczy P. Neodym.
Ich współpraca rozpoczęła się od nagrania wokalu do jednej z piosenek Patrycji. Ale to nie koniec, jako członek coverbandu „XO Show” Mateusz stwierdził, że do zespołu przydałby się jeszcze jeden „kompan”. Tym sposobem dołączył do nich jego kolega z „XO” perkusista Adam Fordon.
Z drugiej strony, w przypadku Patrycji Neodym trudno mówić o zespole w ścisłym tego słowa znaczeniu, gdyż jak sama mówi: „po moich wcześniejszych doświadczeniach chcę być liderką dla siebie”.
Pociąga ją wiele gatunków muzycznych: od rocka i popu, przez muzykę alternatywną, po nawet poezję śpiewaną. Ale muzykę elektroniczną miała zawsze „z tyłu głowy”.
– W niej człowiek jest sam dla siebie orkiestrą. To, co jest ciekawe w moim projekcie, że nie jestem z nikim związana na stałe, tylko wymieniam składy w zależności od potrzeb. Przykładowo, gdy jadę na koncert do Niemiec, to łatwiej mi wziąć muzyków lokalnych i nie ma to wpływu na jakość mojej muzyki. Bo jeśli ktoś jest zawodowcem, to bardzo szybko ogarnie repertuar. Dlatego jako NEODYM jestem sama i jestem w centrum uwagi – zdradza piosenkarka.
Takie „nowoczesne” pojmowanie zespołu sprawia, że Patrycja nie musi się obawiać konfliktów z kalendarzem innych muzyków z „kapeli”. Zawsze może dobrać kogoś innego.
– Także dzięki temu żaden z moich koncertów nie jest taki sam – dodaje artystka.
„Japończycy wręcz na jej punkcie oszaleli”
Bezsprzecznie wyjątkowym i chyba spokojnie można powiedzieć, przełomowym momentem w muzycznej karierze Patrycji było zeszłoroczne tournee w Japonii. Jej zgłoszenie na prestiżowe ‘”Kansai Music Conference” będące częścią japońskiego EXPO zostało wybrane spośród tysięcy aplikacji.Gdy w kwietniu 2023 roku otworzyła e-mail, w którym widniało „Welcome to the...” nie mogła uwierzyć, że znalazła się pośród 5 wybranych zespołów. Ponieważ wszystkie koszta były po jej stronie szybko musiała znaleźć źródła dofinansowania. Przydatne okazały się nastawione na promocję naszego dziedzictwa poza granicami Polski Instytut Adama Mickiewicza i program „Polska kultura na świecie”.
Niestety z powodu kalendarza imprez do Kraju Kwitnącej Wiśni nie mogli pojechać Mateusz Kosmaciński ani Adam Fordon. Na miejscu występowała więc z DJ-em Edizon z Finlandii, z którym stworzyła zdalnie singiel „Secret Mission” promowany przez włoskie wydawnictwo WOWLAND Records. Oczywiście towarzyszyła jej niezastąpiona menadżerka i jednocześnie wizażystka.
– Repertuar został przyjęty bardzo pozytywnie, Japończycy wręcz na jego punkcie oszaleli. Zwłaszcza w klubach bardzo się sprawdził – podpowiada Sylwia Zaremba.
W Japonii Patrycja miała 8-dniowe mini tournée i zagrała dwa koncerty: w Osace, w tamtejszym muzeum historycznym oraz w Kobe w jednym z klubów. Choć pierwszy z występów był bardziej prestiżowy, to ze względu na porę, dużo lepiej śpiewało jej się późnym wieczorem w klubie.
– Zaśpiewałam utwory z pierwszej płyty poszerzone poniekąd o piosenki, które nie były jeszcze publikowane ponieważ obecnie pracuję nad drugim krążkiem i to jest właśnie repertuar klubowy, taneczny: EDM - electronic dance music [elektroniczna muzyka tanenczna - przyp. red.] z elementami house’owymi – mówi artystka.
Podczas koncertu w Kobe Sylwia zeszła ze sceny i przechadzając się pośród publiczności, dokumentowała całe widowisko.
Resztę czasu w Japonii panie spędziły na zwiedzaniu i poznawaniu kulinariów. Tak, jak Japończycy zachwycili się muzyką rodowitej gostynianki, tak one zachłysnęły się Krajem Kwitnącej Wiśni. Na Patrycji szczególne wrażenie zrobił rozwój technologiczny kraju. No może z jednym wyjątkiem.
– Choć edukację mają na bardzo wysokim poziomie, to okazało się, że Japończycy ni w ząb nie znają obcych języków – zdradza P. Neodym. Ten „niedostatek” zrekompensowała im życzliwość mieszkańców wyspiarskiego kraju.
Z Sylwią Zarembą się nierozłączne - tutaj podczas tournée w Japonii - zdj. archiwum prywatne
Była już ufoludkiem i... bezą
Można powiedzieć, że Patrycja Neodym już na starcie swojego japońskiego tournée miała zagwarantowany sukces. Dlaczego? To proste: Japończycy kochają wszelkiego rodzaju cosplay, a nieodłącznym elementem scenicznego image’u „Pati” są właśnie stroje. I to nie byle jakie. Za ich przygotowanie odpowiada m.in. Ewa Filipiak Łukaszewska z Piasków - mistrzyni w swoim fachu. Jako fanka futuryzmu Patrycja ma szczególne wymagania.
– Na pierwszym festiwalu, na jakim występowałam, to był koniec 2022 i Kalisz Alternatywny Festiwal miałam sukienkę... z 500 kostek styropianu i do tego takie srebrne bolerko. Ale to nie był dobry pomysł ponieważ kreacja uniemożliwiała mi ruchy na scenie i taniec. Nie mogłam się nawet napić, ale na szczęście publiczność się zlitowała i podawała mi wodę. Od tego się zaczęło – śmieje się Patrycja.
Wtedy też jej scenicznym symbolem stała się magnetyczna kostka (magnes neodymowy) i na każdym koncercie - w formie bransoletki na nadgarstku czy czarnych koszulek z odblaskowymi neonowymi kostkami, w których występuje zespół „Pati” - jest ona zawsze obecna.
DALSZA CZĘŚĆ ARTYKUŁU POD ZDJĘCIEM
Zdj. materiały prasowe
NEODYM
Od powrotu z Japonii Patrycję jeszcze bardziej roznosi energia, koncetruje kiedy tylko może. Czy to na zaproszenie dyrektor Kombinatu Kultury w Toruniu, aby wystąpić jako gwiazda wieczoru na 1. urodzinach czy na ulicznym festiwalu Połczyn Fest przed jurorami w osobach Piotra Metza, Zbyszka Krzywańskiego z Republiki i Michał Wiraszko z zespołu Muchy, zdobywając miejsce na podium.Oprócz występów w Polsce planuje powrót do Japonii - już nie na mini tournée, tylko pełne 7 koncertów klubowych w Osace, Kobe, ale także Tokio, Jokohamie i Kyoto. Z kolei jesienią 2024 roku razem z Sylwią Zarembą chcą wyjechać i koncertować po drugiej stronie Pacyfiku – w USA.
Choć nie wyklucza zajęcia się muzyką „na pełen etat”, to przyznaje, że zdobycie popularności na wielką skalę, to ciężki kawałek chleba.
– Sądziłam, z racji mojej pracy zawodowej w sprzedaży i przygotowywania wielu koncepcji strategicznych, że wiem, na czym polega marketing? Jednak branża muzyczna rządzi się swoimi prawami, trzeba zaistnieć w mediach społecznościowych na Tik Toku czy Instagramie, a o to codziennie walczy mniej więcej 100 000 ludzi – tłumaczy Patrycja Neodym. Ale znając „Pati” na pewno będzie próbowała.
Pewnie czytając ten tekst, w którym wielokrotnie pojawiło się słowo NEODYM, każdy zastanawiał się, skąd takie nazwisko u gostynianki? Bo nie jest to żaden pseudonim sceniczny, widnieje ono w jej dowodzie tożsamości. Jak sama Patrycja, historia jest nietuzinkowa.
– Mój mąż jest Czechem i nosił nazwisko Pupek. Występując na scenie jako „pani Pupkowa” raczej nie wpadłabym w ucho publiczności. Z drugiej strony „pupek” to po czesku „pępek” i mąż też nie miał z tego powodu łatwego życia w szkole. Dlatego wspólnie postanowiliśmy zmienić nazwisko w czeskim urzędzie stanu cywilnego. A ponieważ mój ukochany jest chemikiem chcieliśmy znaleźć, coś co by do nas pasowało. I tak wpadliśmy na neodym – pierwiastek chemiczny o liczbie atomowej 60. Jako że, gdy się pobieraliśmy mieliśmy po 30 lat to w dwójkę idealnie pasowało. Poza tym neodym pochodzi od greckich słów neos i didymos dających razem określenie „nowy bliźniak”. I tak stałam się panią NEODYM – śmieje się Patrycja.
Jej muzykę bez problemu można znaleźć w internecie. A jeżeli ktoś chce bardziej regularnie posłuchać „Pati”, to w każdą środę od godziny 20:00 do 21:00 na kanale Polska Muzyka Alternatywna prowadzi audycję on-line pod nazwą „Muzyczna środa” przeprowadzając wywiady z muzykami. Jej utwory można także usłyszeć w polskich rozgłośniach radiowych.
Z bliska Patrycję poznają także mieszkańcy naszego regionu, a to za sprawą koncertu, który da na tegorocznych Dniach Gostynia.
KLIKNIJ ZDJĘCIE, żeby PRZECZYTAĆ ARTYKUŁ
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.