Paradiso 2024 - olimpiada. Wysiłek fizyczny im nie straszny
Uczestnicy Paradiso 2024 podzielili się na kilkanaście drużyn, według własnego uznania – najczęściej były to wspólnoty, które przyjechały na Dni Młodych – zespół musiał składać się przynajmniej z 3 zawodników płci męskiej i 3 dziewczyn. Przygotowano około 20 konkurencji. Drużyny, które postawiły sobie za zadanie zwycięstwo lub przynajmniej podium, musiały zdobyć jak najwięcej punktów. A to oznaczało, że powinny zaliczyć wszystkie przygotowane konkurencje.
Wśród nich były skoki na skakance, ślizg na ławeczce, rzut piłką lekarską, bieg przez płotki, przeprawa na tratwach. Rywalizowano też w wykonywaniu na czas brzuszków synchronicznych, w skokach przez skrzynię, w grze w tenisa stołowego i unihokeja. Podczas olimpiady odbył się też wyścig splątanych, oraz wyścig rugby. Jedne konkurencje wymagały większego, inne mniejszego wysiłku, ale też zręczności, a na pewno kondycji. Z upływem czasu zawodnicy byli coraz bardziej zmęczeni, ale walczyli z poświęceniem, jednocześnie świetnie się przy tym bawiąc. Zapału do walki uczestnikom dodawał ks. Łukasz Łukasik, prowadzący wydarzenie, który jednocześnie był jego współorganizatorem. Jego komentarze sprawiały, że zawodnicy... nabierali „wiatru w żagle”.
Paradiso 2024 - pobudki duchowe przeplatają sie z fizycznymi
Olimpiada jest wydarzeniem, które wprowadzono do punktu programu Dni Młodych Paradiso w ubiegłym roku. Fakt, że "przetrwało" i odbywa sie po roku, jest tylko świadectwem, że w tym wspaniałym czasie przeznaczonym dla młodzieży na Świętej Górze pobudki duchowe przeplatają się z fizycznymi! Olimpiada była właśnie czasem, w którym każdy uczestnik mógł się poruszyć i wykazać umiejętnościami!
- Zobaczymy, czy będzie nam towarzyszyć w kolejnych latach. To zależy od wizji, od pomysłów organizatorów. Uczestnicy z wielkim entuzjazmem podchodzą do tych potyczek, z wielkim zaangażowaniem i właściwie dają 100% , żeby spróbować swoich sił, pokazać, co potrafią. Zależy im oczywiście, żeby wygrać, ale głównym celem jest zaangażowanie się i integracja - komentował Eryk Pazoła rzecznik prasowy organizatorów Paradiso 2024 na Świętej Górze.
Zwyciężyła drużyna duchownych - składająca się z sióstr zakonnych, kleryków i księży. Takie konkurencje, jak przeskok przez skrzynię, wyścig z piłką między kolanami czy synchroniczne brzuszki nie stanowiły dla nich problemu.
Czym kierowali się uczestnicy Paradiso 2024 na Świętej Górze?
Każdy dzień spędzony przez młodzież oraz zaproszonych gości na Paradiso miał swoje hasło, według którego realizowane były poszczególne punkty bogatego i interesującego programu.Hasłem pierwszego dnia było słowo "Poznaj”. Przez Eucharystię i wieczór integracyjny uczestnicy mieli okazję poznać siebie samych, siebie nawzajem i samego Boga.
Tego dnia mszę św. na otwarcie poprowadził abp Stanisław Gądecki, a świadectwo wygłosiła s. Estera Andrzejewska AM. Drugi dzień odbywał się pod hasłem "Wróć". Uczestnicy wieczorem mieli okazję obejrzeć film "Powołany 2", a chętni przenieśli się w czasy Jezusa i skorzystali z doświadczenia Ostatniej Wieczerzy w wirtualnej rzeczywistości. To wszystko dzięki przedstawieniom, które przygotowała Fundacja "Miejsce Słowa", zajmująca się przenoszeniem Ewangelii do wirtualnej rzeczywistości.
Był też dzień podczas Paradiso, który uczestnicy spędzili pod hasłem "Doświadcz". Tworzyli wspólnotę, w której doświadczali Boga Żywego, podczas najważniejszego, można powiedzieć kulminacyjnego punktu Paradiso - Wielbienia (każdy na swój sposób mógł wielbić Boga w towarzystwie Chóru i Orkiestry Jordan. To był punkt otwarty dla każdego z mieszkańców. Na młodzież czekały również warsztaty.
Każdego dnia wygłaszane były świadectwa - zaproszeni goście opowiadali o swojej przygodzie z wiarą, trudnej pracy, o "współpracy" z Bogiem. Jednym z prelegentów był superior Kongregacji św. Filipa Neri, ks. Marek Dudek Cor. Jego przygoda z wiarą nie jest wcale taka oczywista. Wychował się w rodzinie Świadków Jehowy, a dzisiaj jest przełożonym księży filipinow na Świętej Górze. Zaproszono też Siostry Dominikanki, które w Broniszewicach założyły DPS Dom Chłopaków. Opowiedziały, jak Bóg nimi kierował, jak doszło do tego, że teraz mają ponad 60 chorych, niepełnosprawnych synów. A każdy z nich jest jedyny w swoim rodzaju. I za to każdego z nich kochają najmocniej jak to możliwe.
- Oni nie zapominają, że życie jest po to, by kochać, by się zachwycać i by się uśmiechać. Nie mówią o swoich chorobach, ale zawsze pytają, jak ty się dzisiaj czujesz - głoszą siostry zakonne.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.